środa, 9 stycznia 2013

Rozdział dziewiąty



Rozdział dziewiąty



Rozdział dziewiąty
Don’t want another pretty face
I don’t want just anyone to hold
I don’t want my love to go to waste
I want you and your beautiful soul
You’re the one I wanna chase 
You’re the one I wanna hold
 
I won’t let another minute go to waste
 
I want you and your beautiful soul
- Branoc. – mruknął, nie zmniejszając nacisku.
- Bhh.gra…wha..noc.
- Oooo…Jak dobrze… – mruknął rozmarzony.

***

Pięć minut później nadal przyciskał mi twarz do poduszki, chociaż już dawno się poddałem.
Byłem tak zmęczony, że nie robiło mi różnicy, czy też mam tlen czy nie…jakby wysiadły mi płuca.
W końcu jednak, ruszony pewnie jakimś ludzkim odruchem, przestał naciskać, chociaż jego dłoń nadal spoczywała mi na włosach. Uniosłem się lekko na łokciach. No tak…zasnął. Jak też ja mogłem pomyśleć, że łaskawie zmniejszył nacisk, ze zwykłej dobroci? Padł. Też powinienem już zasnąć. Zresztą, nawet jak teraz nie zasnę, to za pięć minut stracę przytomność.
A więc… jest szósta rano. Ręce mam jak z galarety, w głowie mi się kręci ze zmęczenia, bolą mnie wszystkie żebra, ale przynajmniej nie mam już dreszczy.
Postanowiłem nie dawać się tak łatwo temu dupkowi. Zagarnąłem dla siebie sporą część kołdry, tak, że teraz był przykryty tylko po lewej stronie pleców, a prawa ręka, noga i reszta tej połowy ciała wystawała spod kołdry, którą egoistycznie się obwinąłem. W chwili, kiedy już odpływałem, usłyszałem przeraźliwie głośny dźwięk, dobywający się z mojej kieszeni. To mój, ostatnimi czasy, ulubiony dzwonek od komórki.
- No, odbierz to cholera i daj mi spać! – usłyszałem nabuzowany złością głos, kiedy zwlekałem z odbieraniem telefonu.
- Neeeeee. – palnąłem bujając tyłeczkiem w rytm piosenki. –Na na na na …. – nuciłem, a Uchiha aż się trząsł ze złości. – co zresztą podsumowałem głośnym chichotem.
- Czemu nie chcesz odebrać?
- Uwielbiam tą piosenkę. – rzuciłem, głośno się śmiejąc.
- No tak…. Alvin i wiewiórki… to ja już wiem dlaczego jesteś taki wkurzający. Ojciec pierze ci mózg puszczając na okrągło takie syfy. A właśnie, to może być twój tato.
- Hmpf! – prychnąłem, fochając się na niego. Nikt nie będzie mnie obrażać, o! – To jak skończy się piosenka, oddzwonię! – palnąłem, ponownie wczuwając się w rytm piosenki.
- Ty parszywy młocie! Daj mi spać… – syknął, mierząc mnie groźnym wzrokiem i marszcząc brwi w kwaśnym grymasie.
Kiedy nadal nie reagowałem na jego słowa, szybko się podniósł, przerzucił mnie z brzucha na plecy i usiadł na moich biodrach. Zaczął jeździć swoimi dłońmi po moich nogach, szukając, w której kieszeni jest moja komórka. Zacząłem na oślep strzelać do niego własnymi kończynami, próbując go odepchnąć, ale prawą dłoń oparł na mojej klatce, przybijając mnie do łóżka. Próżno się z nim siłowałem, był ode mnie dużo silniejszy i cięższy.
Kiedy dłonią natrafił na moją komórkę, bez żadnych zbędnych ceregieli, bardzo niedelikatnie wbił się w moją kieszeń, sięgając po telefon.
- Mam cię! – krzyknął triumfalnie, wymachując moim iPhonem w powietrzu.
- Ostrożnie. – jęknąłem, w trosce o jeden z ulubionych gadżetów.
- Spoko loko. – zarechotał, odbierając telefon. – Halo? –zapytał luźno – Nie, już jest dużo lepiej. Mhm. – przyglądałem się mu. Miał lekko przymrużone oczy a na ustach widniał lekki uśmiech. – Dobrze, nie ma sprawy. – mruknął i rozłączył się. Po chwili oddał mi komórkę, a ja wsunąłem ją z powrotem do kieszeni.
- Co chciał? – zapytałem ciekawy, czekając na odpowiedź trochęza długo.
- Nic. Mówił, że nie da rady po ciebie podjechać i cię odebrać, bo coś ważnego dzieje się u niego w pracy i prosił, żebym się tobą zaopiekował.

