Rozdział
trzydziesty czwarty
Gdybym mógł milczeniem
raz
Przesłać małą szczęścia część
Milczałbym na zawsze, wiesz
Ja tobą oddychać chcę
I zaspokajać głód
I chciałbym pić z twych ust
Być zawsze z tobą już
Przesłać małą szczęścia część
Milczałbym na zawsze, wiesz
Ja tobą oddychać chcę
I zaspokajać głód
I chciałbym pić z twych ust
Być zawsze z tobą już
Już dawno zapadła noc. Od pięciu tygodni Naruto nocuje razem
ze mną. To cholernie przyjemna odmiana, móc się do kogoś przytulić. Nie ma
sensu udawać, że było mi zawsze fantastycznie. Trwałem tu sam, nikt się mną nie
interesował poza paroma osobami.
A kiedy pojawił się Naruto, wszystko się zmieniło.
Zapragnąłem dzielić z nim życie. Był zawsze uśmiechnięty, a jego dowcipy
kruszyły lód, który przez te lata skrzętnie odkładałem na dno serca.
Teraz byłem inny. Teraz to on potrzebował mnie. To ja powinienem
topić lody w jego sercu.
Jedyne, czego teraz pragnąłem, to zobaczyć jak Naruto znów
się uśmiecha. Bo kiedy on się uśmiechał, sam też nabierałem ochoty do życia.
Moje rozważania przerwał zaspany głos blondyna, leżącego w
moich objęciach.
- Sasuke – wymruczał, nie drgnąwszy ani milimetr. – Penis…
- Co? – zapytałem, zupełnie zaskoczony.
- Twój…penis – powtórzył.
Dopiero teraz spostrzegłem, że dałem ponieść się pragnieniu,
jakie wywoływał we mnie młotek. Boleśnie uświadomiłem sobie, że mogłem zareagować
na jego bliskość nieco…zbyt entuzjastycznie.
- Nie moja wina – odparłem hardo, przejeżdżając dłonią po
jego brzuchu. – Jesteś po prostu zbyt seksowny – mruknąłem mu do ucha,
przyciskając biodra do jego pośladków.
- Sasuke, wiesz, że nie możemy… - zaczął, lecz przerwał
głośno wzdychając, gdy zacząłem składać pocałunki na jego szyi. Poruszył się
niespokojnie, aż pociemniało mi przed oczami.
- Tak bardzo cię pragnę – wyznałem, opierając czoło o jego
szyję.
- Wiem i wcale ci się nie dziwię – odparł wesoło.
- Jesteś doprawdy podły – syknąłem, na co on tylko ponownie
poruszył się. Z moich ust wyrwał się jęk, co Naruto przyjął cichym chichotem.
- Nie dasz mi spać, prawda? – zapytał zrezygnowanym tonem.
- Nie – odpowiedziałem, uśmiechając się pod nosem. Zdążyłem
poznać już młotka wystarczająco, żeby wiedzieć, że właśnie to chciał usłyszeć.
Uwielbialiśmy się tak ze sobą droczyć, chociaż żadne z nas by się do tego nie
przyznało.
- Jutro idę na badania, daj mi się wyspać…
- No właśnie. To mnie niepokoi – przyznałem. – Powinniśmy
się czymś zająć, żeby odgonić myśli od przykrych tematów…
- Sasuke, z seksu nici… - zadecydował dobitnie.
Zacisnąłem mocniej wargi, wdychając zapach jego włosów.
- Jesteś naprawdę podły – skwitowałem z żalem. Może to
zabrzmi egoistycznie, ale mój penis domagał się całej uwagi. – Słyszałeś, że
narząd nieużywany zanika? Co jeśli wyniki będą okey, ty będziesz chciał się
kochać, a ja nie będę miał już czym?
- Znajdę sobie innego – rzucił, jakby od niechcenia.
- Super. A mi każesz czekać? Przecież też już mogłem znaleźć
dziesiątki innych…
- Dziesiątki? – zapytał, a ton jego głosu wskazywał na
rozbawienie.
