poniedziałek, 17 marca 2014

君はどこでもに行く、僕も来て。

Odpowiedzi na komentarze pod Nagrodzonym:
~ Dita Finger - co do reszty opowiadań...Nie wiem, postaram się. Ale nic nie obiecuję. Tempo pisania nowy rzeczy drastycznie u mnie spadło, ale jest to wynik naprawdę ciężkich studiów i dość bogatego życia towarzyskiego, które za bardzo sobie cenię xD Ale postaram się nie zostawiać niczego w tyle ;)

~ Inata Shinjitsu - dziękuję za komentarz :D Zdążyłem przyzwyczaić się do tego, że każdy za pewnik bierze sobie informację, że mógłbym być kobietą, więc ewentualne literówki nie robią aż tak dużego znaczenia ;d Pewnie bierze się to z tego, że nie znam innego faceta piszącego w fandomie SasuNaru :D Bardzo dziękuję za słowa uznania ;d

~ Lena V - no mam nadzieję rozwiać te wątpliwości, ale nie za szybko ;d Zachęcam do śledzenia historii ;d

~ Neko - ja w sumie też tęskniłem za pisaniem. To tak, jakbym wreszcie zakleił czymś dziurę w sercu. A wystarczyło usiąść do worda ;d Też mam wrażenie, że piszę w nieco inny sposób. Chyba po prostu sam cały się zmieniłem, może dojrzałem odrobinę ;d Niemniej jednak, dziękuję za komentarz ;)

~ Siveliar - mordka mi się cieszy, jak widzę stałych czytelników ;d  Bardzo dziękuję !

~ Vivi - znów się mordka cieszy :D Dziękuję ślicznie i gratuluję - przede mną jeszcze trochę semestrów do zdania, nim wstawię mgr przed BlueBoy xddd

~ Fujiko Fuuma - Bardzo dziękuję ;d Co do bety, to już odnalazłem ;d Jak mnie nie rzuci, to trochę ją powykorzystuję, póki nie zniechęci ją masa błędów, które popełniam ;d

~ dosia - dzięki :D Też tęskniłem ;d 

~ the b. - pożyjemy zobaczymy ;d Cieszę się, że jeszcze odwiedzasz tego bloga ;d Obiecuję poprawę ! :D 

~ Basia - dziękuję za komentarz ;d Co do tej dominacji, to zobaczymy ;d

~ Maranwe Shillien - oczywiście, przeniosę ;d Tylko najpierw ktoś musi kopnąć mnie w tyłek, bo ilekroć do tego podchodzę, zawsze znajdę coś ciekawszego do roboty ;d

~ Pepe - cóż, cieszę się, że Twój pierwszy raz miałaś z moim blogiem xD Zawsze chętnie czytam komentarze od nowych osób. Mam wtedy wrażenie, że jest Was więcej ;d Ponownie dziękuję za ofertę betowania, ale już się do jednej przykleiłem ^^

Dziękuję też wszystkim innym za komentarze, naprawdę miło coś takiego poczytać :P Człowiekowi aż się pisać chce ;d Zachęcam jednak do utworzenia konta, bo to dosłownie parę sekund, a dzięki temu bedziecie mogli dołączyć do obserwatorów bloga (do czego serdecznie namawiam ;d), a ja będę rozpoznawał Was po nickach w komentarzach, zamiast gdybać nad tym, który Anonimowiec napisał jaki komentarz ;d
Zapraszam również do rejestracji na forum SasuNaru. Tam również znajdziecie moje opowiadania, a także wielu innych, lepszych niż ja autorów ;d www.sasunaru.pl





Tytuł ze specjalną dedykacją dla mawako, które otworzyła mi oczy xD
I dla Irdine, żeby wyłudzić śmieszny komentarz z obrazkami ;d xDD
Dalej będzie smutno :<

Tytuł: 君はどこでもに行く、僕も来て。 (Kimi wa dokodemo ni iku, boku mo kite. – Gdziekolwiek pójdziesz, pójdę ja)
Pairing: SasuNaru
Gatunek: Angst
Beta: mawako, której ślicznie dziękuję za wspaniałą pracę. W życiu bym nie pomyślał, że tak wygląda praca bety. xD (Komentarze wersji finalnej wysadziły mój mózg. Biedny Hemingway. )

