Wybaczcie, że tak długo zajęło mi wstawienie nowego rozdziału, ale spędziłem trochę czasu we Włoszech i nie miałem dostępu do internetu :)
Nie przedłużam, bo i czasu zbytnio nie mam =d
Nagrodzony
Rozdział drugi
Dnia następnego od progu powitał go kac moralny. Nie
chodziło tu bynajmniej o to, że pobił jakiegoś faceta do nieprzytomności. Czuł
poczucie winy. Nie podobało mu się to, że właśnie przez niego poprzedniego dnia
Naruto tak strasznie zmarkotniał. Westchnął głośno, przecierając dłońmi
zmęczoną twarz. Nie wyspał się. Nie mógł przestać myśleć o całej tej porąbanej
sytuacji. Przecież nic takiego nie zrobił. I z pewnością nie była to pierwsza
osoba, której humor zepsuł. Po co miałby się nim zadręczać?
Obrócił się na prawy bok i chwycił za telefon. Jedna
wiadomość.
Zrób sobie dzisiaj
wolne, zasłużyłeś.
N.
N? N jak Naruto? Skąd właściwie miał jego numer? I od kiedy
to on podejmuje decyzje związane z ośrodkiem?
Gdy zastanowił się nad tym nieco, doszedł do wniosku, że
jego matka prawdopodobnie również potrzebowała trochę czasu na wypoczynek.
Chyba, że zatrzymali ją na pogotowiu, bo musiała dość konkretnie uderzyć się w
głowę poprzedniego dnia.
Przygryzając dolną wargę zapisał numer blondyna w pamięci telefonu,
po czym wygrzebał się z ciepłej pościeli i skierował do łazienki. Pragnął
jedynie, by ten dzień szybko się skończył.
***
Nie mógł się skupić na zajęciach. Wszystkie lekcje dłużyły
się niemiłosiernie, zupełnie jakby był to piątek, tuż przed weekendem. Spod
przymrużonych powiek obserwował powolną wędrówkę wskazówek zegara wiszącego nad
tablicą, puszczając słowa matematyczki mimo uszu. Zastanawiał się, co aktualnie
porabiał Uzumaki, czy zastępował swoją mamę i czy nadal jest przez niego
smutny. Nie wiedział dlaczego tak źle czuł się z tym wszystkim. Przecież nawet
nie byli sobie bliscy. Znał go jeden dzień, spędził z nim zaledwie kilka
godzin. Kilka żartów to nie powód, by nie móc przestać o kimś myśleć. Tym
bardziej, że Sasuke nigdy nie był typem, który przejmował się co kto o nim
pomyśli.
– Wszystko w porządku? – zapytał siedzący po jego lewej
stronie Neji, opierający leniwie brodę na dłoni i przepisujący z tablicy
rozwiązane zadanie.
– Taaa. Mam dużo na głowie – odburknął cicho, stukając
długopisem w ławkę. Przyglądał się przez moment starannie stawianym przez
przyjaciela cyfrom i jego płynnym ruchom. Żeby wszystko było proste jak
matematyka. Gdyby ludzi można zwyczajnie rozwiązać, jak banalne równanie.
– Idziemy po zajęciach na pizzę. Masz czas? – zapytał
Hyuuga, odkładając pióro obok zeszytu i wbijając w rozmówcę swoje uważne
spojrzenie. Sasuke odwrócił wzrok, jakby w obawie, że przyjaciel da radę
wszystko z niego wyczytać.
– Nie mogę. Idę odbębnić karę – odparł ostrożnie, na powrót
wbijając spojrzenie w zegar na ścianie.
– Dużo ci jeszcze zostało? – zagadnął, zamykając zeszyt i
przygotowując się do spakowania.
Sasuke posłał mu wymowne spojrzenie, w skutek którego na
usta Nejiego wpłynął szeroki uśmiech, co było dość nietypowym widokiem. Chwilę później
Uchiha poszedł w jego ślady, zagarniając swoje rzeczy do torby akurat w
momencie, w którym rozległ się dźwięk dzwonka.
– Do jutra – rzucił, wychodząc z klasy i podążając za tłumem
kierującym się do szatni. Kiedy wyszedł ze szkoły, szczelnie ubrany, by
zasłonić wszystkie możliwe miejsca przed mrozem, wyjął z kieszeni telefon, żeby
sprawdzić wiadomości. Nic nie dostał, więc Uzumaki najpewniej świetnie sobie
bez niego radził. Przygryzł dolną wargę, krzywiąc się, kiedy zaczęły go
szczypać policzki. Nejiemu powiedział, że ma odbębnić karę, ale przecież dostał
na ten dzień dyspensę. Mimo to miał ochotę wpaść do ośrodka i zobaczyć, jak się
sprawy mają.
