Rozdział czternasty – część druga
Wpadłem do swojego pokoju, susząc ręcznikiem włosy. Moje bose
stopy obijały się głośno o panele podłogowe, rozgrzebując ciuchy leżące na
podłodze. Odrzuciłem niedbale ręcznik na krzesło i zacząłem szperać w szafie, w
poszukiwaniu jakichś lepszych ubrań. Moim wyborem okazały się granatowe jeansy
i szara cienka koszulka z długim rękawem. Wybrałem jeszcze jakieś mniej sprane
stopki i zbiegłem na dół, szukając swoich butów – to mnie akurat zawsze
dobijało. Kiedy w domu jest aż tyle osób, nie sposób czegokolwiek znaleźć.
Gdy byłem już gotowy, narzuciłem wcześniej spakowaną torbę
na ramię i otworzyłem drzwi.
Po chwili byłem już w trasie. Strasznie grzały mnie
policzki, a słońce rozkazało moim powiekom natychmiastowe zamknięcie.
Z każdym krokiem coraz bardziej mnie mdliło – a kiedy tylko
znalazłem się przed domem Uzumaki’ego, poczułem się, jakby doskwierała mi
straszna biegunka.
Westchnąłem głośno, wsadziłem ręce do kieszeni i ruszyłem
wybijając się z pięty do wejściowych drzwi. Po chwili rozterki i wewnętrznego
monologu, gdzie karciłem sam siebie za debilność, tkliwość, brak odwagi i
płonne nadzieje, puknąłem niedbale z trzy-cztery razy i czekałem, dopóki z
drzwi nie wyskoczył na mnie uśmiechnięty młotek.
- Yo – rzuciłem, starając wyglądać na spokojnego, chociaż aż
cały chodziłem w środku, a szczęką szorowałem po betonowym schodku.
- Siemka. – powiedział wesoło, a mnie aż skręciło w środku.
– właź, zaniesiesz mnie na górę. – dodał, machając ręką na schody. – Znaczy,
żartuję tylko, już jakoś sobie radzę. – dodał, pewnie przez moją minę.
Cokolwiek nie staram się wyrazić, zawsze wyglądam jakbym polizał żabę.
Dnoooooo.
Ruszył przodem, pokonując w zaskakującym tempie trzy
pierwsze schodki. Faktycznie, tym razem jakoś mu to szło. Nawet się przy tym
śmiał, wystawiając język w największym skupieniu.
Ma bardzo fajny język….usta zresztą też….
Zażenowany własnymi myślami, podążyłem jego śladem, jednak
od razu tego pożałowałem…
No bo….tyłek też ma fajny, pomijając już to, że akurat na
wysokości mojej twarzy.
Boże,…za co ty mi to robisz?
Westchnąłem głośno, ale on chyba źle to zrozumiał, bo od
razu przeprosił, że wstrzymuje mi drogę.
- Nic się nie stało, po prostu coś sobie przypomniałem, ot
co. To nie dla ciebie było tym razem to westchnięcie.
- Eeee. Okey. Dobrze się czujesz? Jesteś trochę czerwony. –
zauważył.
Jak zwykle w takich sytuacjach, tylko spuściłem wzrok i
wzruszyłem ramionami. Nie lubię, jak ktoś widzi mnie zawstydzonego
czy….napalonego….
Po chwili on także wzruszył ramionami i kontynuował tułaczkę
na szczyt.
Jebane pośladki…..
***
- Czuj się jak u siebie. – mruknął, oklapłszy na groszkowej
kanapie. Usiadłem obok niego i dałbym sobie rękę uciąć, że wyglądałem jak jakaś
cnotka, dziewica…..
Kolana blisko siebie, dłonie położone na tychże kolanach,
głowa spuszczona a policzki zarumienione.
Długo zajęło mi dojście do siebie, a ramię Uzumaki’ego
stykające się z moim tylko mi przeszkadzało, powodując dreszcze na całym moim
ciele.
Cholercia….
