środa, 9 stycznia 2013

Rozdział trzydziesty


Rozdział trzydziesty

Try to have no regrets
even if it’s just tonight
How you gonna walk ahead
if you keep living behind

Stuck in my same position,
you deserve so much more
There’s a whole world around us,
just waiting to be explored

Oparłem się plecami o drzwi i zjechałem po nich powoli, przełykając ślinę. Próbowałem powstrzymać cisnące się do oczu łzy, ale wysiłki jak zwykle spełzły na niczym. Podciągnąłem kolana pod brodę i oparłem na nich czoło, wsłuchując się w ciszę.

Ale ja ciebie nie kocham. I nigdy nie pokocham – moje własne słowa niosły się echem w mojej głowie.

Jak mogłem być taki głupi? Taki ślepy, by celowo ranić kogoś, kogo tak bardzo kochałem?
Dlaczego ile razy muszę dokonać wyboru, wybieram źle? I jak, do kurwy nędzy, mam zamiar to odkręcić?

To nie było fair. To były chyba najgorsze słowa, jakie kiedykolwiek wyszły z moich ust.

Podniosłem się z podłogi i podszedłem do okna, wyglądając przez nie, schowany za firanką.
Sasuke wciąż stał tak, jak go zostawiłem, wpatrując się pustym wzrokiem w drzwi. Nie ruszył się nawet wtedy, kiedy zaczął padać deszcz, więc już po chwili był mokry. Patrzyłem przestraszony na niego, a on stał jak słup i chyba nawet nie myślał, by odejść i dać sobie spokój.
Jaką szmatą jestem, żeby ranić tak ludzi?
Rzuciłem w jego stronę ostatnie zrozpaczone spojrzenie, po czym otworzyłem drzwi od domu i wyszedłem, zajmując miejsce naprzeciwko Sasuke. Mokre kosmyki włosów przykleiły mu się do twarzy, a puste oczy wwiercały się we mnie. Wzdrygnąłem się, kiedy moja koszulka namokła w zaledwie parę sekund i poczułem na skórze chłód.

- Wejdźmy proszę. Chyba musimy pogadać – powiedziałem po chwili kwaśno i nie wiedząc co mógłbym zrobić, wepchnąłem drżące dłonie w kieszenie.
Chyba go zaskoczyłem, bo skonsternowany zmarszczył brwi, zanim się w ogóle poruszył.

***

Nie za dobrze wiem, jak to się stało, ale właśnie wszedłem do łazienki, w której stał Sasuke, opierając się o umywalkę i drżąc z zimna. Wypadałoby dodać, że jakimś cudem obydwoje zrzuciliśmy mokre ciuchy i byliśmy w samych bokserkach.
Kiedy Sasuke dostrzegł mnie odbijającego się w lustrze, obrócił się do mnie przodem, opierając się biodrami o umywalkę.

- Przyniosłem ręczniki – mruknąłem, podchodząc do bruneta. Nie potrafiłem się powstrzymać i obrzuciłem spojrzeniem jego mokrą klatkę, brzuch i szczupłe przedramiona. Podałem mu jeden ręcznik, a drugim, skuszony przez…sam nie wiem co, zacząłem wycierać mu włosy. Widziałem zdziwienie wymalowane na jego twarzy, ale wiedziony jakąś chorą potrzebą zwykłego dotyku nie zaprzestałem tej czynności.
Zdziwiłem się lekko, kiedy Sasuke złapał mnie za nadgarstek powstrzymując moje ruchy. Utknąłem z dłońmi na jego głowie i wzrokiem wbitym w mętne oczy.
Chwila kiedy się sobie przyglądaliśmy przyjemnie się przeciągała, dopóki nie przełknąłem śliny.

- Nie powinieneś się we mnie zakochiwać – stwierdziłem, walcząc z samym sobą by nie uciec wzrokiem.

- To nie moja wina – odparł.

- Więc czyja? – zapytałem, przygryzając wargę. Znałem już jego odpowiedź.