Nie zdziwił się za bardzo, kiedy przekroczył próg
instytucji, w której odpokutowywał za swoje przewinienia. Skinął głową innym
pracownikom, którzy akurat przechodzili przez główny hol. Za oknem było już
ciemno, a on sam zdążył w trasie nieco przemoknąć, nie wspominając o
przemarznięciu.
Poszukiwania blondyna zaczął od zostawienia swoich
przemoczonych rzeczy w kanciapie pracowników. Potem kolejno sprawdzał
pomieszczenia, aż w końcu wylądował w kuchni, rozmawiając przez moment z
kucharkami, które wytłumaczyły mu, że Naruto zastępuje tego dnia swoją mamę,
więc jest bardzo zajęty.
Wychodząc z kuchni wpadł na blondynkę, którą poprzedniego
dnia została zaatakowana. Jej oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. Miała uchylone
usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale, zdaniem Sasuke, najwidoczniej nie
miała dużego doświadczenia w komunikacji z innymi ludźmi.
– Em, nie spodziewałam się dziś cię tu zobaczyć. Gdy cię
szukałam, Naruto powiedział, że poprosiłeś o wolne – zaczęła, wbijając
spojrzenie w podłogę.
– No tak – skłamał, unosząc nieco brwi. – Chciałem tylko
sprawdzić jak sobie ten młot sam radzi – mruknął, wbijając dłonie w kieszenie.
– Chyba dobrze. Ja…chciałam podziękować za to, co dla mnie
wczoraj zrobiłeś – odparła nieśmiało, zerkając na niego przelotnie i
uśmiechając się delikatnie.
– Spoko. Nie wiem skąd tacy idioci się biorą – burknął. Czuł
się dziwnie, kiedy ktoś mu dziękował. Przecież nie zrobił tego dla niej. Miał
ochotę komuś przywalić, więc to zrobił. Po co robić z tego jakąś aferę? W końcu
niczego nie oczekiwał w zamian za ewentualną pomoc. Przez chwilę przeciągała
się niewygodna cisza, którą pierwszy postanowił przerwać brunet.
– To ten, nie wiesz gdzie znajdę Naruto? – zapytał,
podwijając rękawy koszulki.
– Pewnie siedzi w biurze jego mamy – odparła blondynka,
oblizując spierzchnięte usta.
Sasuke zamrugał energicznie, po czym skinął głową i ominął
dziewczynę w przejściu.
– To ja spadam! – rzucił, znikając za zakrętem. Nie mógł
pozbyć się wrażenia, że dziewczyna do niego podbijała.
Zatrzymał się dopiero przed drzwiami, poprawiając dłonią
niesforną grzywkę.
– Co ja tutaj kurwa robię – jęknął, obracając się wokół
własnej osi jak głupi, nie mogąc zdecydować się na ten jeden konkretny ruch.
Było mu za gorąco. Po co on właściwie tutaj przyszedł? Przecież dostał wolne,
powinien był pójść z klasą na to pieprzone spotkanie i odpuścić sobie
matko–teresowanie w tym ośrodku.
Jebać to. Najwyżej wykręci się, że nie dostał smsa. Albo
powie, że wczoraj padł mu telefon i nie mógł znaleźć ładowarki.
Zapukał, a kiedy jego uszu dotarło ciche ,,proszę’’,
nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Na jego widok brwi Naruto powędrowały w górę, a
sam blondyn odłożył długopis i odchylił się na krześle.
– Domyślam się, że nie przyszedłeś po podwyżkę? – zagadnął,
uśmiechając się bezczelnie.
– Uważasz, że mi się nie należy? – podłapał brunet,
podchodząc do biurka i siadając naprzeciwko chłopaka. Nie umknęły jego uwadze
ani sine cienie pod oczami Naruto, ani blady kolor skóry. Jego twarz wciąż
nosiła ślady po uderzeniu – Dobrze się czujesz? Wyglądasz okropnie – mruknął, krzywiąc się na sam dźwięk troski
w jego głowie. Robi się z niego ciepła klucha czy co?
– Potrafisz pocieszać, nie ma co – odparł blondyn,
pocierając dłońmi zmęczoną twarz.
– Co z twoją matką? – zapytał, nim zdążył się ugryźć w
język. Tak naprawdę, jego matka obchodziła go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Z
reguły kiedy czuł się w stylu ,,powinienem zapytać/powinienem zrobić’’, po
prostu wzruszał ramionami i darował sobie społeczne konwenanse.
– Naprawdę interesuje cię, jak ona się czuje? – zapytał
głosem pełnym zwątpienia, odpakowując cukierka z folii i pakując go sobie do
ust. Kiedy zaproponował jednego brunetowi, ten jedynie pokręcił głową.
– Interesuje mnie, jak ty się czujesz – mruknął Sasuke,
dudniąc palcami w dębowy blat. – Mam na myśli, że chciałem przeprosić za ten
wczorajszy tekst…
– Który?
Sasuke zerknął powątpiewająco na chłopaka siedzącego
naprzeciwko. Nie wyglądał jakby chował do niego jakąś urazę.
