środa, 9 stycznia 2013

Rozdział czternasty cz.2


Rozdział czternasty – część druga

Wpadłem do swojego pokoju, susząc ręcznikiem włosy. Moje bose stopy obijały się głośno o panele podłogowe, rozgrzebując ciuchy leżące na podłodze. Odrzuciłem niedbale ręcznik na krzesło i zacząłem szperać w szafie, w poszukiwaniu jakichś lepszych ubrań. Moim wyborem okazały się granatowe jeansy i szara cienka koszulka z długim rękawem. Wybrałem jeszcze jakieś mniej sprane stopki i zbiegłem na dół, szukając swoich butów – to mnie akurat zawsze dobijało. Kiedy w domu jest aż tyle osób, nie sposób czegokolwiek znaleźć.
Gdy byłem już gotowy, narzuciłem wcześniej spakowaną torbę na ramię i otworzyłem drzwi.

Po chwili byłem już w trasie. Strasznie grzały mnie policzki, a słońce rozkazało moim powiekom natychmiastowe zamknięcie.
Z każdym krokiem coraz bardziej mnie mdliło – a kiedy tylko znalazłem się przed domem Uzumaki’ego, poczułem się, jakby doskwierała mi straszna biegunka.

Westchnąłem głośno, wsadziłem ręce do kieszeni i ruszyłem wybijając się z pięty do wejściowych drzwi. Po chwili rozterki i wewnętrznego monologu, gdzie karciłem sam siebie za debilność, tkliwość, brak odwagi i płonne nadzieje, puknąłem niedbale z trzy-cztery razy i czekałem, dopóki z drzwi nie wyskoczył na mnie uśmiechnięty młotek.

- Yo – rzuciłem, starając wyglądać na spokojnego, chociaż aż cały chodziłem w środku, a szczęką szorowałem po betonowym schodku.

- Siemka. – powiedział wesoło, a mnie aż skręciło w środku. – właź, zaniesiesz mnie na górę. – dodał, machając ręką na schody. – Znaczy, żartuję tylko, już jakoś sobie radzę. – dodał, pewnie przez moją minę. Cokolwiek nie staram się wyrazić, zawsze wyglądam jakbym polizał żabę. Dnoooooo.

Ruszył przodem, pokonując w zaskakującym tempie trzy pierwsze schodki. Faktycznie, tym razem jakoś mu to szło. Nawet się przy tym śmiał, wystawiając język w największym skupieniu.

Ma bardzo fajny język….usta zresztą też….

Zażenowany własnymi myślami, podążyłem jego śladem, jednak od razu tego pożałowałem…
No bo….tyłek też ma fajny, pomijając już to, że akurat na wysokości mojej twarzy.

Boże,…za co ty mi to robisz?

Westchnąłem głośno, ale on chyba źle to zrozumiał, bo od razu przeprosił, że wstrzymuje mi drogę.

- Nic się nie stało, po prostu coś sobie przypomniałem, ot co. To nie dla ciebie było tym razem to westchnięcie.

- Eeee. Okey. Dobrze się czujesz? Jesteś trochę czerwony. – zauważył.
Jak zwykle w takich sytuacjach, tylko spuściłem wzrok i wzruszyłem ramionami. Nie lubię, jak ktoś widzi mnie zawstydzonego czy….napalonego….

Po chwili on także wzruszył ramionami i kontynuował tułaczkę na szczyt.

Jebane pośladki…..

***

- Czuj się jak u siebie. – mruknął, oklapłszy na groszkowej kanapie. Usiadłem obok niego i dałbym sobie rękę uciąć, że wyglądałem jak jakaś cnotka, dziewica…..
Kolana blisko siebie, dłonie położone na tychże kolanach, głowa spuszczona a policzki zarumienione.
Długo zajęło mi dojście do siebie, a ramię Uzumaki’ego stykające się z moim tylko mi przeszkadzało, powodując dreszcze na całym moim ciele.