- Żebyś wiedział…
- Sasuke – mruknął, ponownie poruszając biodrami. – Skoro do
tej pory twój penis wrzyna mi się w dupę, to znaczy, że już raczej nie zniknie…
- Podoba ci się? – zapytałem wesołkowatym głosem, chowając
nos w zagłębieniu jego szyi.
- Jak nie przestaniesz mnie nabijać, to ci go urwę.
- Och, o nic innego nie proszę! – sarknąłem, uśmiechając
się. – Jestem słabym człowiekiem, to nie moja wina, że nie potrafię nad sobą
przy tobie zapanować… - rzuciłem na usprawiedliwienie.
- Sasuke, jeśli dasz mi teraz spać, to ci to jakoś
wynagrodzę… - zaczął.
- Mówisz poważnie?
- Mhm – mruknął, odwracając się przodem do mnie. – Wytrzymaliśmy
tak długo, że szkoda teraz przekraczać tą granicę.
- Co jeśli wyniki będą pozytywne? – zapytałem, po raz
pierwszy od pięciu tygodni poruszając ten temat.
- Wtedy odejdę. – odparł ponuro, jednak stanowczo.
Odejdzie? Odejdzie ode mnie, wyjedzie, czy zniknie z tego
świata? Zabije się?
- Nie dam sobie bez ciebie rady – szepnąłem, zbliżając twarz
do jego. Prawie stykaliśmy się nosami, a na policzku czułem jego powolny,
równomierny oddech.
- Och, oczywiście, że dasz. Dawałeś przez tyle lat, dasz i
następnych kilka.
- Nie – mruknąłem. Coś chwyciło mnie za serce, dusiło w
klatce. Poczułem się strasznie słabo i beznadziejnie. – Masz zostać ze mną. Nie
pozwolę ci ode mnie uciec.
- Dobrze wiesz, że nie dasz rady mnie zatrzymać – mruknął,
składając na moim czole chłodny pocałunek.
- Dam. Zamknę cię w szafie i będę wypuszczać tylko na szybki
numerek i do toalety – zadeklarowałem, oplatając jego talię rękoma.
- Brzmi jak niezły plan – odpowiedział, uśmiechając się
zadziornie. Przez ten jeden uśmiech cały nastrój beznadziejności oddalił się.
Za ten jeden uśmiech byłem gotów zabić.
- Och, myślę, że ci się spodoba – mruknąłem.
- Czy skoro już sobie to ustaliliśmy, mogę wreszcie pójść
spać? – zapytał, przecierając twarz dłonią.
- Mhm. Jeśli dasz radę będąc tak napalonym, jak teraz –
rzuciłem, unosząc brew i wskazując wzrokiem na jego krocze.
Nawet po ciemku łatwo było dostrzec, jak cudownie się
zarumienił. Czasami budzą mi się przy nim uczucia, o które nigdy bym siebie nie
posądzał.
- Bardzo śmieszne – odburknął, wbijając mi łokieć między
żebra. Stęknąłem, jednak byłem zadowolony z osiągniętego skutku.
- Owszem, zabawa przednia – dodałem, przytulając go do
siebie mocniej. Schował głowę w zagłębieniu mojej szyi, a ja wplotłem dłoń w
jego włosy.
- Dobranoc – rzucił ospale Naruto, zanim całkiem odpłynął.
- Dobranoc – odszepnąłem, wbijając spojrzenie w sufit.
***
Przez całą noc nie zmrużyłem oka. Nie chodziło o to, że
przez okrągłe kilka godzin Naruto wiercił się niemiłosiernie, ani o
towarzyszące mi podniecenie za każdym razem, gdy blondyn zbliżał się do moich
najczulszych sfer.
Dziś zrobią Naruto badania. Od tego wszystko zależało. Nie
zamierzałem zostawiać go samego, więc prawdopodobnie wbiję na te badania razem
z nim. Mimo, że Uzumaki grał wyluzowanego, wiedziałem, jak ciężko mu się z tym
pogodzić.