– Nie ważne – odparł niechętnie, spuszczając wzrok na swoje
palce. Odkleił rano plastry, by nie musieć się z nimi pokazywać w szkole. –
Dużo ci jeszcze zostało tej roboty?
– A co, chcesz pomóc? – zaśmiał się Uzumaki, segregując
walające się po biurku papiery.
– Co właściwie robisz? – zapytał, podsuwając sobie jedną
kartkę.
– Podliczenia wydatków, robię zamówienia i inne takie tam
duperele. Ale nie zanosi się, żebym dzisiejszego dnia się wyspał.
– Nie wiedziałem, że może być tyle papierkowej roboty z tym
wszystkim.
– Tiaaa. Mama ma większe doświadczenie, pewnie skończyłaby
to wszystko szybciej, ale zatrzymali ja na obserwacji. Będzie dopiero od jutra,
a rano trzeba to wszystko porozsyłać i pozanosić do urzędu.
– W takim razie zabierajmy się do roboty. Im szybciej
skończymy, tym szybciej się prześpisz – zakomenderował, rozsiadając się
wygodniej.
Naruto przyglądał mu się przez chwilę z otwartymi ustami,
zapewne szukając odpowiednich słów. Po chwili jednak przymknął uchylone wargi,
wyginając je w szerokim uśmiechu. Kiwnął głową, po czym wstał z krzesła.
– W takim razie zacznijmy od kawy. Potrzebuję wspomagaczy.
***
Świt zastał ich w biurze. Naruto odpłynął około dwie godziny
wcześniej, przyciskając policzek do plecaka zalegającego na biurku. Brunet
pracował pomału, wsłuchując się w uspokajający, rytmiczny oddech chłopaka.
Czasami łapał się na tym, że zbyt długo się w niego wpatrywał. Czuł, jak ciążą
mu powieki i najchętniej znalazłby jakiś wolny pokój w ośrodku i poszedł się
nieco zdrzemnąć. Wiedział jednak, jak bardzo zależało chłopakowi na tym, by nie
zawieść matki, więc dopił do końca zimną już kawę i odłożył kubek obok
pozostałych, które opróżnili w trakcie tej nocy.
Koniec końców reszta roboty została na głowie Sasuke. Na
szczęście matematyka była jednym z nielicznych przedmiotów szkolnych, na które
chętnie uczęszczał, więc bez zbędnych problemów dokończył uzupełnianie
formularzy.
Odchylił się na krześle, próbując się nieco rozciągnąć, by
pozbyć się bólu zalegającego w dolnej partii pleców. Uśmiechnął się pod nosem
przyglądając się śpiącemu chłopakowi. Jego wzrok zatrzymał się dłużej na
wąskich, uchylonych ustach i przez zaledwie sekundę ukłuła bruneta myśl, jak
cudownie mogłyby smakować, gdyby kiedykolwiek odważył się po nie sięgnąć. Im
dłużej przyglądał się blondynowi, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że
chłopak wygląda przesłodko. Nawet z podkrążonymi oczami i rozczochranymi
włosami, prezentował się niezwykle. Na ustach Sasuke pojawił się uśmiech, kiedy
dostrzegł na nosie śpiącego chłopaka drobne piegi. Czuł się trochę jak
zboczeniec, który podgląda nieświadomą niczego osobę, wyobrażając sobie o wiele
za dużo. Było to zbyt intymne, by przez dłuższy czas czuł się komfortowo. Kiedy
wreszcie odwrócił od niego wzrok, w piersiach zaległa mu tylko pustka. Z reguły
świetnie radził sobie sam, ale właśnie w tym momencie ciężar samotności pojawił
się ze zdwojoną siłą.
Odkąd tylko pamiętał, zawsze był sam. Życie nauczyło go, że
jeśli ma się miękkie serce, to trzeba mieć twardą dupę. Nauczył się żyć z
podniesioną głową, nie odrywać spojrzenia od otaczającego świata i brać
wszystko takim, jakie jest, bez względu na to, ile bólu przynosi. Ale czasem
nawet on marzył, by ktoś był przy nim, kiedy potrzebuje wsparcia. Kogoś, kto
użyczy mu własnej siły w chwili kryzysu, kto pomoże mu stanąć na nogi. Problem
polegał na tym, że Sasuke nigdy nie potrafił wyobrazić sobie siebie z jakąś
dziewczyną. We wszystkich możliwych scenariuszach, które układał sobie w głowie
jako świeżo upieczony nastolatek, kładł spać się przy innym chłopaku. Od dawna
unikał kontaktów z dziewczynami. Były zbyt delikatne, zbyt napastliwe. Ich głos
był zbyt denerwujący, zapach drażnił go w nos lub wywoływał mdłości, a dotyk był…
nie taki.