- Twoja – zdążył szepnąć, nim złączył nasze wargi w nieśmiałym pocałunku.

Dziwne. To nie był pierwszy raz, kiedy się całowaliśmy, a mimo to wciąż czułem się jakbym miał narodzić się na nowo. Spalić w popiół i ponownie z niego powstać.
Nie wiem kiedy wypadł mi z ręki ręcznik. Palce zabłądziły w jego mokrych włosach, a powieki przesłoniły oczy. Jedyne co teraz mnie obchodziło, to jego miękkie, chłodne wargi chwytające moje, tak samo spragnione pieszczot. Jedna dłoń przesunęła się na jego szyję, a jego dłonie spoczęły na moich biodrach. Po plecach przeszły mi dreszcze podniecenia. Znów miałem uczucie, że postępuję niewłaściwie, ale…
Pieprzyć to.
Kiedy tylko uchyliłem swoje usta, jego język zaatakował mój, zachęcając mnie do walki o dominację. Jęknąłem cicho, zahaczając jego dolną wargę. Sasuke delikatnie popchnął mnie do tyłu, przez co oparłem się o pralkę. Chwilę później zrozumiałem o co mu chodzi i kiedy mnie podźwignął na ręce, zaplotłem swoje nogi wokół jego talii. Brunet posadził mnie na pralce doprowadzając dłońmi do szaleństwa i składając pocałunki na mojej wyeksponowanej szyi.
Po chwili ponownie podjechał wyżej. Nasze oczy się spotkały, jego dłoń gładziła mój zarumieniony policzek.

- Jesteś taki piękny – szepnął, trąc swoim nosem o czubek mojego. Tym razem to ja wyjechałem z inicjatywą i złączyłem nasze usta w długim, delikatnym pocałunku.
Sasuke popchnął mnie delikatnie, więc podparłem się kładąc dłonie za plecami. Pech chciał, że trafiłem na przycisk odwirowania i zaczęło mną trząść. Nie wiem do czego mógłbym to porównać, ale romantyczny nastrój zniknął tak szybko, jak się pojawił, za to zacząłem śmiać się, rozładowując napięcie jakie wytworzyło się między nami. Kąciki ust Uchihy zawędrowały delikatnie do góry, a oczy zamiast być matowymi, zaczęły się iskrzyć.
Nasze twarze wciąż pozostawały blisko, więc czułem na swoich ustach jego ciepły oddech. Spojrzałem się na jego kuszące wargi, nieświadomie przygryzając swoją własną.
Czy to źle, że pragnąłem to powtórzyć?

- Już jestem! – usłyszeliśmy tuż po trzasku drzwi. Na twarzy Sasuke wymalowała się czysta panika.

- To mój tato! – szepnąłem przestraszony, zsuwając się z pralki. Odkręciłem kurek od prysznica by zagłuszyć rozmowę i zamknąłem drzwi na zamek. Sasuke zaczął zbierać swoje ubrania, zieleniejąc na twarzy. Podbiegłem szybko do okna, otworzyłem je i złączyłem dłonie by pomóc mu przez nie wyjść.

Sasuke zrozumiał o co mi chodzi i tylko kiwnął mi głowę. Przerzucił swoje ciuchy za okno, po czym postawił stopę na moich dłoniach, drugą przerzucając przez framugę. Kiedy znalazł się po drugiej stronie, wychylił się do mnie na moment.

- Obiecaj – To jedno słowo spowodowało we mnie lawinę uczuć, o które się nawet nie posądzałem. Spojrzałem mu głęboko w oczy, po czym rozpaczliwie przycisnąłem usta do jego chętnych warg.

- Idź już – szepnąłem, odrywając się od niego.

