środa, 9 stycznia 2013

Rozdział dwudziesty drugi


Rozdział dwudziesty drugi

If you're lost you can look - and you will find me
Time after time
If you fall I will catch you - I'll be waiting
Time after time

Słonko jak zwykle grzało mi policzek już od szóstej rano, jakby nie mogło poczekać z pięć – sześć godzin aż wstanę . . .
No, przeważnie. Dziś nie mogłem zmrużyć oka, targany głupimi myślami o potencjalnym gejostwie, o tym co to zmienia w moim życiu, i jak szybko zdechne od AIDS. Urocze myśli, taaak.
Problem w tym, że ja nie chcę być pedałem. . .
Jęknąłem głośno w poduszkę, mając nadzieję, że gdy już się uduszę, nie będę mieć takich problemów emocjonalnych.
Metroseksualny, też coś.
Nie powiem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i nie brakuje mi kogoś bliskiego. Bądź co bądź samotność jest paskudna. Ale nie chcę być z jakimś . . . chłopakiem.
Nie mam też nieskończonej ilości wyborów.
Albo zdechnę w samotności, albo jakiś pedał mnie czymś zarazi, albo zakocham się w kimś paskudnie, a społeczeństwo zaciupie mnie kijem na ulicy.
Git majonez, nie ma to jak sobie trochę posłodzić w przyjemny, wtorkowy poranek.

Jedyne co utrzymywało mnie przy życiu było to, że odzyskałem już chyba swoją nogę, więc niebawem znów zacznę ćwiczyć na lodzie. Chociaż teraz zupełnie inaczej będę patrzyć na obcisłe stroje w cekiny . . . brrrr!

Pozostaje mi jeszcze kwestia Kiby. Nie mam pewności, że nikomu nie powie. Chociaż w sumie, Kiba to Kiba, raczej nie ma szans na zdrade. Najwyżej mnie zwyzywa i kopnie w dupe, ot co. I tak gorzej już nie będzie, więc nie mam nic do stracenia.
Jeśli ojciec wywali mnie z domu, to i tak dobrze, biorąc pod uwagę przyszłe ,,przyjemne’’ odwiedziny Williama z matką.

Do moich ust spłynęła żółć, na samą myśl o lepkich dłoniach tego debila.
Chociaż bezcennym było zobaczyć go rozpłaszczonego na lodówce przez Kibę… co nie?

Nie mogłem już dłużej znieść swojej obecności, więc zerwałem się z łóżka i zacząłem szykować do szkoły. Postanowiłem zerwać z nadużywaniem, czy może w ogóle z używaniem lakieru i zestawu gum do włosów, więc okres przygotowań z godziny skrócił mi się do dziesięciu minut. Z całym tym wolnym czasem zasiadłem na sofie w salonie, wyginając palce u dłoni i prychając na opadającą grzywkę.
Mój wzrok powędrował samoistnie na moje bransoletki.

- O nie, tego się nie pozbędę! – zaprotestowałem, zakrywając oczy, by mój mózg nie mógł nic na to poradzić.

Chyba dzisiaj coś ze złości rozwalę, aż tak mnie nosi. Kiedy wybiła szósta trzydzieści, jęknąłem z braku rzeczy, którymi mógłbym zając myśli.
Nie będąc do końca pewnym, co się dziś wydarzy, porwałem stojącą obok torbę i ruszyłem do drzwi.

Już po chwili oddychałem wilgotnym, porannym powietrzem, bardzo rześkim.
Niebo było dziś nadwyraz czyste, a słońce trzaskało po twarzy tak mocno, że możliwym byłoby dojść do szkoły całkowicie spalonym.
Musiałbym zawiązać sobie biało-czerwony krawat i nazwać się Andrzejem, jako przykrywka. Może by mnie nie poznali.

W kilku następnych minutach, rzuciłem pod nosem jeszcze parę przekleństw, aż doszedłem do domu dziecka.
Krzywiąc usta i kierując oczy ku górze, uderzyłem w drzwi trzy razy.