Dłonie były zbyt drobne, nogi miały zły kształt, twarz za
wąska, paznokcie zbyt długie, skóra za delikatna. Objawów było mnóstwo, ale
wszystkie świadczyły o jednym.
Wtedy nie miał jeszcze pojęcia, co to oznacza. Kiedy szli na
wycieczkę w parach, nie rozumiał dlaczego wolał iść obok chłopca, trzymając się
za ręce. Wtedy i tak wszyscy chłopcy unikali dziewczyn. Później wszystkim się
zmieniło. Wszystkim poza nim. Nie potrafił jedynie pojąć powodu bycia innym. Wiedział jedynie, że nie jest jak
reszta.
Pamiętał moment, w którym rodzice zapytali się go, czy nie
chce im się do czegoś przyznać.
Tak jakby to była jego wina. Jakby przed urodzeniem miał
szansę podjąć decyzję, kim będzie się interesować. Pamiętał też łzy w oczach
matki i furię w oczach ojca. Rozbite naczynia i dźwięk jaki wydała ręka ojca w
kontakcie z jego policzkiem. Pamiętał krew na swoich dłoniach i poczucie bycia
zdradzonym. Ogarniająca panika wymieszana z gniewem, jakiego do tej pory nie
doświadczył. Miał zaledwie trzynaście lat. Dziecko powinno być kochane. Rodzice
powinni mu to przypominać dzień w dzień, bezwarunkowo. Jego potrafili jedynie
wyzywać go od zboczeńców, dewiantów i największych błędów, jakie popełnili w
życiu.
Wsparcie nie polega na opłacaniu psychologów czy zmuszania go
do uczestnictwa w mszy i sakramencie pokuty. Jedyne, za co był im wdzięczny, to
fakt, że nie poddali go egzorcyzmom.
Był inny. Nie dlatego, że pożądał innego chłopaka, ale
ponieważ jego rodzice nie akceptowali go takim, jakim się urodził. Jak można
nienawidzić kogoś za to, że kocha?
Dlaczego był wystawiany na tak ciężką próbę? Dlaczego wolał
ciało blondyna, od wszystkich dziewczyn, jakie do tej pory spotkał? W czym jego
dłonie, twarz, oczy czy usta, były lepsze od tych, które powinny go pociągać?
Gdzie popełnił błąd?
Może naprawdę był jakimś popieprzonym dewiantem, któremu po
prostu nie należało się normalne życie. Może zgrzeszył w poprzednim życiu tak
bardzo, że teraz musiał odpokutować? Najwidoczniej nie był stworzony do
miłości. Potrafił jedynie kochać, ale jego potrzeba bycia kochanym nigdy nie
zostanie zaspokojona. Dożyje późnego wieku. Tak późnego, że zdąży zdziwaczeć w
samotności. Zje go własna gorycz i żal. Wypali jego wnętrze, nie pozostawiając
miejsca innym uczuciom.
Spojrzał ostatni raz na blondyna. Będzie musiał nauczyć się
z nim obcować. Zamknąć swoje serce. Nie mógł sobie pozwolić, by potrzebować
drugiej osoby. Nie wyobrażał sobie, żeby mógł jeszcze kiedykolwiek oczekiwać od
kogoś miłości. Skoro zawiedli nawet jego rodzice, tak samo postąpią inni.
Lepiej po prostu porzucić wszelkie oczekiwania względem życia i przyjmować
wszystko z zimnym wyrachowaniem. Przecież miłość była tylko pustym słowem. Ideą
tak nierealną, jak choćby Bóg, czy bezinteresowność.
Pozwolił sobie na przeciągłe ziewnięcie, nie kłopocząc się
nawet zakrywaniem ust. Zebrał odpowiednie papiery do teczek i wyszedł z
gabinetu, delikatnie zamykając za sobą drzwi, by nie obudzić śpiącego chłopaka.
***
Kolejny dzień w szkole był, jeśli to w ogóle możliwe,
jeszcze większym wyzwaniem. Ostatkami sił walczył z przymykającymi się
powiekami i falami nudności. Był głodny i tak skrajnie wyczerpany, że bez
pomocy Nejiego nie przeżyłby tego dnia. Chłopak co chwilę go szturchał, a kiedy
to nie pomagało, maltretował jego rękę cyrklem, by choć na chwilę odpędzić
senność, w wyniku czego nim skończyły się zajęcia, jego lewe przedramię
pokrywały drobne czerwone kropki. W przerwie wlał w siebie dwie kawy z automatu
i zjadł słodkiego rogalika, ale i tak czuł się jak sparciała guma.
Podciągnął nosem. Wcześniej tego dnia dostał kolejnego smsa
od Naruto, tym razem z podziękowaniami. Przez moment zrobiło mu się gorąco, ale
postanowił sobie, że nie będzie dłużej przejmować się chłopakiem. Nie mógł
sobie pozwolić na jakiekolwiek cieplejsze uczucia względem nowo poznanego
blondyna. Chciał, by ta znajomość kojarzyła się mu wyłącznie z karą.