- Na pewno wszystko okey? – upewnił się kolejny raz, kiedy
kiwnąłem głową na tak.
Sięgnąłem do torby, wykładając na ławę zeszyty, a Uzumaki
przyniósł z szafki podręczniki.
- No to dawaj, z czym masz problem?
- Z matematyką. – odparłem, rżnąc głupa.
- Nooo, nie domyśliłbym się. – zachichotał, dzięki czemu
mięśnie mojej twarzy lekko się rozluźniły.
Zawsze gdy był TAK blisko, byłem spięty do granic
możliwości. Westchnąłem.
Szit!
Później było już tylko coraz lepiej. Wraz z biegiem czasu,
zacząłem lekko się rozluźniać, kolano i łokieć Uzumaki’ego, które wcześniej tak
bardzo drażniły, teraz zdawały się być idealnie na swoim miejscu.
Ciepło bijące od jego ciała nadal było nie do zniesienia,
ale uśmiech, który nie schodził mu z twarzy rekompensował aż nadto.
Kolejny raz pokiwałem głową, zamazując swój błąd i pisząc
obok prawie poprawne rozwiązanie.
Um….wiecie…. ja NIGDY nie lubiłem matematyki.
Ale gdyby każda lekcja matmy miałaby tak wyglądać….
No, sami rozumiecie.
Gorzej było, kiedy odwracałem głowę w stronę jego twarzy.
Starałem się wyciągnąć z tego spotkania jak najwięcej, ale gdy tylko na niego
spoglądałem, mój wzrok sam padał na jego malinowe usteczka, ułożone w tak
pięknym uśmiechu i biały garniturek ząbków, które tak często do mnie szczerzył.
- Sasuke… Sasuke! – usłyszałem, jakby z pod wody. To Naruto
coś do mnie mówił.
- Eeee? – odparłem, jak zwykle popisując się swoją
inteligencją i powagą.
- Na pewno wszystko z tobą dobrze? Wydajesz się….rozpalony.
– bąknął, podnosząc jedną brew.
Napalony, młocie, napalony, a nie rozpalony.
Czy to naprawdę tak ciężko zauważyć?
Jak tak dalej pójdzie, to rzucę się na niego, przycisnę do
kanapy i będę go bawić aż do rana…Kuso.
Sam już właściwie nie wiem, co do niego czuję. Szaleję,
szaleję, szaleję. Czuję, że zaraz spłonę, stopię się, rozpłynę czy temu podobne
armageddony…
Czy go kocham? Czy pożądam?
Chciałbym spędzać z nim każdą wolną chwilę, siedzieć przy
nim w szkolnej ławce, budzić się obok i przy nim zasypiać. Słuchać godzinami
jego głosu, być zapisanym w jego telefonie jako ,,Misiu’’, ,,Kotek’’,
,,Kochanie’’ czy jak tam jeszcze nazywają się zakochani ludzie.
Chyba go kocham.
Naruto, domyślasz się? – monologowałem nadal w mojej głowie.
- Domyślam się… - DOMYŚLA SIĘ!? Czy ja to powiedziałem na
głos? – że jesteś zmęczony… - uff. Szczęka mi opadła. – masz już dosyć?
- Nie, wszystko w porządku. To przez ten upał.
- Oki. No więc, jedyne o czym zapomniałeś, to kolejność
działań… Ten nawias powinieneś znieść już, bo tylko przeszkadza i… - ostro
szturmował moją głowę mądrością.
Kiedy doszedł do końca przykładu omawiając go i rozpisując
się na marginesach, jego język powędrował po wargach, lekko je nawilżając.
Czy ty musisz być aż tak cholernie seksownie – wyuzdany?
Czy po prostu nie zdajesz sobie z tego sprawy!?
Zaklinam cię, Uzumaki. Jeśli jeszcze raz obliżesz tak te
usta kiedykolwiek, to raczej się nie powstrzymam przed wbiciem swoich warg w
twoje słodkie usta.