- Co jest? – zapytał zaspany Inuzuka, pocierając dłonią oko. – a, to ty. – mruknął, otwierając szerzej drzwi i robiąc mi miejsce. Wszedłem, z uniesionymi brwiami patrząc się na włosy Kiby. Myślałem, że to moje włosy są nieposłuszne. . . ale TO…TO było . . .
A, szkoda gadać.
Chyba dopiero co go obudziłem, bo stał przede mną w samych czerwonych bokserkach i szarym podkoszulku.

- Nie boisz się w takim stroju paradować przede mną? – zapytałem, mrużąc oczy.

- Hmpf, ne. Geje zazwyczaj uważają, że jestem dla nich zbyt seksowny żeby ich kręcić.

- Ano, to fakt. – przytaknąłem, gorzko się uśmiechając.

- A więc jednak? – sapnął, zaplatując ręce na klatce.

- Chyba. – mruknąłem, wzruszając ramionami i uciekając od niego wzrokiem.

- To co, herbaty? – zapytał. Jego bose stopy zadudniły o podłogę, a tuż za nim podreptałem ja, wcześniej zdejmując buty.

Zająłem miejsce przy stole, to samo co ostatnio, wpatrując się w jego plecy.

- Wieć, kto cię kręci? – zapytał, kiedy opadł na krzesło naprzeciwko mnie.

- No, chyba chłopaki, nie? – zapytałem, jakby próbując się upewnić.

- Nie no, rezolutny się robisz . . . – sarknął, po czym głośno parsknął śmiechem. – ale KTO cię kręci?

- Pytasz o dokładną osobę? – zapytałem, mrużąc oczy.

- Jezu, no nareszcie zgadłeś. Oczywiście, mnie pomiń. U mnie nie masz szans. – powiedział, wystawiając mi język.

- Wciąż łudzisz się, że ktoś cię poderwie? – zironizowałem, patrząc się na niego jak na debila.

- Oj, Uzumaki coś nie w sosie.

- A jak ty byś się czuł, gdybyś miał poczucie, że prędzej czy później zdechniesz od AIDS?

- Dobry argument…Właściwie, to rewelacyjny, aż mnie zbiło z nóg.
Ale przecież istnieją prezerwatywy… - bąknął, nadymając policzki.

- Taaak? No coś ty. . .

- Grzeczniej Uzumaki, bo wyleje na ciebie wrzątek. – rzucił, zalewając parującą wodą herbaty, po czym podał mi jedną z nich.

Położyłem łokcie na stół i oparłem głowę na dłoniach, wpatrując się tępo w lodówkę.

- Nawet nie wiem co mam teraz zrobić… - zacząłem, krzywiąc się.

- Chłopaka sobie poszukaj. – zaproponował Kiba, z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Ta. Nawet nie wiem . . .  Wiesz, gdzie ja znajdę kogoś przystojnego, seksownego, inteligentnego, dowcipnego, kto urwałby mi macice samym prychnięciem?

Pierwsze co usłyszałem, to odgłos bosych stóp tupających o drewniane schody. Później dostrzegłem zgrabne łydki, granatowe bokserki w kratke a jeszcze później biały podkoszulek, przez który widać było ładnie zarysowany brzuch i klatkę. Kolejnym, co nie uszło mojej uwadze, były usta szeroko rozciągnięte w ,,ziewie’’ i te czarno-czarne oczy, z delikatnymi refleksami czerni na czarnych tęczówkach.
Uchiha, jak zwykle niczym nie skrępowany podrapał się w głowę, przeczesawszy dłonią niesworną grzywkę.

Kiedy obróciłem głowę w stronę Kiby, moje spojrzenie zostało zaatakowane przez nachalne ,, już nie musisz szukać ‘’ bijące z uśmiechu i oczu Inuzuki.

- Jeszcze czego. – bąknąłem, teatralnie zbywając Sasuke, stojącego przy szafce, oczywiście jakby było mi wciąż za mało nowości jak na dwa dni – tyłem.

Skorciłem się w myśli, dziękując, że Uchiha nie śpi nago . . .