– Twarda dupa, twarda dupa, twarda dupa – mruczał jak
mantrę, próbując zmusić się do usunięcia z pamięci telefonu ostatniego smsa.
– Nowa dziewczyna? – zagadnął Kiba, przeciskając się obok
niego do automatu z kawą.
– Nie twój interes.
– Miły jak zawsze.
– Głupio pytasz, jak zawsze – odparł zimno brunet, chowając
telefon do kieszeni.
– Wiesz, jesteś chujowo wychowany – skwitował Kiba, marszcząc
gniewnie brwi. – Nie wiem kto cię tak skrzywdził, że nie potrafisz zdobyć się
chociaż na odrobinę grzeczności, ale mogę ci jedynie współczuć – warknął,
ściskając w dłoni skórzany portfel i machając nim w stronę Sasuke.
W brunecie zawrzało. Miał ochotę chwycić za ten jego pusty
łeb i rozbić go o automat. Tłuc tak długo, aż ten pieprzony ignorant zrozumie,
że…
Zamknij się – rzucił
beznamiętnie Neji, stając przed Sasuke i obrzucając Kibę zniesmaczonym
spojrzeniem. – Spadamy? – zapytał bruneta, odwróciwszy się do niego przodem.
– Myślałem, że nigdy nie zapytasz – rzucił ochrypłym głosem,
chwytając za plecak leżący pod jego stopami.
Kiba spoglądał za nimi z wściekłością, dopóki nie zniknęli
na schodach.
***
– Wszystko w porządku?
Mógł się takiego pytania spodziewać po przyjacielu.
Przyglądał się przez dłuższą chwilę jak śnieg tańczy na wietrze, nim ostrożnie
kiwnął głową.
– Problemy rodzinne?
Tego pytania też mógł się spodziewać. Znali się już na tyle
długo, że obaj dostrzegli powielające się w życiu bruneta schematy. Jeśli było
źle, to w 99% zamieszani w to byli jego rodzice.
– Nie tym razem.
Huuga postanowił nie zadawać następnego pytania. Nie był
przygotowany na taką okoliczność, więc zwyczajnie kontynuował wbijanie
spokojnego spojrzenia w twarz przyjaciela.
– Zastanawiałeś się kiedyś, gdzie będziesz za 5 lat? –
Sasuke rzucił nagle z innej beczki, wytrącając rozmówcę z równowagi.
– Skąd to pytanie?
– Jestem ciekaw.
Chłopak wzruszył ramionami, nim odpowiedział:
– Prawdopodobnie pójdę na jakieś studia ekonomiczne, a potem
przejmę firmę po ojcu i spróbuję sobie ułożyć życie z jakimś ułożonym facetem,
który znudzi mi się po kilku latach, przez co okropnie go skrzywdzę –
podsumował, przykładając butelkę z oranżadą do ust i dmuchając, próbując
wydobyć z niej pusty dźwięk. Neji był jedynym przyjacielem, jedyną osobą, na
którą Sasuke mógł kiedykolwiek liczyć. W jakimś stopniu schlebiało to
chłopakowi, chociaż przeważnie się o niego zamartwiał. Pomagał fakt, że Neji
był jedynym homoseksualistą, jakiego
Sasuke znał. Kiedy siedzieli razem, czuł się minimalnie mniej nie na miejscu ze
swoim życiem.
– A ty? – zaryzykował Huuga, odkładając butelkę na parapet i
wyciągając paczkę papierosów. Podsunął ją brunetowi, ale ten odmówił, unosząc
leniwie dłoń.
– Nie wiem.
– Jak zwykle unikasz oczekiwań? Nie można w ten sposób żyć!
Nic nie osiągniesz, jeśli nie nauczysz się planować swojego życia! – żachnął
się chłopak, po czym wsunął sobie papierosa między usta i zapalił od
zapalniczki. Zapuścił się dymem i wypuścił po chwili. Obaj obserwowali, jak
powoli rozwiewał się na wietrze. Sasuke zadrżał, poprawiając kaptur na głowie.
Siedzieli na balkonie w mieszkaniu Nejiego. Idealna pora na wagary.
– Dawno nie widziałem cię takiego żywiołowego – zauważył
brunet, przyciskając nogi do klatki piersiowej i opierając brodę na kolanach.
– Wyglądasz jak emo. Poza tym znajduję w sobie dziwną
energię, kiedy mogę ci pomóc. Jesteś interesującym przypadkiem.
– Powinieneś iść na psychologię – zaproponował Sasuke,
uśmiechając się pod nosem. – Cieszę się, że mogę cię jakoś zabawić.