Cholercia….

- Na pewno wszystko okey? – upewnił się kolejny raz, kiedy kiwnąłem głową na tak.
Sięgnąłem do torby, wykładając na ławę zeszyty, a Uzumaki przyniósł z szafki podręczniki.

- No to dawaj, z czym masz problem?

- Z matematyką. – odparłem, rżnąc głupa.

- Nooo, nie domyśliłbym się. – zachichotał, dzięki czemu mięśnie mojej twarzy lekko się rozluźniły.

Zawsze gdy był TAK blisko, byłem spięty do granic możliwości. Westchnąłem.

Szit!

Później było już tylko coraz lepiej. Wraz z biegiem czasu, zacząłem lekko się rozluźniać, kolano i łokieć Uzumaki’ego, które wcześniej tak bardzo drażniły, teraz zdawały się być idealnie na swoim miejscu.

Ciepło bijące od jego ciała nadal było nie do zniesienia, ale uśmiech, który nie schodził mu z twarzy rekompensował aż nadto.

Kolejny raz pokiwałem głową, zamazując swój błąd i pisząc obok prawie poprawne rozwiązanie.

Um….wiecie…. ja NIGDY nie lubiłem matematyki.
Ale gdyby każda lekcja matmy miałaby tak wyglądać….
No, sami rozumiecie.

Gorzej było, kiedy odwracałem głowę w stronę jego twarzy. Starałem się wyciągnąć z tego spotkania jak najwięcej, ale gdy tylko na niego spoglądałem, mój wzrok sam padał na jego malinowe usteczka, ułożone w tak pięknym uśmiechu i biały garniturek ząbków, które tak często do mnie szczerzył.

- Sasuke… Sasuke! – usłyszałem, jakby z pod wody. To Naruto coś do mnie mówił.

- Eeee? – odparłem, jak zwykle popisując się swoją inteligencją i powagą.

- Na pewno wszystko z tobą dobrze? Wydajesz się….rozpalony. – bąknął, podnosząc jedną brew.

Napalony, młocie, napalony, a nie rozpalony.
Czy to naprawdę tak ciężko zauważyć?

Jak tak dalej pójdzie, to rzucę się na niego, przycisnę do kanapy i będę go bawić aż do rana…Kuso.

Sam już właściwie nie wiem, co do niego czuję. Szaleję, szaleję, szaleję. Czuję, że zaraz spłonę, stopię się, rozpłynę czy temu podobne armageddony…
Czy go kocham? Czy pożądam?
Chciałbym spędzać z nim każdą wolną chwilę, siedzieć przy nim w szkolnej ławce, budzić się obok i przy nim zasypiać. Słuchać godzinami jego głosu, być zapisanym w jego telefonie jako ,,Misiu’’, ,,Kotek’’, ,,Kochanie’’ czy jak tam jeszcze nazywają się zakochani ludzie.

Chyba go kocham.

Naruto, domyślasz się? – monologowałem nadal w mojej głowie.

- Domyślam się… - DOMYŚLA SIĘ!? Czy ja to powiedziałem na głos? – że jesteś zmęczony… - uff. Szczęka mi opadła. – masz już dosyć?

- Nie, wszystko w porządku. To przez ten upał.

- Oki. No więc, jedyne o czym zapomniałeś, to kolejność działań… Ten nawias powinieneś znieść już, bo tylko przeszkadza i… - ostro szturmował moją głowę mądrością.
Kiedy doszedł do końca przykładu omawiając go i rozpisując się na marginesach, jego język powędrował po wargach, lekko je nawilżając.

Czy ty musisz być aż tak cholernie seksownie – wyuzdany?
Czy po prostu nie zdajesz sobie z tego sprawy!?

Zaklinam cię, Uzumaki. Jeśli jeszcze raz obliżesz tak te usta kiedykolwiek, to raczej się nie powstrzymam przed wbiciem swoich warg w twoje słodkie usta.