Ciekawe co pomyślą sąsiedzi, kiedy zobaczą jak po dachu naszego domu biega nastolatek w samych bokserkach…
Musiałem jeszcze wykombinować, jak zwrócić mu buty, które zostały w przedpokoju…

***

Leżałem już w łóżku, wpatrując się niemo w sufit. Nie mogłem powstrzymać kwitnącego uśmiechu jaki w tym momencie malował mi się na ustach. Czułem się sobą. Ludzie grają tak często kogoś innego, że nie wiadomo, kiedy naprawdę są sobą. Ubieramy myśli w piękne słowa, którymi kolorujemy często najpodlejsze zamiary, byleby nie musieć walczyć z własnym sumieniem, zamiast po prostu wykrzyczeć, czego się chce. Może w końcu nadszedł czas, by porzucić wielobarwne tapety i być po prostu czarno-białym? Do bólu prostym, szczerym i prawdziwym…
Przewróciłem się na bok, dotykając warg opuszkami palców. Jeszcze nie tak dawno to usta Uchihy nadawały im kształt w namiętnej ofensywie…
Czułem, że wariuję. To wydawało się być takie nierealne…Całować się z chłopakiem, czerpać z tego przyjemność i, co było najdziwniejsze, nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia…
Naprawdę go potrzebuję. Przy nim staję się zupełnie innym człowiekiem. Takim, jakim chciałem być. Staję się sobą…
Przygryzłem dolną wargę, przymykając bolące oczy. Było już dobrze po drugiej, a ja wciąż nie mogłem powstrzymać miliona galopujących myśli.
Czekając na sen malowałem w pamięci oczy Sasuke, które błyszczały jak jeszcze nigdy w życiu. Dziwne uczucie, być dla kogoś wszystkim czego się pragnie. Być komuś potrzebnym...
Zasnąłem.

***

Trzy dni później prawie zaspałem do szkoły. Przyzwyczaiłem się do wolnych dni. Narzuciłem na siebie szybko ciuchy, umyłem zęby i wyleciałem z domu nawet nie zajmując myśli jedzeniem.
W drodze do szkoły powróciły wspomnienia z poprzednich dni, a wraz z nimi wyrzuty sumienia. Zacząłem zastanawiać się czy dobrze postępuje, czy to, co zrobiłem było na pewno słuszne.
Wbiegłem do szkoły i popędziłem do klasy. Było już po dzwonku a korytarze były opuszczone.
- Dobry, przepraszam za spóźnienie – rzuciłem, obrzucając salę szerokim spojrzeniem. Jedyne miejsce wolne było tuż obok Sasuke, a od trzech dni z nim nie rozmawiałem. Napięcie rosło, tak jak moje rozterki i za żadne skarby nie wiedziałem, jak rozwiązać zaistniałą sytuację. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy już nie musieć patrzyć w te błyszczące oczy.
- Cześć – przywitałem się, kładąc torbę na ławce i wyjmując z niej książki.
- Hej – powiedział, posyłając mi rozbrajający uśmiech.
Uśmiechający się Uchiha…prawdziwy ewenement!
- Panie Uzumaki, proszę przeczytać ten wiersz – rzucił chłodno nauczyciel. Chwilę zajęło mi znalezienie odpowiedniej strony, na szczęście Nara siedzący za plecami podszepnął co nieco.
Odczytałem głośno:

Jednego serca! tak mało, tak mało,
Jednego serca trzeba mi na ziemi,
Co by przy moim miłością zadrżało,
A byłbym cichym pomiędzy cichemi.

Jednych ust trzeba, skąd bym wieczność całą
Pił napój szczęścia ustami moimi,
I oczu dwoje, gdzie bym patrzał śmiało,
Widząc się świętym pomiędzy świętymi!

Jednego serca i rąk białych dwoje,
Co by mi oczy zasłoniły moje,
Bym zasnął słodko, marząc o aniele,

Który mnie niesie w objęciach do nieba.
Jednego serca! Tak mało mi trzeba...
A jednak widzę, że żądam zbyt wiele!

Kiedy skończyłem czytać, zorientowałem się, że Sasuke trzyma mnie za dłoń. Nie wiem dlaczego czułem ucisk w brzuchu i pieczenie w gardle. Podniosłem szybko wolną rękę.