– Tylko mi tu nie fochaj – poprosił chłopak, kaszląc w
zaciśniętą pięść. – Niech zgadnę. Poznałeś chłopaka, pożądasz go tak bardzo, że
masz ochotę pieprzyć się z nim jak króliki, lub doświadczać zupełnie wyższych
uczuć, ale przez pranie mózgu jakie zafundowali ci twoi pojebani rodzice,
wyobrażasz sobie piekło, nienawiść społeczeństwa, choroby i, o zgrozo,
pieczenie dupy.
– Jestem prawie pewny, że tego ostatniego nie da się uniknąć
– parsknął Sasuke, czując napływającą do ust żółć. – Ale w gruncie rzeczy,
trafiłeś w sedno…
– Jesteś ostro pogrzany. Spójrz na mnie, czy ja ci wyglądam,
jakbym był nieszczęśliwy, umawiając się z chłopakami?
– Widzę, jak się krzywisz, kiedy siadasz po weekendzie w
ławce – mruknął Sasuke, odbierając chłopakowi papierosa i zaciągając się dymem.
Neji posłał mu zirytowane spojrzenie.
– Nie ma na tym świecie nic za darmo.
– To samo mówi twój aktywek? – bąknął Sasuke, uśmiechając
się zwycięsko. Neji nie znalazł kontrargumentu, wiec postanowił zmienić temat.
– Więc, jak ma na imię twój aktywek?
– Nie jest moim aktywkiem. Jest tylko chwilowym
rozproszeniem uwagi.
– Chryste. Rozważałeś kiedyś wstąpienie po liceum do
klasztoru? – zapytał, ale widząc pochmurne spojrzenie bruneta, zaklął szpetnie,
wyrywając mu z dłoni papierosa. – Kiedyś po imprezie po prostu cię przelecę i
nie będziesz już miał wyboru. Będziesz musiał zaakceptować to, kim jesteś. Nie
ma sensu samemu się karać. Poza tym, spójrz na to z innej strony. Za same myśli
Bóg, jeśli istnieje – w co szczerze wątpię, wyjebie cię na zbity pysk, więc
mógłbyś chociaż walczyć o fajne życie na ziemi, zamiast zamartwiać się tym, co
będzie później – podsumował, rzucając niedopałek przez barierki.
Sasuke przeciągnął językiem po zębach, próbując przegryźć
słowa, które padły z ust jego przyjaciela. Wpatrywał się w sypiący śnieg,
próbując przestać myśleć o uśmiechniętej twarzy Uzumakiego.
– Nie będę potrafił. Wiem, że mógłbym kogoś kochać całym
sercem, chcieć w swoim życiu tylko jedną osobę, o którą będę się starać, ale
czasem wydaje mi się, że jestem na tyle zryty, że nie dam się nikomu kochać w
zamian. Nie wydaje mi się to normalne. Powinno być odwrotnie. Powinienem być
dupkiem łaknącym miłości, ale patologicznie okradzionym ze zdolności obdarzania
innych miłością i zaufaniem.
– Ja cię kocham, idioto. Może to nie ten sam rodzaj miłości,
ale skoro ja daję radę, to ktoś inny na pewno też sobie poradzi.
Brunet przyglądał się przez chwilę przyjacielowi, z
uśmiechem błąkającym się mu na ustach.
– Ja ciebie też kocham. Czy możemy pominąć element z
przytulaniem i udawać chociaż przez chwilę, że nie jesteśmy aż takimi ciotami?
– zapytał, uśmiechając się już szeroko.
Neji burknął coś niewyraźnie, po czym podźwignął się na nogi
i podszedł do drzwi.
– Chodź. Mama wczoraj zrobiła zupę. A jak jeszcze raz
nazwiesz mnie ciotą, to skopię ci dupsko.
– Kocham zupy twojej mamy – przyznał Sasuke, podążając za
chłopakiem.
– Żebyś się nie przyzwyczaił, jestem prawie pewien, że zupy
mojej mamy nie kochają ciebie – podsumował, kręcąc z politowaniem głową.
– Trudno. W tym konkretnym przypadku, nie będę się
przejmować.
***
Wieczór spędził w ośrodku. Naruto nie pojawił się tego dnia
nawet na moment, zapewne odsypiając zarwaną noc. Sasuke nawet ucieszył się z
takiego obrotu spraw, nie musiał przynajmniej zadręczać się chorymi myślami,
jakie pojawiały się ilekroć blondyn przemykał mu przed oczami. Z drugiej jednak
strony czuł się nieco wyobcowany. Z całego personelu Naruto był jedyną osobą, z
którą zamienił więcej niż jedno zdanie. Pomijając oczywiście jego matkę, z
którą – o dziwo, nie miał ochoty rozmawiać. Nie było to spowodowane jego
niechęcią, po prostu ciężko było sympatyzować z kimś, kto sprawował kontrolę
nad wymierzoną ci karą. Niemniej jednak było w kobiecie coś, co budowało w brunecie
respekt. Doprawdy, dziwnie było kogoś szanować. Nawet, jeśli był to jedynie
malutki zalążek szacunku, z którym Sasuke nie bardzo potrafił sobie poradzić.