- I co, zamierzasz się mną zaopiekować? – zapytałem, lekko chichocząc.
- Nie. Po prostu pójdę spać, a ty nie będziesz mi przeszkadzał, jasne? – zagrzmiał twardym tonem.
- Hm. W sumie, okey. Tylko nie chrap za mocno.
- A ty lepiej wcale, bo pójdziesz spać do Gai’a….i, uwierz mi, nie chcesz z nim spać.
- Dobra….wierzę na słowo. Jak zwykle zaraz pewnie skrzywdzisz moje dziewicze uszy czymś zboczonym albo ordynarnym.
- Pewnie w proporcji 1:1 – przyznał, układając głowę wygodniej na poduszce.
-  Tak też myślałem. –palnąłem, przymykając oczy. – Sasuke…..

- Mhm!? – zajęczał zmęczony.
- Nic, sprawdzałem łączność.
- Ja pier…..
- Ta, ta, branoc draniu.
- Branoc, młocie.
- Pfffff…
- Ghhhh…
- Phiiii
Odpowiedział mi tylko równy oddech tego dupka. Kąciki moich ust mimowolnie się podniosły. Zasnąłem z uśmiechem na twarzy.

***

- Banzaaaaaaaai!

Huk
Trzask
Trach
Bum
Iiiiiii
Nikt na bank nie nazwie tego lekką, miłą pobudką. Zamiast delikatnego szturchnięcia, otrzymaliśmy od Inuzuki domową wersję trzeciej wojny światowej.
Razem ze mną, z bólu, jęczał Uchiha. A powodem bólu był65-kilowe, uwalone na naszych plecach ciało tego zboka.
Po chwili po pokoju rozeszło się tylko głośne:
- CIEEEECIU! -  krzyk ten dochodził z mojej prawej strony, prosto z ust Uchihy.

- Muaaaaaaaa? – zapytał, wielce zdziwiony, wiercąc się na styku moich pleców z pośladkami.
- Zgadłeś. – wysapałem.
- No oki oki, już z was schodzę…..
30 sekund później.
- Już?
- No ta, ta….już, chwileczkę.
30 sekund później.
- Albo może nie? – rzucił w eter, rozmyślając nad swoimi możliwościami.
- Jak tylko zejdziesz, to skręcę ci łeb. – palnął ostro Uchiha.
- No to chyba jednak nie zejdę, tak jest bezpieczniej.
5 minut później….5cholernie długich minut później….5 cholernie męczących minut później.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa….aaaaa….aaa….aaaa…aaaa. – krzyczał, gdy nagle zerwał się z nas i pobiegł do drzwi.
Tuż za nim wystartował drań, pędząc jak na dopingu.
- Krzyk ci nie pomoże! – wrzasnął za nim, potykając się o próg w drzwiach. – Nosz kurw….
- syknął zeźlony, nie zwalniając tempa.
Korzystając z okazji, zabrałem całą kołdrę dla siebie, owinąłem się nią szczelnie, ukradłem draniowi poduszkę i podłożyłem sobie pod głowę, żeby mieć wygodniej.
- Branoc! – życzyłem sam sobie, i na powrót poszedłem spać.

***

- Tylko nie po twarzy! – usłyszałem głośny pisk z dołu. Jednak się nie wyśpię.
Odkryłem się, z przyzwyczajenia poszukałem stopami kapci. Znalazłem je, jednak były za duże o jakieś 3-4 rozmiary…pewnie Uchihy.
Dopiero teraz skapnąłem się, że poza skarpetkami, wyparowały ze mnie także moje jeansy…
Stałem na środku pokoju, ubrany tylko w błękitne bokserki i białą koszulkę z krótkim rękawem.
O japierdziuuuu….wszystko przez tą gorączkę. Tuliłem się do tego dupka pół nagi…Ale wstyd.
- Uzumaki! Złaź na dół, śniadanie! – usłyszałem głos Uchihy. Całej trasie po schodach w dół towarzyszył mi wstyd. Myślałem, czy się czymś nie zakryć czy cuś. Ale jednak w końcu wyparłem pierś do przodu, stanąłem prosty i zdecydowany, wszedłem do kuchni.
Pierwsze co ujrzałem, to ciało Kiby, półleżące na stole. Prawą ręką przyciskał torebkę z lodem do czoła, a lewą trzymał na brzuchu.
Zaś Sasuke….Sasuke stał z patelnią w dłoni, w zastygniętej pozycji. Przyglądał się mi. Zrobiło mi się tak strasznie głupio, że na powrót zapragnąłem się czymś zakryć.