– Do zobaczenia – mruknąłem do zespołu, zarzucając torbę na ramię i wychodząc na korytarz. Zerknąłem niechętnie na wskazówki zegarka. Dziesięć po piętnastej.
– Sasuke! Dobrze, że cię widzę. Organizujemy dziś wieczorem imprezę dla pracowników naszej agencji. Powinieneś przyjść – zaproponował mój szef, Shouki Kagame, zatrzymując mnie tuż przed windą. Najbardziej wścibski i upośledzony szef, na jakiego kiedykolwiek trafiłem. Ilekroć bym nie odmawiał, tym bardziej starał się wyciągnąć mnie na te żałosne spotkania.
– Mam coś do załatwienia – odparłem sucho, wymijając bruneta i wciskając guzik od windy.
– To już czwarta impreza, odkąd tu pracujesz, chyba powinno zacząć ci zależeć na kontaktach z innymi pracownikami. Jeśli chcesz zatrzymać tę posadę – nalegał Kagame, poprawiając spodnie na biodrach.
Wpatrywałem się w niego przez moment, zaciskając usta w wąską linię. Miałem ochotę potrzaskać mu te okulary na nosie.
– Nie – odparłem kwaśno, a kiedy drzwi od windy otworzyły się za moimi plecami, obróciłem się na pięcie i wszedłem do niej, wciskając odpowiedni przycisk. Czułem na sobie spojrzenie kobiety, która wsiadła do windy razem ze mną. Usilnie starałem się je ignorować. Nie byłem w nastroju na cudze towarzystwo.
Sasuke Uchiha. Indywidualista czy ignorant? Taki napis zagościłby w gazecie, gdybym kiedykolwiek stał się sławny. Ale nie byłem. I codziennie wszystko przypominało mi o szarej rzeczywistości dookoła.

Ale to nie tak, że ignorowałem innych ludzi. Ignorowałem świat, którego nie mogłem znieść. Zachody słońca, barwiące jego włosy na karminowe odcienie, które kłuły moje serce setkami delikatnych igieł. Szum liści, który zagłuszał jego ciche słowa. Pozorną słodycz jego ust, mieszającą się ze łzami pełnymi goryczy. Smakowałem je. Pozwalałem im uderzać, tak jak woda uderza w kamień, by wreszcie, pod naporem natury, pękł. Mnie też to czekało.
Cały mój świat otaczał ogień, którego nie potrafiłem ugasić. Niebo nie było dłużej błękitne, a kwiaty nie pachniały tak, jak to zwykle bywa w maju. Chłód rozprzestrzeniał się w moich kościach, bo słońce nie miało takiego blasku jak kiedyś. Zdarzało mi się po prostu rozglądać dookoła. W takich chwilach z całą mocą uderzało mnie uczucie, że nie pasowałem do tego świata. Coś było nie tak. Wracając pamięcią do dawnych czasów, nie potrafię zrozumieć, jak mogłem się tak zmienić. Z policzków zniknął rumieniec, a blask oczu zmatowiał. Do wszystkiego podchodziłem z dystansem, a uśmiech cisnący mi się na usta zastąpiony został przez charakterystyczny grymas.
Jak to samo uczucie, które sprawia, że zwykłe rzeczy nabierają barw, zapachu, smaku, może również sprawić, że to wszystko przeminie? Że życie straci wszelki sens, każdą nutę wspaniałości?