Wyszedł z pokoju, który miał przygotować na przybycie nowej
osoby i ruszył w kierunku biura pani Uzumaki. Zatrzymał się z dłonią na klamce,
po czym uśmiechnął się kwaśno i zapukał dwa razy, po czym wszedł do gabinetu.
– Podobno chciała mnie pani widzieć – zaczął, podchodząc do
jej biurka i siadając naprzeciwko.
– Widzę, że lepiej idzie ci już obsługa drzwi. Następnym
razem spróbuj zapamiętać, że konwenanse społeczne każą człowiekowi czekać na
zaproszenie do środka.
– Postaram się zapamiętać – sarknął. – Wolno się uczę.
– Jestem całkiem zadowolona z postępów – odparła wpatrując
się w niego intensywnie. Może to tylko jego wyobraźnia, ale wydawało mu się, że
kobieta ledwo panuje nad unoszącymi się w górę kącikami ust. – Chciałam ci
podziękować za ostatnią… reakcję. Cieszę się, że tak sprawnie zareagowałeś.
Chciałam, byś wiedział, że zgłosiła się do mnie kuratorka, dopytując o szczegóły twojego zachowania, ale na razie
nie masz się czym przejmować – oznajmiła, nie kryjąc dłużej uśmiechu. –
Dziękuję za pomoc, Sasuke.
– Nie zrobiłem tego dla pani – mruknął, mrużąc podejrzliwie
oczy. Jeśli słowa, które padły z ust chłopaka, wywołały u Kushiny zdziwienie,
nie dała tego po sobie poznać. Zamiast tego pokiwała jedynie głową, jakby
wszystko rozumiała.
– Naruto nie powinien patrzeć, jak jego matka dostaje baty –
wyjaśnił, jakby tego od niego oczekiwano.
– Cóż, nie wiem, czy cieszę się, że postrzegasz to w ten
sposób, ale koniec końców i tak dziękuję za pomoc – powiedziała to, a na jej
usta wpłynął szeroki uśmiech. Podobny do tego, jaki zauważył u Naruto.
Ta konwersacja robi
się coraz dziwniejsza.
– Jeśli to wszystko, to już pójdę. I tak powinienem zbierać
się do domu.
Kushina pokiwała głową i posłała mu kolejny dziwny uśmiech.
Chyba się we mnie nie
zakochała, co? Nie chciałbym ojcować Naruto.
– Dobranoc, Sasuke.
– Mhm. Do jutra – rzucił za sobą, domykając pomału drzwi.
***
Gdy wieczorem otworzył drzwi z zamiarem wyrzucenia śmieci,
zastygł w bezruchu, widząc przed wejściem uśmiechniętego blondyna.
– Cześć, Sasuke!
– Co ty tutaj robisz? – warknął, odruchowo zamykając za sobą
drzwi. Jego matka leżała pijana w salonie, więc to naprawdę nie była odpowiednia chwila na wizyty.
– Wybrałem zły moment?
– Jakby kiedykolwiek był dobry – wyrzucił z siebie, zerkając
ukradkiem na czteropak piwa w siatce niesionej przez Naruto. Wyminął chłopaka i
wyszedł na podjazd, by wyrzucić śmieci. Chłopak podążył za nim, nie przestając
się uśmiechać.
– Macie dziś jakiś szczękościsk w swojej Uzumakowatej
naturze, czy próbujecie mnie przestraszyć? Bo jesteście na dobrej drodze…
– Chciałem podziękować. Za pomoc tej nocy i wysłanie za mnie
dokumentów.
– Skąd pomysł, że je wysłałem? – zapytał, z satysfakcją
obserwując jak chłopak się zapowietrza.
– Eee…
– Wysłałem. Ale jak tak dalej pójdzie, to twoja rodzina
będzie mieć u mnie dług wdzięczności wielkości syfa na twoim nosie.
– Nie mógłbyś chociaż udawać, że wyglądam świetnie i nie ma
się do czego przyczepić? Czuję się jak mocno wykręcona szmata – burknął
blondyn, marszcząc czoło.
– To widać – przytaknął, uśmiechając się lekko.
– Nadal nie skumałeś, prawda? – na usta blondyna powrócił
szeroki banan, od którego nie mógł odwrócić wzroku.
– Skumałem, ale szkoda byłoby odpuścić w takim momencie –
wyjaśnił, próbując się usprawiedliwić.
– Pomyślałem, że się napijemy i pogadamy, czy coś – zaczął
niepewnie Uzumaki, a na jego policzkach wykwitł jasny rumieniec. W brzuchu
Sasuke pojawiły się dziwne sensacje.
Czy tylko mi jest tak
gorąco?
– U mnie nie bardzo są na to warunki…
– No to może wpadniesz do mnie? – zaproponował Naruto,
przekładając siatkę do drugiej ręki.
– Daleko?