Muszę przyznać… że cholernie się podnieciłem, co nie bardzo mi się spodobało.

- Mogę skoczyć do toalety?

- Jasne. Mówiłem, żebyś się czuł jak u siebie.

- Oki. – mruknąłem, po czym skierowałem się do kibelka. Kiedy tylko znalazłem się za drzwiami, zamknąłem je na klucz i oparłem się o drzwi.
Oddychałem szybko, a żar w klatce rozprzestrzeniał się na wszystkie….członki.

Podszedłem do lustra, rozpiąłem rozporek i obsunąłem lekko bokserki. Spoglądając na bruneta w lustrze, chwyciłem lekko swojego penisa, obsuwając skórkę. Cicho jęknąłem, po czym skarciłem się w duchu. Przygryzłem lekko dolną wargę, by nie powtórzyć tego błędu. Jeśli Uzumaki tutaj podejdzie, to będzie żenada na całego.
A kiedy tylko to sobie uzmysłowiłem – podnieciłem się jeszcze bardziej.
Dążąc do spełnienia, zacząłem szybciej poruszać dłonią po całym penisie.
Lustrzany obraz mnie, obiągającego sobie na dobre w cudzej łazience, rozgrzał mnie do białości.

Było ze mną źle – już dawno nie byłem tak rozpalony i zdesperowany. Stało się jeszcze gorzej, gdy przed oczy wpłynął mi obraz Uzumaki’ego, przebierającego się po lekcji wf-u.
Jego drobne pośladki opięte błękitnymi bokserkami, delikatne ręce i spierzchnięte usta. Płaski, opalony brzuch i delikatnie zarysowana klatka, lekko zroszona potem.

Wystarczyło jeszcze parę ruchów, bym z głośnym jękiem doszedł w dłoni. Palce zlepione spermą nadal spazmatycznie ruszały się na trzonie mojego penisa.
Kiedy już do siebie doszedłem, spłukałem pod kranem dłonie i obczyściłem ślady niedawnej czynności, po czym podciągnąłem i zapiąłem spodnie.
Opłukałem jeszcze twarz chłodną wodą i wytarłem się w błękitny ręcznik na wieszaku.
Nie okazało się to dobrym pomysłem – już po kolorze mogłem zgadnąć, że należy do Naruto, a jego zapach na nim na nowo mnie rozgrzał. Jednak, nie tracąc czasu, spłukałem dla niepoznaki wodę w sedesie i wróciłem do salonu, gdzie Uzumaki smyrał coś po zeszycie stępionym ołówkiem.

Wróciliśmy do nauki. Obecność Uzumaki’ego wraz z całą jego cielesnością niepomiernie drażniło mnie, jak i radowało.
Prawie śniłem na jawie: widziałem siebie na tej groszkowej kanapie, obejmującego blondyna z jego bosymi nogami na moich kolanach, gdy oglądamy jakiś denny serial. Jak zwykle towarzyszył mu szeroki uśmiech, a i ja miałem bardzo zadowoloną twarz.


Oj Uzumaki, nim skończysz siedemnaście lat tak cię zbałamucę, że będziesz poruszać się przez baaaardzo długi czas o kulach.

Łał…naprawdę tak pomyślałem?
Jestem bardziej pieprznięty niż myślałem…

Niebawem dobrnęliśmy do końca materiału. Byłem zdumiony, że mimo tych ust, tego ciepła bijącego od niego i zapachu jego włosów zdołałem skupić się na tyle, że większość zrozumiałem.

- Łał. Przerobiłem z tobą w te dwie godziny chyba półroczny materiał z matematyki. – mruknąłem, z lekkim uśmiechem.

- Nie no, aż tak szybki nie jestem. – odpowiedział, głośno się śmiejąc. – To jak, bierzemy się za malowanie? W ogóle śpisz dzisiaj ze mną? – zapytał.