Miałem dopiero trzydzieści dwa lata, a śmierć przyjąłbym z otwartymi ramionami. Czasem, kiedy Naruto spał obok mnie, leżałem wpatrzony w sufit i wsłuchany w jego urywany oddech pragnąłem, by wreszcie odszedł. Bo wtedy i ja będę mógł podążyć za nim, bez obaw, że zostawię go samego. Albo ruszyć dalej sam. Naruto umrze. AIDS odbierze mi ciepło jego ciała. Pamięć jego śmiechu zastąpi wspomnieniem kaszlu. Obaj wiedzieliśmy, że to tylko kwestia czasu. Widziałem pożegnanie w jego błękitnych oczach wystarczająco często, by pogrzebać całą nadzieję. Jej już nie było, a my zostaliśmy sami, nadzy w świetle następnego poranka.
Czy jestem złym chłopakiem, życząc mu śmierci? Nie wiem. Może. Chociaż znam go wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że sam często o tym myśli.
Kocham go. Nawet teraz, gdy jego oczy napiętnował smutek. Gdy skóra zrobiła się szara i sucha, a głos wypełnił dziwny ton, w którym dominującą nutę grało poczucie winy. Jego dotyk ograniczał się do schowania nosa w zgięciu mojej szyi, gdy po ciężkim dniu kładliśmy się spać. Gdy on kładł się spać, a ja życzyłem nam śmierci. Lub odwagi, by samemu ją sprowadzić.