– Nie bardzo.
– W ogóle, skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? – zapytał,
ruszając za Uzumakim, który nie czekając na odpowiedź odwrócił się na pięcie i
zaczął iść przed siebie.
– Przeczytałem twoje akta w biurze mamy.
– Jak… Znaczy…
Wszystko?
– Uhum – przyznał blondyn, świadomy wściekłego spojrzenia
wiercącego mu w plecach dziurę.
Ciekawski skurczybyk.
Cudne :3 dlugosc tez satysfakcjonujaca i jak zwykle zakonczone w momencie, po ktorym nie mozna sie doczekac nastepnego rozdzialu.
OdpowiedzUsuńNo Sasu ma niezle sprany mozg, ale mam nadzieje, ze Uzumaki go troche naprostuje bo przydaloby mu sie male przeszkolenie.
Weny zycze i pozdrawiam =3
No cóż,jest tak cudnie i zajebiście,że no po prostu nie wiem jakich użyć slów,żeby wyrazić swój zachwyt.Masz taki nieziemski talent,czemu nie napiszesz jakiejś książki,bylaby bestselerem,tak,tak,jakem twoja wierna czytelniczka,wiem co piszę i wiem ,że twoje sasunaru w ciszy mroku to coś tak pięknego i wzruszającego,to po prostu sztuka .literacka,jak dla mnie doskonała w fabule!Życzę mnóstwo veny i czasu na pisanie tych cudności.Jesteś wielki w tym co robisz!
OdpowiedzUsuńcud,miód i orzeszki :)
OdpowiedzUsuńjuz dawno nie czytałam tak dobrego tekstu (nie liczac innych twoich opo ;) ).
'zryta bania' Saska łepie za serducho i zmusza do współczucia. Miejmy nadzieje ze Pan Wieczny Optymista Naruto pomoże mu z t tym wszystkim.
Czekam na wiecej i zycze weny :3
Lu
szczerze to warto było czekać, rozdział wspaniały :3 jak zwykle zresztą
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać ciągu dalszego, to jest chyba jedyne niezakończone opowiadanie jakie czytam, dlatego skończ jak najszybciej xD
weny życzę :3
ej! więcej! w koncu ruszyłes z tym pisaniem:D a i zasadzam porządnego kopa co bys przeniosł resztę "W mroku...."! o! no bo mi brakuje jak po raz kolejny czytam :P
OdpowiedzUsuńZarąbiste :D kocham to co piszesz i przesledzilam wszystko xD nic mi nie pozostało tylko czekać na więcej i życzyć ci weny ^^ (mało oryginalnie wiem xD )
OdpowiedzUsuńGruszka
Chce więcej i więcej :D
OdpowiedzUsuńP.S. Odezwała się ta co pisze komcia z takim opóźnieniem ;)
Ale i tak uwielbiam każde zdanie, które wyszło spod twojej ręki.
Nie mogę się doczekać dalszej części więc życzę weny, abyś mógł już wkrótce zaserwować nam kolejny kęs tego cudownego opowiadania ;)
Pozdrawiam, Lena
Witam,
OdpowiedzUsuńhaha Naruto pomaga mamie to i ma łatwy i szybki dostęp do informacji...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
O cholercia. Aż mi się gorąco zrobiło, jak czytałam ten rozdział. Jest wspaniały, czekam na następny. Bardzo ciekawa historyjka o życiu Sasuke. Biedaczek z niego. Naruto złożył mu bardzo ciekawą propozycję. Czy u niego w domu wydarzy się coś? Jeśli wiesz, o co mi chodzi... ^^
OdpowiedzUsuńŻyjesz? ^^
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ? :3
OdpowiedzUsuńCo z kolejnymi rozdziałami? *^* (+ciekawi mnie, co było w aktach Sasuke x.x)
OdpowiedzUsuńAutorze daj o sobie znać. Najlepiej nowym rozdziałem czegokolwiek, nie potrafię zdecydować, wszystko mi się podoba !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Leń patentowany. W wakacje się obija, pewnie ogóry kisi w słoikach, a rozdziału ni ma! Skandal! Do prokuratury!
OdpowiedzUsuńBry. Już koniec września... Tęsknimy...
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdrogi autorze... no cóż tak wiele czasu upłynęło od ostatniego rozdziału.... a tu nic nawet słowa od Ciebie..... mam nadzieję, że jednak o tym opowiadaniu nie zapomniałaś.... bo ja tęsknię za Twoją twórczością...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Proooszę! Dodaj coś, bo nie mogę się doczekać! <3
OdpowiedzUsuń#autorbezserca, ludzie czekają, a On sobie w kulki leci -.-
OdpowiedzUsuńOhoho, to piwo będzie ciekawe :3
OdpowiedzUsuńUchiha jest wredny, chamski i przy okazji cholernie słodki... Czyli dokladnie taki jakiego lubię :D
OdpowiedzUsuń