Muszę przyznać… że cholernie się podnieciłem, co nie bardzo
mi się spodobało.
- Mogę skoczyć do toalety?
- Jasne. Mówiłem, żebyś się czuł jak u siebie.
- Oki. – mruknąłem, po czym skierowałem się do kibelka.
Kiedy tylko znalazłem się za drzwiami, zamknąłem je na klucz i oparłem się o
drzwi.
Oddychałem szybko, a żar w klatce rozprzestrzeniał się na
wszystkie….członki.
Podszedłem do lustra, rozpiąłem rozporek i obsunąłem lekko
bokserki. Spoglądając na bruneta w lustrze, chwyciłem lekko swojego penisa,
obsuwając skórkę. Cicho jęknąłem, po czym skarciłem się w duchu. Przygryzłem
lekko dolną wargę, by nie powtórzyć tego błędu. Jeśli Uzumaki tutaj podejdzie,
to będzie żenada na całego.
A kiedy tylko to sobie uzmysłowiłem – podnieciłem się
jeszcze bardziej.
Dążąc do spełnienia, zacząłem szybciej poruszać dłonią po
całym penisie.
Lustrzany obraz mnie, obiągającego sobie na dobre w cudzej
łazience, rozgrzał mnie do białości.
Było ze mną źle – już dawno nie byłem tak rozpalony i
zdesperowany. Stało się jeszcze gorzej, gdy przed oczy wpłynął mi obraz
Uzumaki’ego, przebierającego się po lekcji wf-u.
Jego drobne pośladki opięte błękitnymi bokserkami, delikatne
ręce i spierzchnięte usta. Płaski, opalony brzuch i delikatnie zarysowana
klatka, lekko zroszona potem.
Wystarczyło jeszcze parę ruchów, bym z głośnym jękiem
doszedł w dłoni. Palce zlepione spermą nadal spazmatycznie ruszały się na
trzonie mojego penisa.
Kiedy już do siebie doszedłem, spłukałem pod kranem dłonie i
obczyściłem ślady niedawnej czynności, po czym podciągnąłem i zapiąłem spodnie.
Opłukałem jeszcze twarz chłodną wodą i wytarłem się w
błękitny ręcznik na wieszaku.
Nie okazało się to dobrym pomysłem – już po kolorze mogłem
zgadnąć, że należy do Naruto, a jego zapach na nim na nowo mnie rozgrzał.
Jednak, nie tracąc czasu, spłukałem dla niepoznaki wodę w sedesie i wróciłem do
salonu, gdzie Uzumaki smyrał coś po zeszycie stępionym ołówkiem.
Wróciliśmy do nauki. Obecność Uzumaki’ego wraz z całą jego
cielesnością niepomiernie drażniło mnie, jak i radowało.
Prawie śniłem na jawie: widziałem siebie na tej groszkowej
kanapie, obejmującego blondyna z jego bosymi nogami na moich kolanach, gdy
oglądamy jakiś denny serial. Jak zwykle towarzyszył mu szeroki uśmiech, a i ja
miałem bardzo zadowoloną twarz.
Oj Uzumaki, nim skończysz siedemnaście lat tak cię
zbałamucę, że będziesz poruszać się przez baaaardzo długi czas o kulach.
Łał…naprawdę tak pomyślałem?
Jestem bardziej pieprznięty niż myślałem…
Niebawem dobrnęliśmy do końca materiału. Byłem zdumiony, że
mimo tych ust, tego ciepła bijącego od niego i zapachu jego włosów zdołałem
skupić się na tyle, że większość zrozumiałem.
- Łał. Przerobiłem z tobą w te dwie godziny chyba półroczny
materiał z matematyki. – mruknąłem, z lekkim uśmiechem.
- Nie no, aż tak szybki nie jestem. – odpowiedział, głośno
się śmiejąc. – To jak, bierzemy się za malowanie? W ogóle śpisz dzisiaj ze mną?
– zapytał.
Zamurowało mnie. Naprawdę spytał się, czy chcę z nim spać?