Zaparkowałem auto przed domem. Zanim wszedłem do domu, otarłem łzy napływające mi do oczu, których nie mógłbym dłużej kontrolować. Zastałem go wpatrującego się apatycznie w wyłączony telewizor. Nawet nie wiem, kiedy tak bardzo schudł. Tonął w spranej, rozciągniętej koszulce jego ulubionego zespołu, którą podarowałem mu na jedną z naszych rocznic. Kiedy jeszcze wszystko było dobrze. Kiedy rano witał mnie uśmiechem, nie szlochem. Kiedy wspólny prysznic nie kończył się na tym, że myłem jego bezsilne ciało, a on wpatrywał się we mnie współczującym wzrokiem. Jak mógł mi do cholery współczuć, samemu będąc w takiej sytuacji? Jak mógł mi współczuć, kiedy to on umierał w moich oczach, nie ja.
– Dobrze wyglądasz – skłamałem, odwieszając torbę na wieszak i podchodząc do niego. Uklęknąłem przed nim i wysunąłem z jego osłabionych dłoni skarpetki, by pomóc mu je wciągnąć na stopy. Były lodowate.
Nic nie odpowiedział. Widziałem, że przejrzał moje kłamstwo. Że wie. W jego oczach, było coś… coś, czego nie chciałem widzieć. Te oczy przestały mówić kocham cię w momencie, kiedy stało się jasne, że zostanę sam. Teraz mówiły tylko przepraszam i żegnaj, a tego nie potrafiłem zaakceptować. Nie chciałem zaakceptować. Przerabialiśmy ten temat już tak wiele razy, że między nami nie pozostało więcej słów. Nie w kwestii, w której nie dojdziemy do porozumienia.
Bo nie można kogoś przestać kochać. Nie można po prostu pozwolić komuś umrzeć, tak samo jak nie da się zapomnieć. Dlatego nawet gdy umiera ciało, jakaś część duszy zostaje. Jego część, część jego duszy zostanie przy mnie. Niech zabierze moją duszę ze sobą, a mi pozostawi tylko tę część. Bym przed snem czuł jego zapach. Bym słyszał jego głos, gdy już zacznę śnić. Jeśli jeszcze kiedykolwiek będę śnić.
Ludzie powiadają, że miłość jest wieczna. Mówią to z uśmiechem na ustach, wstrzymując na chwilę powietrze w płucach, jak gdyby już go nie potrzebowali. Tłumaczą, że czują motyle w brzuchu. Ale żadne z nich nie zdaje sobie sprawy, jakim ciężarem jest miłość. Niezmywalnym piętnem, które szpeci nasz idealny kształt. Może odbiera nam oddech, bo powinniśmy się udusić. Bo kiedy ukochana osoba umiera, pozostaje nam jedynie znamię, którego nie potrafimy się pozbyć. Które sprawia, że jeszcze za życia umieramy. Że nie możemy złapać oddechu.
Naruto uśmiecha się delikatnie. Widać to bardziej po zmarszczkach wokół ust niż ułożeniu jego warg. I po oczach, które jakimś cudem wciąż potrafią błyszczeć, kiedy na moment udaje mu się zapomnieć o poczuciu winy. Odkąd tylko mu się pogorszyło, uważał, że powinienem za wszystko obwinić jego i dać sobie spokój. Obrócić się na pięcie i odejść, a może nawet ułożyć sobie życie u boku innej osoby. Nie wyobrażam sobie, jak ciężko było mu żyć ze świadomością, że jest dla mnie ciężarem. Bo właśnie tym się stał. Przeszkodą. Niepotrzebnym balastem. Przynajmniej według jego rozumowania.
Znacie historię o kocie Schrödingera? Któregoś razu pewien Austriak postanowił przeprowadzić eksperyment. W hipotetycznym pojemniku zainstalował równie hipotetyczne źródło promieniotwórcze, które raz na godzinę emituje jedną cząstkę, oraz licznik Geigera, który ma obowiązek ją wykryć. Jeśli tak się stanie, uwolni trujący gaz, a kot przypłaci to życiem. Jeśli jednak nie, kot przeżyje. Hipotetycznie – kot jest zarówno żywy, jak i martwy. Dopiero w momencie, gdy otworzymy pudełko, przekonamy się, czy kot wciąż żyje, czy nie.
Tak samo było z Naruto. Był kotwicą, która ciągnęła mnie ku przepaści, ale równocześnie powodem, dla którego wciąż, każdego dnia, decydowałem się, by wstać rano i ruszyć do pracy, a potem wrócić do domu. Był zarówno żywy, jak i martwy. Problem polegał na tym, że ja wiedziałem, co zobaczę po otworzeniu pojemnika.
Obserwuję w ciszy, jak stara się podnieść rękę, by otulić dłonią mój policzek. Wygląda jak starzec, którym nie zdążył się jeszcze stać. I tylko jego błękitne oczy przypominają mi osobę, którą obdarzyłem miłością. Jedyną, która kiedykolwiek zbliżyła się wystarczająco, bym poczuł jakieś ciepło. A kiedy te oczy już odejdą, kiedy powieki zamkną się na wieki, kiedy na ustach umrze ostatnie słowo, coś we mnie pęknie. Złamie się jak sucha gałąź, którą przypadkiem ktoś nadepnie. Ugnie się pod naporem i nigdy nie wróci do wcześniejszego kształtu.