- Czy mogę wyjść do toalety? – spytałem i nie czekając na odpowiedź, wstałem i wyszedłem szybkim krokiem.

Opukałem twarz lodowatą wodą, po czym oparłem się dłońmi o umywalkę i spojrzałem w lustro krzywiąc się jak po zjedzeniu cytryny.
Zanim silne ramiona objęły mnie w talii, zdążyłem zobaczyć zbliżającego się bruneta.
Przylgnął do moich pleców, opierając brodę na moim ramieniu.

- W porządku? – mruknął mi przy uchu, aż po moim ciele przeszły ciarki.

- Taaa – westchnąłem, przymykając oczy.  – Właściwie to nie.

- Więc? O co chodzi? – ponaglał mnie. Jego dotyk drażnił mnie niesamowicie. Chciałbym mu uciec…

- Uważam, że nie powinniśmy się spotykać.

Jego mina nagle spoważniała. Odwróciłem się w jego ramionach tak, że mogłem mu spokojnie spojrzeć w oczy.

- Rozumiem – przyznał, próbując się ode mnie odsunąć. Teraz to ja objąłem go w pasie, opierając swoje czoło o jego.

- Mam AIDS – powiedziałem, mrugając energicznie by powstrzymać cisnące się do oczu łzy.
Nastała cisza, którą baliśmy się przerwać.

Słyszałem równy oddech bruneta i czułem, jak drżą mu ręce. Może to nie na miejscu, ale zdecydowanie mi ulżyło. Postawiłem pierwszy krok, by być sobą. By otworzyć się na bliskie osoby.

- AIDS? – powtórzył jak mantrę. Pokiwałem powoli głową i przymknąłem oczy, jak gdybym czekał na atak.

- Dlatego tak długo mnie odpychałeś? – zapytał, odgarniając grzywkę z mojej twarzy.

Kiwnąłem ponownie głową, nie będąc pewnym własnego głosu.
Jego ręce ponownie zawędrowały na moje biodra.

- Jesteś pewny? – szepnął.

- Nie. Badania będę mógł zrobić dopiero za pięć tygodni.

- Tak długo chciałeś mnie odpychać? Jestem Uchihą, zwykle nie czekam długo ze zdobyciem czegoś. – parsknął, a jego dłonie ponownie zawędrowały na moją talię.

- To dlatego tak długo mnie odpychałeś? – zapytał ostrożnie.

Pokiwałem głową, kładąc dłonie na jego ramionach i przytulając się do niego. Potrzebowałem ciepła jego ciała. Silnych ramion które odepchnęłyby niepokój i niepewność.

- Więc…lubisz mnie? – powiedział wesoło.

- Mhm – przyznałem, nie odrywając się od niego.

- I podobam ci się?

- Tiaaaaa – bąknąłem, czując jak na moje policzki wlewa się głęboki rumieniec.

- I uważasz że masz szczęście, że takie ciacho jak ja zainteresowało się tobą? – mruknął głębokim głosem, od którego zmiękły mi kolana.

- Dupek – syknąłem, siląc się na obrażony ton.

- Twój dupek – powiedział, muskając ustami moje czoło. Czy to przypadek, czy to naprawdę miało brzmieć niczym wieczysta przysięga?

- Mój dupek – powtórzyłem, pociągając nosem. 

4 komentarze:

  1. Pzesłodkie... Cudowne... Boskie... Niesamowite... Genialne... Piękne... Śliczne... Brak słów. Po prostu kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu kocham to! ;-; To takie genialne i zajebiste opowiadanie ;-; Wzrusza mnie dosłownie każdy rozdział, piękne.
    A Naru prosto z mostu "Mam AIDS" xd
    Rozmowa w łazience zajebista <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Poważne rozmowy w szkolnych łazienkach zawsze na miejscu XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuuuu! Wzruszam się prawie caaały czas, kiedy czytam to opowiadanie *.*
    Ale czemu te jedne z ważniejszych rozmów zazwyczaj odbywają się w szkolnych łazienkach lub składzikach woźnego?? xD

    OdpowiedzUsuń