Um.Eee.Yyy.UPS!?
Chyba znowu się zaczerwieniłem.
- C..c.co? – wyjąkałem.
- Zapytałem, czy bierzemy się za malowanie i czy śpisz
dzisiaj u mnie?
Jak widać, głodnemu chleb na myśli…
Uff. Co ja bym zrobił, gdyby naprawdę mi to zaproponował?
Mocny to ja tylko w gadaniu najwyraźniej jestem…
- Eee, okey. – mruknąłem, wzruszając ramionami.
- Dobra, to chodź machniemy jakąś kolację, bo jestem
strasznie głodny. – zamruczał, na potwierdzenie czego głośno zaburczał jego
brzuch.
- Hah. Prowadź. – poleciłem, udając się za nim. Po chwili
strasznie tego pożałowałem, bo znowu szedł przede mną ten pieprzony….tyłeczek.
Grrrrrrr!
Może byś tak trochę nim pobujał? – poprosiłem mentalnie, ale
chyba nie usłyszał.
Szkoooooda…
Uzumaki wyrwał do przodu, otwierając z rozmachem drzwi
lodówki. Po chwili podał mi masło, pomidory, jakiś ser i tego typu rzeczy.
- Przynajmniej trochę cię utuczę. – bąknął, co skwitowałem
kwaśnym grymasem twarzy.
- Gdzie trzymasz chleb?
- W chlebaku….
- Yyyy…dobra, mogłem się domyślić. – palnąłem, stukając
sobie plaszczaka w czoło.
Wyjąłem chleb, pokroiłem parę kromek i wziąłem się za
smarowanie. Uzumaki w tym czasie trochę poszwędał mi się za plecami, po czym
stanął obok mnie, położył deskę na blacie i sięgając mi przez ręce, tak, że w
nos drażniły mnie jego włosy, złapał za pomidora i zaczął go kroić.
***
Kiedy kanapki już były gotowe, rozsiedliśmy się na uprzednio
rozłożonej kanapie i włączyliśmy sobie film na DVD. Uzumaki upierał się na jakiejś
bajce, ale ostatecznie obejrzeliśmy Bibliotekarza 3.
Chyba mój wybór był jednak lepszy od tych jego kreskówek.
Cały film leżeliśmy obok siebie, nasze ręce cały czas były w
kontakcie, a nasze stopy co chwila się smyrały.
Powoli na nowo zacząłem się podniecać, co strasznie mnie
zażenowało. Położyłem sobie rękę na kroczu, żeby niczego nie zauważył, bo nie
zamierzałem znowu jęczeć w jego łazience…. A przynajmniej nie zamierzałem tam
jęczeć samemu.
Uzumaki zdawał się nic nie dostrzegać, tylko nadal zajadał
się kanapkami.
Jak on może być tak szczupły, jedząc aż TYLE!?
- Ty wiesz, odłóżmy to rysowanie na kiedy indziej. Mamy
jeszcze cały tydzień, a ja totalnie straciłem ochotę na robienie czegokolwiek
innego od byczenia się. – mruknął, przeciągając się na łóżku. Jego nadgarstki
złączyły się nad głową, a dół koszulki podwinął się na tyle, że mogłem na nowo
podziwiać jego płaski brzuch.
Jego skóra jest niesamowita. Nigdy nie widziałem tak
zadbanej, delikatnej, ładnie opalonej skóry….
On… Jest cholernie…. wkurzająco….seksowny…
- Idę się myć. – powiedziałem po chwili. Miałem dwa
wyjścia…albo pomimo zażenowania, naprawdę czuć się jak u siebie i uciec od
tego…. Wyczuwalnego w powietrzu seksu, albo siedzieć tutaj nadal, będąc
w środku totalnym wrakiem, i tylko wypatrywać momentu, gdy naprawdę się na
niego rzucę.
- Oki.
- Masz jakiś ręcznik czy coś? Nie wiedziałem, że będę u
ciebie nocować.