Całuję jego czoło, po czym biorę go na ręce i zanoszę do samochodu. Jest jak lalka, taka cicha i blada niczym porcelana. Tak krucha, że boję się za mocno ścisnąć. Tak delikatna, że nie jestem w stanie tego pojąć.
Sadzam go na miejscu pasażera i przypinam pasami. Marszczy brwi, patrząc na swoje odbicie w lusterku. Kiedy siadam za kierownicą, przenosi spojrzenie na mnie i otwiera usta, jakby chciał coś powiedzieć. Po chwili jednak zamyka je, wciąż obserwując mnie uważnie.
Droga do szpitala mija nam w milczeniu. W radiu grają jakieś country. Apoteoza życia to niekoniecznie coś, co mam ochotę słyszeć.
Na umówione spotkanie spóźniamy się tylko chwilę. Pomagam usiąść Naruto na kozetce i zdjąć koszulkę, po czym na jego prośbę opuszczam pomieszczenie. Doktor kiwa mi głową i podchodzi do niego, by przebadać jego płuca.
Wychodzę na korytarz i siadam niedaleko automatu. Lampa wisząca nade mną buczy nieprzerwanie, a zapach panujący w szpitalu wywołuje u mnie dreszcze. Zastanawiam się, jak by to było, gdybym po prostu wsiadł do samochodu i gdzieś pojechał. Przenocował w hotelu, dopóki…
Karcę siebie za te myśli. Chciałbym po prostu się rozpłakać, tak jak robią to inni w takich sytuacjach, ale chyba nie miałbym już czym. Moje oczy wyschły.
Wstaję, by podejść do automatu. Drżącymi dłońmi wrzucam drobne i wybieram numerek. Kawa jest gorąca, gorzka i cierpka. Parzy w język, więc odstawiam ją na stolik tuż obok. Po jakimś czasie na korytarzu pojawia się doktor. Unika mojego spojrzenia, jednak zatrzymuję go krótkim pytaniem.
– Proszę mi wybaczyć, ale zostałem poproszony, by zatrzymać informacje w tajemnicy – mówi rzeczowym, profesjonalnym głosem, jakby codziennie odmawiał ludziom informacji. Czy to go nie męczy? Czy kiedykolwiek zdarzyło się mu złamać dane słowo?
– Jestem jego chłopakiem, chyba mam prawo wiedzieć – mówię cicho, opuszczając wzrok na swoje buty. Nigdy nie zdobyłem się na odwagę, by podobnymi słowami chwalić się, że Naruto upodobał sobie właśnie mnie. Dopiero teraz, tak blisko końca, udało mi się pokonać strach. Albo zamienić jeden rodzaj strachu na zupełnie inny.
Doktor bada mnie uważnie wzrokiem, wydymając dolną wargę. Wygląda śmiesznie z takimi ustami i obwisłym podbródkiem. Czekam w ciszy dłuższą chwilę, przełykając co chwilę ślinę. Nawet nie miałbym siły krzyczeć. Jestem gotów błagać, by się czegoś dowiedzieć.
– To koniec, panie Uchiha. Radziłbym się pożegnać – mówi rzeczowym, spokojnym głosem, a ja przez chwilę spoglądam na niego, kiwając bezwiednie głową. Mogę teraz myśleć tylko o tym, jakim brakiem gustu było wybranie przez doktora bordowego krawata do lawendowej koszuli. Mija mnie po chwili, uciekając gdzieś i zostawiając samego.
Kiedy wchodzę do sali, Naruto właśnie męczy się z koszulką. Łapie go silny kaszel, który zakrywa dłonią. Kiedy odsuwa ją od ust, dostrzegam trochę krwi, którą próbuje pozbyć się o spodnie tak, bym jej nie widział.
Zastanawiam się, kto z nas ma mniej siły. Który z nas zachowuje się jak marionetka. On, który nie da rady samemu stanąć na nogi, czy ja, grając w jego chorą grę. Próbując zachować resztki normalności, przymykając oczy na tak wiele ważnych spraw. Ważnych teraz, nie później. Bo gdy nastanie później, teraz nie będzie się liczyło. Teraz nie będzie, zatrze się w mojej pamięci. Będę pamiętać tylko błękitne oczy i spierzchnięte wargi. Szloch, który budził mnie w nocy, kiedy dopiero udawało mi się zasnąć. Cichy śpiew, kiedy płakałem w jego ramionach, nie mogąc zrozumieć, dlaczego to jego musiał spotkać taki los.
Zabrałem go do domu. Nieskładnie próbował zacząć jakoś rozmowę, co próbował osiągnąć tylko wtedy, gdy pewnych tematów chciał uniknąć. A ja znów grałem w jego grę, odmrukując „tak” i „nie” albo „masz rację”. Zastanawiałem się wtedy, czy nie rozbić nas o jakiś budynek.