Mogli mi chociaż zostawić skarpetki….
- Um…Eeee… No Naruś…Ten teges… Idź na hot or not. –zarechotał na mój widok Inuzuka, przekrzywiający w tym momencie głowę w prawo, by móc jeszcze bardziej mnie ośmieszać.
- A co, jeansy też polałeś mi wodą?
- Eeeee… No ten…. Sry….
- Jassssne.
Usłyszałem bardzo wyraźnie, jak Sasuke przełyka ślinę. Spojrzałem na niego. Nadal się na mnie gapił. Poczułem, że lekko się czerwienię.
- Chyba nie wyłączyłem żelazka! – krzyknął Inuzuka, klaskając dłonią w czoło. Zerwał się szybko i pobiegł na górę.
- Że c-cco? – rzucił za nim Uchiha.
Po jakichś dwóch godzinach wlepiania w siebie oczu, usiadłem na krześle przy stole.
- To czym mnie nakarmisz? – rzuciłem.
- Niestety, moje zdolności kulinarne ograniczają się do….jajek. Na twardo, miękko, pasta z jajek, jajecznica, sadzone, omlet?
- Hmpf. Jajecznicę poproszę.
- Dobry wybór, bo połowy z wyżej wymienionych nie umiem robić. – zarechotał głośno.
- Super… Nie ma to jak kucharz – pierwsza – klasa.
Jego skwaszona mina odpowiedziała mi sama za siebie.
Zaczął latać po kuchni. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo…..te dzieci muszą być głodne, mając takich kucharzy jak Uchiha i Inuzuka. Biedne, młode, anorektyczce….
W sumie, to Sasuke też niedaleko miał do anoreksji. Był bardzo szczupły, miał bardzo wyraźne rysy twarzy…. Niech sobie zrobi odsysanie tłuszczu, to już zupełnie zostaną same kości i mięśnie.
- Co się tak patrzysz?
- Jesteś chudy.
- A ty gruby.
- No wiesz?! – zbulwersowałem się. – Wcale nie jestem gruby. Jestem szczupły, tyle że nie mam zbyt rozbudowanych mięśni! – kontratakowałem.
- Wiem wiem, daruj. Na dłuższą metę, jesteś strasznie męczący.
- A ty nawet na najkrótszą metę jesteś strasznie odpychający.
- Dzięki.
- Do usług.
Więcej się do siebie nie odezwaliśmy. Cisza absolutna trwała na dobre i nic nie wskazywało na kapitulacje ze strony mojego oponenta. Był tak samo nieugięty jak ja.
Jednak przynajmniej zrobił mi śniadanie. Musiałem przyznać – menu bardzo zawężone, ale jakość cholernie dobra.
- Mniam! – wyrwało mi się, w połowie posiłku, na co Uchiha tylko parsknął śmiechem.
- Jak ci nie smakuje, to nie musisz być od razu taki sarkastyczny.
- Yyyy? TO jest naprawdę dobre! – pałaszowałem pomiędzy każdym słowem kolejne kęsy.
- Serio? – zapytał, ze źle skrywaną nadzieją w głosie.
- Znaczy się, no wiesz…. Do mojego poziomu trochę ci brakuje, ale jeszcze będzie z ciebie kucharz. – zachichotałem, widząc jego zdegustowaną minę. – Strasznie często się ostatnio krzywisz. Zjedz coś słodkiego, może ci przejdzie.
- Nie, nie o to chodzi… Ja od gotowania będę miał ludzi. –palnął z uśmiechem marzyciela. – Bo wiesz, gdybyś miał mieszkać pod mostem bez grosza przy duszy, to ewentualnie mógłbym cię zatrudnić. Przynajmniej miałbyś gdzie spać.
- Hmpf. Dzięki. Ja ci tu prawię komplementy, a ty jak zwykle równasz mnie z ziemią.
- Nie przejmuj się. Może kiedyś mi przejdzie.
- Kiedyś? Kiedyś to znaczy kiedy?
- No….w najbliższym stuleciu. – bąknął, a potem w kuchni razem wybuchnęliśmy śmiechem.

3 komentarze:

  1. Znów ten banan na ryju ;-;
    Od czytania nie mam ochoty spać ;_;
    Bardzo fajnie dopasowałeś charaktery do bohaterów są oni zajebiści, zabawni i sympatyczni. No normalnie ideały ^^
    Idę czytać dalej ^^

    Hehe pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżu KOCHAM to opowiadanie! Jest CUDOWNE! *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetne opko ;) tylko polubiłem się troszkę z ciuchami Naruto... Całą noc spał w jeansach a kiedy wstał był w samych bokserkach... Tak wiem, czepiam się...

    OdpowiedzUsuń