- Um, możesz użyć mojego, ten błękitny. – powiedział,
wzruszając ramionami.
Wolałbym nie, bo to mi wcale nie pomoże odgonić ,,mroczne’’
myśli.
- Okey. – mruknąłem olewatorsko, po czym obróciłem się na
pięcie i dałem dyla na górę.
Kiedy tylko zatrzasnąłem drzwi, sytuacja z popołudnia się
powtórzyła – stanąłem przed lustrem i zacząłem sobie dogadzać.
Kiedy już wziąłem prysznic i zmyłem z siebie cały brud dnia
dzisiejszego, łącznie z wyuzdanymi zabawami ze swoją ręką w cudzej toalecie,
wyszedłem z kabiny i drżącymi rękoma sięgnąłem po ten….błękitny, szatański
ręcznik.
Wiem, wiem. Nie powinienem był podstawiać go sobie pod nos,
ale….
On tak cudownie pachniał Uzumaki’m, że gdybym miał pod ręką
swoją torbę, to bym go sobie spakował i udawał przed nim Greka.
Wytarłem się w ten ręcznik, przeciągając maksymalnie czas,
jaki mi to zajęło.
Może uznacie to za głupie, ale naprawdę chorobliwie
chciałbym mieć coś, co należy do niego… Jakby taką… maskotkę.
Obwinąłem się ręcznikiem i poszedłem do salonu.
- Eee, Naruto?
- Hmm? – zapytał, wlepiając gały w kreskówkę. Po chwili
odwrócił wzrok na mnie i wyczekująco się na mnie spoglądał.
Chyba znowu puściłem buraka.
- Masz pożyczyć mi coś na noc?
- Mhm. Tylko, albo trochę poczekasz, bo mam niesprawną nogę,
albo pójdź do mnie i sobie coś wybierz, oki?- zapytał.
- Jasne. Dzięki.
- Mhm.
Odwróciłem się, ale nadal czułem na sobie jego wzrok. Z
jednej strony cholernie mi się to spodobało i pragnąłem cały się wyprężyć i
spuścić z siebie ten ręcznik, a z drugiej strony chciałbym być ubrany i lekko
się zgarbić.
Czmychnąłem na górę, do jego pokoju. Dopadłem pierwszą
lepszą szufladę.
Super, wszystkie jego bokserki są albo jasno-niebieskie,
błękitne, pomarańczowe lub czarne.
Nie musiałem długo się zastanawiać – chwyciłem za czarne.
W tym samym momencie moim oczom ukazały się błękitne
stringi.
Czy Uzumaki może być aż tak….fajny? – zapytałem sam siebie.
Nie doczekałem się odpowiedzi.
Rozciągnąłem je sobie w dłoniach, ale lewa ręka za szybko
puściła i strzeliłem sobie w palec wskazujący drugiej ręki.
- Auuu.
- Co robisz? – usłyszałem Uzumaki’ego zza moich pleców. – Eeee.
Mogłem to przewidzieć. – mruknął lekko zażenowany. – To miał być ,,sweet’’
prezencik od Sakury i Ino… Nigdy tego nie nosiłem….! – palnął szybko na jednym
wdechu, a całe jego policzki oblały się szkarłatem.
- A szkoda. – bąknąłem cicho, uśmiechając się pod nosem.
- Eeeee….- wydusił z siebie z rozszerzonymi gałami.
- Oj, jaja sobie robię. Swoją drogą, ciekawe jakbyś w nich
wyglądał. – palnąłem, głośno się śmiejąc.
- Raczej nigdy mnie tak ubranego nie zobaczysz. – jęknął,
wyrywając mi majteczki z dłoni i wkładając je do szuflady. Szybko ją zasunął. –
Masz co chcesz, to nie szperaj mi tu dłużej.
- A co, chowasz tu jeszcze coś? – zapytałem, na co jego oczy
tylko się powiększyły.
- Eeee…Yyyy.. NIE! – bąknął, mocno podenerwowany.