***

To, że Naruto był seropozytywny, zmieniło całe moje dorosłe życie. Gdyby człowiek mógł cofnąć czas, tak wiele rzeczy mogłoby potoczyć się innym torem.
– O czym myślisz? – westchnął, dotykając palcem mojego podbródka. Widziałem, że był wyczerpany tym dniem.
– Zastanawiam się.
– Czy?
– Czy popełniliśmy błędy, które warto byłoby naprawić – prostuję, całując go w czoło. Rozumie. Wiem, że rozumie. Najbardziej boli to, że nie ma pretensji.
– Jesteś jeszcze taki młody, taki piękny – mówi, obrysowując palcem moje usta. – Pokochasz kogoś innego – mruknął, wciągając urywanie powietrze. Obracam się na bok tak, że nasze twarze znajdują się naprzeciwko siebie i mogę patrzeć w jego zaszklone oczy. Dotykam dłonią jego policzka, a on przytula się do niej, przymykając powieki. Jego ciepły oddech łaskocze mnie w przegub dłoni, póki nie przesuwam jej na jego szyję, by pochylić się i skraść mu krótki pocałunek.
– Nie, bo nie zamierzam zostać tu ani chwili bez ciebie – szepczę, gdy nasze wargi tracą kontakt. Widzę, jak blondyn drży, patrząc na mnie z niedowierzaniem. Za rzadko mówiłem mu, co do niego czuję. Za rzadko to okazywałem. Sądziłem, że wie. Chociaż często się na ten temat droczyliśmy, wiedziałem, że nie jest głupi. Że ma oczy i dostrzega tak oczywiste fakty jak ten, że brunet leżący obok jest w nim beznadziejnie zakochany.
– Nie baw się w pieprzonego Romeo – mówi czule, próbując odpędzić napływające do oczu łzy.
– „Lecz żaden smutek nie przeważy radości, którą niesie krótka chwila spędzona przy nim”* – głos jest tylko szeptem, lecz w nas obu wywołuje drżenie. Spoglądam mu w oczy i przez chwilę dostrzegam w nich mojego starego Naruto. Tego dzieciaka, który wskakiwał mi na plecy i krzyczał na cały głos. Którego policzki kryły się rumieńcem, gdy go całowałem. Który płakał, gdy razem oglądaliśmy bajki Disneya.
– „Przyjdź nocy czuła, cicha, czarnobrewa, daj mi Romea. A kiedy już umrę, weź go i potnij na małe gwiazdeczki, co tak upiększą twych niebios oblicze, że świat cały zakocha się w nocy i czcić przestaną jaskrawy blask słońca...” **.
Płaczę cicho, kiedy przytula się do mnie i zmęczony – zasypia.

* William Szekspir, „Romeo i Julia”.
** Tamże.

14 komentarzy:

  1. Śledzę twoje testy od dłuższego czasu, rzadko kiedy komentuję ( to lenistwo :) ), twoje zniknięcie na jakiś czas przyjęłam ze smutkiem, a powrót z ogromną radością ;)
    O tym tekście powiedzieć można sporo. Ja ograniczę się do kilku słów.
    Niewiele jest tekstów, które sprawiają, że mam łzy w oczach. Naprawdę rzadko kiedy ryczę nad tekstem na blogu, opowiadaniem czy książką ( nad książką chyba najczęściej). Jednak "Gdziekolwiek pójdziesz, pójdę ja" sprawił, że właśnie siedzę i ocieram rozmazany tusz. Obiecuję, ze będę komentować więcej twoich tekstów, ponieważ na to zasługujesz. Jesteś niesamowitym facetem Blue i masz niesamowity talent ;)
    Eh, dobra, kompletnie się rozklejam i jestem za miła ;) Było mega i to jest jeden z najlepszych tekstów jakie w życiu czytałam ;)
    weny ;) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To było piękne. Poruszyło mnie do głębi. Ciężko mi nawet znaleźć słowa, aby opisać to co czułam czytając powyższy tekst. Proszę pisz więcej takich opowiadań! Będę liczyć dni, czekając na kolejne tak fascynujące wpisy.
    Weny i uśmiechu.
    Pozdrawiam, Lena

    OdpowiedzUsuń
  3. Żebyś nie myślał, ze nie czytam Twojego bloga i przypadkiem się napatoczyłam, to napiszę krótkiego komcia. Krótkiego, bo nie mam weny na coś ambitniejszego, a jak już tę wenę dorwę, to wysmaruje komentarz z cytatami i innymi takimi pierdołami XD
    Ogólnie znasz moją opinię - podoba mi się bardzo. Jest melancholijnie, dołująco i przejmująco smutno - czyli tak jak powinno być. Nie dało się za bardzo wczuć w tekst, bo za szybko się skończył, ale to co najważniejsze jest. Nadal gubię końcówkę, ale może w końcu dojdę do tego dlaczego mi się rozmywa. Nie zmienia to faktu, że naprawdę lubię to, jak tworzysz klimat. To kiedy jakiś fluff? :3