Zamurowało mnie. Naprawdę spytał się, czy chcę z nim spać?
Um.Eee.Yyy.UPS!?
Chyba znowu się zaczerwieniłem.

- C..c.co? – wyjąkałem.

- Zapytałem, czy bierzemy się za malowanie i czy śpisz dzisiaj u mnie?

Jak widać, głodnemu chleb na myśli…

Uff. Co ja bym zrobił, gdyby naprawdę mi to zaproponował?
Mocny to ja tylko w gadaniu najwyraźniej jestem…

- Eee, okey. – mruknąłem, wzruszając ramionami.

- Dobra, to chodź machniemy jakąś kolację, bo jestem strasznie głodny. – zamruczał, na potwierdzenie czego głośno zaburczał jego brzuch.

- Hah. Prowadź. – poleciłem, udając się za nim. Po chwili strasznie tego pożałowałem, bo znowu szedł przede mną ten pieprzony….tyłeczek.

Grrrrrrr!

Może byś tak trochę nim pobujał? – poprosiłem mentalnie, ale chyba nie usłyszał.

Szkoooooda…

Uzumaki wyrwał do przodu, otwierając z rozmachem drzwi lodówki. Po chwili podał mi masło, pomidory, jakiś ser i tego typu rzeczy.

- Przynajmniej trochę cię utuczę. – bąknął, co skwitowałem kwaśnym grymasem twarzy.

- Gdzie trzymasz chleb?

- W chlebaku….

- Yyyy…dobra, mogłem się domyślić. – palnąłem, stukając sobie plaszczaka w czoło.

Wyjąłem chleb, pokroiłem parę kromek i wziąłem się za smarowanie. Uzumaki w tym czasie trochę poszwędał mi się za plecami, po czym stanął obok mnie, położył deskę na blacie i sięgając mi przez ręce, tak, że w nos drażniły mnie jego włosy, złapał za pomidora i zaczął go kroić.

***

Kiedy kanapki już były gotowe, rozsiedliśmy się na uprzednio rozłożonej kanapie i włączyliśmy sobie film na DVD. Uzumaki upierał się na jakiejś bajce, ale ostatecznie obejrzeliśmy Bibliotekarza 3.
Chyba mój wybór był jednak lepszy od tych jego kreskówek.

Cały film leżeliśmy obok siebie, nasze ręce cały czas były w kontakcie, a nasze stopy co chwila się smyrały.
Powoli na nowo zacząłem się podniecać, co strasznie mnie zażenowało. Położyłem sobie rękę na kroczu, żeby niczego nie zauważył, bo nie zamierzałem znowu jęczeć w jego łazience…. A przynajmniej nie zamierzałem tam jęczeć samemu.
Uzumaki zdawał się nic nie dostrzegać, tylko nadal zajadał się kanapkami.
Jak on może być tak szczupły, jedząc aż TYLE!?

- Ty wiesz, odłóżmy to rysowanie na kiedy indziej. Mamy jeszcze cały tydzień, a ja totalnie straciłem ochotę na robienie czegokolwiek innego od byczenia się. – mruknął, przeciągając się na łóżku. Jego nadgarstki złączyły się nad głową, a dół koszulki podwinął się na tyle, że mogłem na nowo podziwiać jego płaski brzuch.

Jego skóra jest niesamowita. Nigdy nie widziałem tak zadbanej, delikatnej, ładnie opalonej skóry….

On… Jest cholernie…. wkurzająco….seksowny…

- Idę się myć. – powiedziałem po chwili. Miałem dwa wyjścia…albo pomimo zażenowania, naprawdę czuć się jak u siebie i uciec od tego…. Wyczuwalnego w powietrzu seksu, albo siedzieć tutaj nadal, będąc w środku totalnym wrakiem, i tylko wypatrywać momentu, gdy naprawdę się na niego rzucę.

- Oki.

- Masz jakiś ręcznik czy coś? Nie wiedziałem, że będę u ciebie nocować.