- Spoko. Ale mógłbyś wyjść? Chciałbym się spokojnie
przebrać… A właściwie ubrać.
- Eeee.. Ale jak tylko wyjdę, to ty zaczniesz szperać mi po
pokoju… - poskarżył się.
- Dobra, chcesz to stój tutaj i patrz. – zacząłem, lekko
obsuwając ręcznik.
Niesamowitą frajdę sprawiła mi mina zaskoczenia u
Uzumaki’ego. Po chwili jednak uciekł, oblewając się jeszcze większym rumieńcem.
Wiecie… Szkoda, że nie został.
Wsunąłem na siebie szybko jego bokserki i w kolejnej
szufladzie znalazłem sobie białą koszulkę. Wciągnąłem ją szybko przez głowę.
Nie chciałem wyjść na chama, toteż wyszedłem z jego pokoju,
nie szperając w nim więcej. Zbiegłem szybko do salonu, gdyż było mi zimno w
moje bose stopy. Rozłożyłem się na kanapie i oglądałem bajkę, którą pozostawił
Uzumaki. Jego samego tutaj nie było, czego przyczyną była woda lejąca się w
łazience. Brał prysznic.
Przyszedł po dwudziestu minutach. Mokre złociste kosmyki
lepiły mu się do twarzy i nareszcie nie stały aż tak bardzo.
Z tak zaczesanymi włosami wyglądał naprawdę…hot…
Jednak ten geniusz nie wpadł na pomysł, że jego kumpel może
okazać się gejem i ma ochotę na seks, toteż ubrany w same błękitne bokserki
rozsiadł się wygodnie po turecki obok mnie, przyłączając się bez słowa do
oglądania kreskówek.
Powiedziałem, przyłączył się?
Chodziło mi, że… Kiedy on zaczął oglądać bajki, ja zacząłem
oglądać…jego.
Kolejna fala dreszczy zalała mnie, kiedy jego stopa
połaskotała mnie po kolanie.
Przez ten widok, jego ciepło i jeszcze wyraźniejszy zapach
podnieciłem się na nowo, burząc swój stoicki spokój.
Odwróciłem się na bok, plecami do niego i zamknąłem oczy.
- Branoc młotku.
- Mhm. – mruknął, przylepiony do telewizora. Tego jeszcze
brakowało, żeby zaczął go lizać.
***
Na moje oko było około pierwszej w nocy, kiedy wyłączył
telewizor. Nie mogłem zasnąć, czując go tuż za plecami. Nie mówiąc już o tym,
że kiedy się kładł, to jego ręka zjechała mi przypadkiem po tyłku.
Wrrrr….
***
Minęła jeszcze godzina, może trochę więcej, kiedy poczułem
jak czyjeś dłonie oplątują mnie w pasie.
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Gwh- wyjęczał przy mojej szyi, owiewając mnie gorącym
powietrzem. – dyghyschuu.
Czy on powiedział Tygrysku?
Nigdy nie słyszałem, żeby zakochani ludzie tak do siebie
mówili… No, nie licząc filmu o Spider – Manie, ale strasznie mi się to
spodobało.
Naruto, chciałbym być twoim Tygryskiem, bo….
Kocham Cię.
Przesłodkie zakończenie <3
OdpowiedzUsuńSasuke... Dogadzanie sobie w łazience o_O Nigdy bym na to nie wpadła >.<
Zajebiste *o* Zakończenie epickie ^^ fajne dreszcze przy czytaniu były? Były ^^ (tak mocne że czasem bloały ;-;)
OdpowiedzUsuńNie moge przestać się uśmiechać, to twoja wina!~ XD
Nie nie, to raczej dobrze xd
Ale mam worki pod oczami o_O mogłam nie czytać do 6 nad ranem xD
Ale szczerze? Nie żałuje. Tego co moge żałować to to że usnełam ;-;
Pozdrawiam.
Oj Uchiha, nie ładnie... Jak zawsze świetnie ;)
OdpowiedzUsuń