    Z pozdrowieniami, eQ.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo raanyy... Takie słodkie i takie smutne, że aż mi się serce roztopiło ;p Teraz to przez Ciebie zebrało mi się na wzdychanie i przełączenie się na Florence & the Machine ;D
    Tekst cudowny. Lekki, klimatyczny i idzie się wczuć do szpiku kości. I w takiej melancholii zmuszona jestem skończyć matmę i iść spać ;p
    Cieszę się strasznie, że coś wstawiasz i zacieram rączki w oczekiwaniu na kolejną notkę. Nic ambitniejszego dzisiaj nie naskrobię, bo ten dzień jest wyjątkowo demotywujący i jedyne o czym teraz marzę to sen.

    Pozdrawiam i życzę weny =3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty cholero poplakałam sie przez Ciebie!!!!! :( a tak na serio to serio kop Ci sie nalezy!:D bys czesciej nas raczył opowiadaniami o!!!! tylko nast razem nie takimi smutnymi;_: o ludzie teraz sie pozbierac zas muszę!

    Weny!:DD

    OdpowiedzUsuń
  7. Blue, kocham Cię.
    Nic nie potrafi mnie tak wzruszyć:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    jak ja się cieszę, ze pojawiło się coś nowego... a tekst fantastyczny, choć smutny, ja bardzo nie lubię takich te\kstów, poryczałam się...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawde piekne opowiadanie. Bardzo sie wzruszylam... *ociera lezki chusteczka*. Ciesze sie ze powrociles. Pamietam jak wysledzilam Twojego bloga w wakacje, czytalam Twoje opowiadania i jakos tak wyszlo ze przestalam. Dzis znow powracam sprawdzic co u Ciebie i tu taka mila niespodzianka <3. Nigdy wczesniej nie komentowalam i stwierdzilam ze czas sie przelamac :D
    Pozdrawiam i zycze duzo weny :)
    ~Meo
    Ps Wybacz, ale nie potrafie pisac komentarzy -.-"

    OdpowiedzUsuń
  10. Poryczałam się... To było piękne opko... jednak cierpliwie czekam na HSK

    Pozdrawiam cię i kocham

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudne. Piękne. Wzruszające. Chwytające za serce. Przyprawia a slodki dreszczyk przyjemności płynacej z czytania twoich opo.
    Sprawiasz że kobiety płaczą Blue ;3
    Ciesze się niezmiernie z Twojego powrotu do nas.

    Kocham, Pozdrawiam i życzę weny ;)

    Lu^^

    OdpowiedzUsuń
  12. TY DURNIU!!!! przez ciebie sie popłakałam po raz pierwszy od kilku lat!!! przez kilka dni teraz będe chodzić smentna i przypominać sobie wszystko to co kiedykolwiek doprowadziło mnie do płaczu!!

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie no, się popłakałam noooooo T.T
    Takie teksty kocham i bardzo mi się podobało <3
    A teraz muszę taka smutna skończyć zadanie z historii ;-;

    OdpowiedzUsuń
  14. Jesteś NIESAMOWITY!
    Dopiero dzisiaj znalazłam twojego bloga, a to jest pierwszy tekst twojego autorstwa który przeczytałam i muszę ci powiedzieć ze jestem zachwycona... Dawno żaden angst a tym bardziej miniaturka z tego gatunku tak na mnie nie wpłynęła... Nie płakałam no z natury bardzo rzadko to robię, wolę czuć ten przygniatający ucisk w klatce piersiowej, który powoduje że serce zaczyna bić wolniej a przed oczami mam sceny z własnego życia... Niestety jest bardzo niewiele tekstów które potrafią wywołać u mnie taki stan... A. Tobie się udało i pragnę z całego serca ci za to podziękować :) Po tym jednym tekście mogę powiedzieć że masz niezwykły styl pisania, który powoduje niekontrolowany wybuch emocji u czytelnika... Wierzę że pozostałe teksty zaskoczą mnie w ten sam, pozytywny sposób :) mam wrażenie ze zyskałeś kolejną, wierną fankę;)

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny Niebieski Cosiu ;)

    OdpowiedzUsuń