- Um, możesz użyć mojego, ten błękitny. – powiedział, wzruszając ramionami.

Wolałbym nie, bo to mi wcale nie pomoże odgonić ,,mroczne’’ myśli.

- Okey. – mruknąłem olewatorsko, po czym obróciłem się na pięcie i dałem dyla  na górę.

Kiedy tylko zatrzasnąłem drzwi, sytuacja z popołudnia się powtórzyła – stanąłem przed lustrem i zacząłem sobie dogadzać.
Kiedy już wziąłem prysznic i zmyłem z siebie cały brud dnia dzisiejszego, łącznie z wyuzdanymi zabawami ze swoją ręką w cudzej toalecie, wyszedłem z kabiny i drżącymi rękoma sięgnąłem po ten….błękitny, szatański ręcznik.
Wiem, wiem. Nie powinienem był podstawiać go sobie pod nos, ale….
On tak cudownie pachniał Uzumaki’m, że gdybym miał pod ręką swoją torbę, to bym go sobie spakował i udawał przed nim Greka.
Wytarłem się w ten ręcznik, przeciągając maksymalnie czas, jaki mi to zajęło.
Może uznacie to za głupie, ale naprawdę chorobliwie chciałbym mieć coś, co należy do niego… Jakby taką… maskotkę.
Obwinąłem się ręcznikiem i poszedłem do salonu.

- Eee, Naruto?

- Hmm? – zapytał, wlepiając gały w kreskówkę. Po chwili odwrócił wzrok na mnie i wyczekująco się na mnie spoglądał.

Chyba znowu puściłem buraka.

- Masz pożyczyć mi coś na noc?

- Mhm. Tylko, albo trochę poczekasz, bo mam niesprawną nogę, albo pójdź do mnie i sobie coś wybierz, oki?- zapytał.

- Jasne. Dzięki.

- Mhm.

Odwróciłem się, ale nadal czułem na sobie jego wzrok. Z jednej strony cholernie mi się to spodobało i pragnąłem cały się wyprężyć i spuścić z siebie ten ręcznik, a z drugiej strony chciałbym być ubrany i lekko się zgarbić.

Czmychnąłem na górę, do jego pokoju. Dopadłem pierwszą lepszą szufladę.

Super, wszystkie jego bokserki są albo jasno-niebieskie, błękitne, pomarańczowe lub czarne.
Nie musiałem długo się zastanawiać – chwyciłem za czarne.
W tym samym momencie moim oczom ukazały się błękitne stringi.

Czy Uzumaki może być aż tak….fajny? – zapytałem sam siebie. Nie doczekałem się odpowiedzi.

Rozciągnąłem je sobie w dłoniach, ale lewa ręka za szybko puściła i strzeliłem sobie w palec wskazujący drugiej ręki.

- Auuu.

- Co robisz? – usłyszałem Uzumaki’ego zza moich pleców. – Eeee. Mogłem to przewidzieć. – mruknął lekko zażenowany. – To miał być ,,sweet’’ prezencik od Sakury i Ino… Nigdy tego nie nosiłem….! – palnął szybko na jednym wdechu, a całe jego policzki oblały się szkarłatem.

- A szkoda. – bąknąłem cicho, uśmiechając się pod nosem.

- Eeeee….- wydusił z siebie z rozszerzonymi gałami.

- Oj, jaja sobie robię. Swoją drogą, ciekawe jakbyś w nich wyglądał. – palnąłem, głośno się śmiejąc.

- Raczej nigdy mnie tak ubranego nie zobaczysz. – jęknął, wyrywając mi majteczki z dłoni i wkładając je do szuflady. Szybko ją zasunął. – Masz co chcesz, to nie szperaj mi tu dłużej.

- A co, chowasz tu jeszcze coś? – zapytałem, na co jego oczy tylko się powiększyły.

- Eeee…Yyyy.. NIE! – bąknął, mocno podenerwowany.