- Weźcie mi tu nago nie paradujcie, tylko ubierać się i do szkoły . . . – zacząłem, po czym zanurzyłem usta w chłodnej już herbacie.

- No, skoro tak. – rzucił Kiba. ,, Przypadkiem’’ , wstawiając z krzesła zrzucił na ziemię łyżeczkę.

- Oj, upadło mi…- wymruczał, po czym schylił się w jakiejś głupiej parodii, wypychając zadek do tyłu. – I wyprost! – palnął, wyrzucając ręce do góry.

Chyba się przeraził, gdy zobaczył mój lodowaty wzrok.
Gdyby nie obecność Sasuke, pewnie zacząłbym warczeć.

Kolejny raz, kiedy chciałem mu wpieprzyć, nastąpił jakieś dziesięć sekund później, kiedy Kiba zaczął ssać swoją łyżeczkę, głośno przy tym mrucząc.

Sasuke tylko pokręcił głową z podniesionymi brwiami, po czym obrócił się na pięcie i wspiął się po schodach na górę.

- Wiesz co, nie chcę oceniać cię za szybko, ale mogłem jednak nic nie mówić.

- No, to fakt. – rzucił spokojniej, siadając znów na krześle. – Po prostu… Chciałem cię trochę od samobójczych myśli odciągnąć. – przyznał, przy czym trzeba przyznać, wyglądał na szczerego. – Dobra, lecę się ubrać. Niebezpiecznie paradować w bokserkach w takim towarzystwie. – mruknął, idąc do pokoju.

- Tiaaa. – przyznałem, waląc głową w stół.

***

Leżałem na ławce podczas matematyki, wgapiając się w plecy Uchihy. Kiba wypędził jakimś sposobem Narę z mojej ławki, i czułem, że nie skończy się to zbyt fajnie.

- No więc? – zagadnął, szturchając mnie łokciem w bok.

Spojrzałem się na niego z wymalowanym na twarzy bólem.

- A to za co?

- Na zachętę. No więc? – powtórzył pytanie, mocniej je akcentując.

- No więc co?

- No więc, jacy chłopacy ci się podobają?

- Em… no… - zacząłem, przygryzając wargę i przypatrując się piórze, ssanym przez Uchihę.

Cholercia. . .

- Czyli że tak: wysoki, śniady brunet, wychudzony, o zaniżonym poczuciu własnej wartości? – szepnął mi do ucha, po czym parsknął urywanym śmiechem.

- ,, Zaniżonym poczuciu własnej wartości’’? Nie no, nieźle bajerujesz. – bąknąłem, przypatrując się uważnie brunetowi.

- No, może odrobinę.

- Hmpf.

- Jesteś seme czy uke?

Serio, gdybym pił teraz herbatę, pewnie bym się opluł…

- Jezu, Kiba. Nie sądziłem, że będę żałować tak szybko.

- No kurde, jestem twoim przyjacielem, możesz mi powiedzieć.

- Móc to nie znaczy chcieć… - zaoponowałem, czując wwiercające się we mnie spojrzenie.


Zadzwonił dzwonek. Nareszcie !
Wepchnąłem szybko zeszyt do torby, uciekając spoza zasięgu wzroku.
Postanowiłem do domu wracać sam, żeby uniknąć niewygodnych pytań, ale niestety Kiba dojrzał mnie jakoś i biegł za mną.
Miałem uczucie jak na filmach. Kiedy ktoś ciemną nocą cię śledzi i nagle przyśpiesza kroku . . .aż chciałoby się brać nogi za pas.

- No więc? – powtórzył. Zaczynam nienawidzić tych dwóch słów.

- Hmpf. Nie wiem. Niby jak miałem to sprawdzić? – rzuciłem, wzruszając ramionami.

Nie wiem, czy to jakieś czary, ale ostatnio każdy chłopak. . .

Przyciska mnie do muru, całując namiętnie. Nawet Kiba….teraz . . .

- Um. – jęknąłem, pod nim, czując jak robi mi się gorąco. Kiedy przejechał swoją dłonią po moim boku, zarzuciłem mu bezwiednie dłonie na szyję…

- No – mruknął kiedy się odsunął – a więc jesteś uke! –zagrzmiał, głośno się śmiejąc.