Nigdy też nie lubiłem truć się chorymi myślami, jednak
bezwiednie zacząłem snuć plany na przyszłość. Takie sytuacje nie zdarzały się
często, bo wciąż jestem młody i głupi, ale to, jak będzie wyglądało nasze
życie, jeśli Naruto jest chory, pochłonęło mnie do reszty.
Naruto może przeczyć, ale nie dam rady, nie czując
codziennie ciężaru jego ciała. Zwariuję, jeśli nie będę czuć jego zapachu.
Kiedy jego dłonie mnie nie dotkną, nie uspokoją.
To raczej nie prawda, że nie dbałbym sobie bez niego rady.
Chodziło raczej o to, że bez niego nie chciałbym dać sobie rady. Jeśli on
postanowi odejść, ja podążę za nim.
Nigdy nie byłem jakimś humanistą, więc ciężko dobrać mi
słowa o odpowiedniej wadze, które pokazałyby, jak bardzo mi na nim zależy. Nie
mam nikogo innego. Już od dawna dla niego budzę się, ubieram i żyję jak
normalny człowiek.
Czasami ciężko wyobrazić mi sobie naszą przyszłość. Jest na
drodze tyle niewiadomych, że właściwie nie ma sensu niczego planować. Skoro
tak, nie ma też sensu zbytnio się tym przejmować.
Próbowałem sam uspokoić się różnymi słowami. Mówiłem sobie,
że wszystko będzie dobrze, że niebawem dostaniemy wyniki, Naruto będzie zdrowy
i razem będziemy szczęśliwi.
Puste słowa, zero rezultatu. Być może byłoby inaczej, gdybym
sam w to uwierzył.
- Naruto, czas wstawać. Jesteśmy umówieni w klinice za dwie
godziny – mruknąłem mu do ucha, po czym przygryzłem jego płatek.
- Mhm. Jeszcze pięć minut – wyjęczał, przewracając się na
drugi bok.
- Nie Naruto, musimy już wstawać – odparłem stanowczo,
popychając go w plecy. – Wstawaj.
- Dobra – warknął oburzony, podnosząc się do siadu.
Zaśmiałem się głośno z jego roztrzepanej czupryny i sam
zwlokłem się z łóżka. – Idę pod prysznic, przyłączysz się?
- Żebyś znowu się podniecił? Mowy nie ma – mruknął, w końcu
chyba kontaktując ze światem zewnętrznym.
- No dobra. Nie musisz się rozbierać, możesz tylko
popatrzeć… - bąknąłem, wychodząc do łazienki.
- Perwers – syknął blondyn, nakrywając twarz poduszką.
- Słodziak – odparłem, zamykając drzwi.
***
Stałem oparty o blat. Przyglądałem się jak pielęgniarka
naciąga białe rękawiczki na dłonie, dobiera odpowiednią igłę i przekłuwa skórę
Naruto. Dostrzegłem też niewyraźną minę blondyna na widok krwi, jak gdyby zaraz
miał zwrócić śniadanie. Trzymałem za niego kciuki, i na szczęście do tego nie
doszło.
- Ok, proszę, przykładaj to do ranki – powiedziała uprzejmie
pielęgniarka, podając mu wacik. Potem zmierzyła mnie wzrokiem tak, jak gdyby to
moja wina, że Naruto poddawał się badaniom na AIDS. Widok dwóch chłopców w
takim miejscu pewnie nie pozostawiał tej kobiecie złudzeń. Wytrzymałem na
szczęście jej spojrzenie, dopóki się nie odwróciła. Zagarnąłem ramieniem Naruto
i wyprowadziłem go z sali.
- Teraz wystarczy czekać na wyniki – mruknął, przyciskając
głowę do mojego ramienia.
Hehehe takie rozmówki łóżkowe to mi pasują ^^ Jezu ;-; niedługo przeczytam to do końca i znów będe jak sierota nie miała co czytać ;-; wszystko już przeczytane i klos;-; Iee! :<
OdpowiedzUsuńMusiałam się wyżalić xD Gomen.
Rozdziałzajebisty czyli jak zwykle ^^
Te rozmowy na łóżku xDDD
OdpowiedzUsuńA ta pielęgniarka taka dziwna xD