- Spoko. Ale mógłbyś wyjść? Chciałbym się spokojnie przebrać… A właściwie ubrać.

- Eeee.. Ale jak tylko wyjdę, to ty zaczniesz szperać mi po pokoju… - poskarżył się.

- Dobra, chcesz to stój tutaj i patrz. – zacząłem, lekko obsuwając ręcznik.
Niesamowitą frajdę sprawiła mi mina zaskoczenia u Uzumaki’ego. Po chwili jednak uciekł, oblewając się jeszcze większym rumieńcem.

Wiecie… Szkoda, że nie został.

Wsunąłem na siebie szybko jego bokserki i w kolejnej szufladzie znalazłem sobie białą koszulkę. Wciągnąłem ją szybko przez głowę.

Nie chciałem wyjść na chama, toteż wyszedłem z jego pokoju, nie szperając w nim więcej. Zbiegłem szybko do salonu, gdyż było mi zimno w moje bose stopy. Rozłożyłem się na kanapie i oglądałem bajkę, którą pozostawił Uzumaki. Jego samego tutaj nie było, czego przyczyną była woda lejąca się w łazience. Brał prysznic.

Przyszedł po dwudziestu minutach. Mokre złociste kosmyki lepiły mu się do twarzy i nareszcie nie stały aż tak bardzo.
Z tak zaczesanymi włosami wyglądał naprawdę…hot…
Jednak ten geniusz nie wpadł na pomysł, że jego kumpel może okazać się gejem i ma ochotę na seks, toteż ubrany w same błękitne bokserki rozsiadł się wygodnie po turecki obok mnie, przyłączając się bez słowa do oglądania kreskówek.
Powiedziałem, przyłączył się?
Chodziło mi, że… Kiedy on zaczął oglądać bajki, ja zacząłem oglądać…jego.
Kolejna fala dreszczy zalała mnie, kiedy jego stopa połaskotała mnie po kolanie.
Przez ten widok, jego ciepło i jeszcze wyraźniejszy zapach podnieciłem się na nowo, burząc swój stoicki spokój.
Odwróciłem się na bok, plecami do niego i zamknąłem oczy.

- Branoc młotku.

- Mhm. – mruknął, przylepiony do telewizora. Tego jeszcze brakowało, żeby zaczął go lizać.

***

Na moje oko było około pierwszej w nocy, kiedy wyłączył telewizor. Nie mogłem zasnąć, czując go tuż za plecami. Nie mówiąc już o tym, że kiedy się kładł, to jego ręka zjechała mi przypadkiem po tyłku.
Wrrrr….

***

Minęła jeszcze godzina, może trochę więcej, kiedy poczułem jak czyjeś dłonie oplątują mnie w pasie.

Uśmiechnąłem się sam do siebie.

- Gwh- wyjęczał przy mojej szyi, owiewając mnie gorącym powietrzem. – dyghyschuu.

Czy on powiedział Tygrysku?

Nigdy nie słyszałem, żeby zakochani ludzie tak do siebie mówili… No, nie licząc filmu o Spider – Manie, ale strasznie mi się to spodobało.

Naruto, chciałbym być twoim Tygryskiem, bo….
Kocham Cię.

3 komentarze:

  1. Przesłodkie zakończenie <3

    Sasuke... Dogadzanie sobie w łazience o_O Nigdy bym na to nie wpadła >.<

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste *o* Zakończenie epickie ^^ fajne dreszcze przy czytaniu były? Były ^^ (tak mocne że czasem bloały ;-;)
    Nie moge przestać się uśmiechać, to twoja wina!~ XD
    Nie nie, to raczej dobrze xd
    Ale mam worki pod oczami o_O mogłam nie czytać do 6 nad ranem xD
    Ale szczerze? Nie żałuje. Tego co moge żałować to to że usnełam ;-;
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Uchiha, nie ładnie... Jak zawsze świetnie ;)

    OdpowiedzUsuń