- Eeeee. – wyartykułowałem, otwierając oczy. – tylko po to mnie całowałeś? I jeden pocałunek ma świadczyć o tym, że jestem ukiem?

- No, a co, jeszcze raz chcesz?

- Nieee, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie ,nie ma mowy! – zaprotestowałem, odciągając go od siebie na długość ramion.

- Och, myślałem przez te wszystkie ,, Um! ‘’ ,, Ach ‘’ i ,, Bierz mnie! ‘’, że ci się podobało . . .
- KE?! Przecież nie mówiłem ,, bierz mnie! ‘’.

Chyba tutaj oszaleję. Albo nie – najpierw, mimo że jestem blondynem, osiwieję, a dopiero potem oszaleję!

- Gadaj se gadaj, swoje słyszałem. . .

- Wiesz co? Jesteś paskudnym manipulatorem.

- Cała przyjemność po twojej stronie. – bąknął, z szerokim bananem na twarzy.

- No nie wiem nie wiem. Wiesz, w stosunku do Williama poszło ci to strasznie mizernie…

- Nie łudź się, nie pocałuję cię więcej.

- Te…CO?!

- Słyszałeś, nie dam się podpuścić.

- Ale…Ale ja wcale nie chce, żebyś mnie całował! Wykluczone! Odpada! – żachnąłem się, odwracając od niego wzrok.

- Każdy tak mówi. – odpowiedział, szeroko uśmiechnięty.

- No i się nie dziwię. – parsknąłem, wykorzystując tym razem odpowiednio kontekst.

- Ty chyba serio nie chcesz dostać buziaka. – pogroził, unosząc brwi.

- NO! Wreszcie zrozumiałeś! – przyznałem, sapiąc głośno.

- No, chyba że mowa o Sasuke. . . od niego pewnie chciałbyś…

- Kurde, co ci tak na jego punkcie odbiło?

- Oj no, widze jak na niego patrzysz. . . po prostu się przyznaj…

- A potem mi odpuścisz? – zapytałem, mrugając znacząco.

- Mhm. Niech będzie.

- No to… możliwe, że trochę mi się podoba i. . . mnie intryguje.

- Oj, mnie też intryguje, to normalne u niego. – przyznał Kiba, szturchając mnie w ramię. – I co, nie możesz spać po nocy, płaczesz często i czujesz się beznadziejnie gdy nie ma go obok, prawda? – zapytał, intensywnie przy tym gestykulując rękoma.

- Nieeeeeeeee.

Nie, prawda?

Prawda?

Głupie sumienie….

- Czyli jednak ci źle! – bąknął, uciekając przed moją piąstką.

- Tylko mnie nie goń, bo będzie kuku w nóżke. – rzucił, całkowicie rozradowany. Cieszył się niczym dziecko.

- Kiba…nie mów nikomu nigdy o tym, dobrze? I w ogóle nie mieszaj się w moje sprawy miłosne… - zacząłem, patrząc się na niego błagalnym wzrokiem.
- W ,,niemieszaniu się w twoje sprawy miłosne ‘’ mam rozumieć . . .

- Brak interwencji. Totalnie. Zero paplaniny o mnie komukolwiek.

- Ze sobą też zabronisz mi gadać o tym?

- Nie, to akurat. . . na swój porypany sposób . . . stabilizujące. Dobrze wiedzieć, że jest ktoś kto się nie zmieni.

- Ano, dobrze. No więc, co zamierzasz zrobić w kierunku Sasuke?

- Hmmm… Prawdopodobnie . . . 

4 komentarze:

  1. Aż mnie ściska z radości! Yatta! ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdaję sobie sprawę, że piszę późno, ale to jest z-a-j-e-b-i-s-t-e :3
    Kocham twoje bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha Sasu jaki emo xD
    Naru w końcu zrozumiałeś, że sasu jest (będzie) twój! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chce spać, a to jest tak wciągające że nie mogę spać! :)

    OdpowiedzUsuń