No. To praaaawie zdążyłem. Jej, było ciężko =d
Zacznę od życzeń, jeśli pozwolicie :P
Wszystkim wesołych, ciepłych świąt, pełnych wspaniałego jedzenia, rodzinnej atmosfery i dużo ficków z sasunaru :) Prezentów nie życzę, bom dupa i się spóźnił :P Miało być szybciej, przepraszam :d
Przed Wami rozdział czwarty. Dość długi, mam nadzieję - przypadnie Wam do gustu. Przede mną jeszcze trochę wolnych dni, więc może niebawem pojawi się coś nowego :P Ale nic nie obiecuję ^^
Nie przedłużam też zbytnio, bo i po co :P
Rozdział dedykowany Maciejowi :)
Zapraszam do czytania i komentowania :)
Rozdział czwarty
- O rety – sapnęła Kushina, siadając przy kuchennej ladzie,
zerkając niepewnie na plecy pochylającego się nad zlewem Uchihy. – Sasuke,
możesz na moment przestać zmywać i ze mną porozmawiać?
Żadnej reakcji.
- Sasuke?
- Nie możemy po prostu udawać, że tamta rozmowa nie miała
miejsca? – mruknął po chwili brunet, odkładając ze szczękiem talerz i obracając
się przodem do dyrektorki. Zaplótł mokre przedramiona na klatce i przygryzł
dolną wargę, opuszczając wzrok na podłogę.
- Sasuke, kiedyś będziesz musiał nauczyć się przyjmować
życie takim, jakie jest i brać odpowiedzialność za swoje czyny. Ucieczka od
problemów nie jest żadnym rozwiązaniem. Zarówno od rozmowy ze mną, jak i tym co
zaszło między tobą, a moim synem – tłumaczyła Kushina, klepiąc wnętrzem dłoni o
udo. – Wiem, że nie jesteś osobą, która chętnie obdarza ludzi zaufaniem, ale
kiedy mówię, że nasze rozmowy pozostaną jedynie między nami, a ja spróbuję ci
zawsze jakoś pomóc, mówię prawdę. Masz jeszcze trochę godzin do odrobienia i
uważam, że oboje zyskamy, jeśli będziemy ze sobą szczerzy. Jeśli jeszcze nie
zauważyłeś, jestem profesjonalistką. Zarówno jako dyrektorka, jak i matka. I
chociaż nie jesteś moim synem, instynkt każe mi spróbować tobie pomóc. Ale nie
zrobię niczego na siłę i nie dam radę rozwiązać twoich problemów za ciebie –
zakomunikowała, oblizując spierzchnięte usta.
- Wiem, że musisz sobie teraz sporo rzeczy przemyśleć,
dlatego nie będę naciskać, ale gdybyś jednak stwierdził, że potrzebujesz
rozmowy jestem pewna, że wiesz gdzie mnie szukać – dokończyła, wstając z
miejsca i nim zdążyła ruszyć się choćby o krok, Sasuke pokonał dzielącą ich
przestrzeń i przylgnął do niej całym ciałem, wtulając głowę w ramię.
- Nie wiem co mam robić – usłyszała w momencie, gdy poczuła
na ramieniu łzy chłopaka.
***
Nawet nie wiedział, jak znaleźli się w jej biurze. Siedział
naprzeciwko Kushiny, w rękach trzymał kubek z herbatą. I unikał wzroku
dyrektorki tak długo, jak tylko mógł. W końcu jednak ich spojrzenia się
spotkały, a Sasuke poddał się łatwiej niż można było przypuszczać.
- Więc? Gdzie leży problem, Sasuke? – zapytała wreszcie,
najłagodniej jak potrafiła.
- Nie ma żadnego problemu – odparł pospiesznie, obracając w
dłoniach kubek. – Mózg wie, że nie ma, ale to niczego nie ułatwia. Jestem w
emocjonalnej rozsypce.
- To znaczy?
- Od lat udaję. Boże, nawet nie ma pani pojęcia, jak wiele
może udawać dziecko, by spełnić wszystkie stawiane przed nim oczekiwania –
mruknął, wbijając spojrzenie w parujący napar. – Pamiętam, kiedy byłem jeszcze
dzieckiem. Nie było czasu kwestionować własnej orientacji. Wtedy wszyscy
brzydziliśmy się dziewczyn. Rodzice nie pytali nas, jak postrzegamy własną
przyszłość. Mieliśmy być czyści, zadbani i przynosić ze szkoły dobre oceny. A
potem przychodzi czas, że dziecko zaczyna szukać odpowiedzi i nie rozumie,
dlaczego nie jest taki jak inni – stwierdził, po czym zrobił przerwę i
przełknął ciężko ślinę.
- Wszystko czego chce, to być takim jak inni. Przyprowadzać
do domu dziewczynę, założyć rodzinę, zdobyć szacunek ludzi. A zamiast tego
czytam w Internecie całą tę mowę nienawiści, borykam się z brakiem akceptacji
i, jakby tego było jeszcze mało, przestaję akceptować samego siebie. Wie pani
jakie to uczucie? Kiedy najbardziej znienawidzoną postacią w życiu jest ta,
która odbija się w lustrze? Kiedy jeden mały kompleks rodzi dziesięć kolejnych,
aż w końcu człowiek przestaje wierzyć, że ktoś go potrzebuje, szanuje, czy,
broń boże, kocha?
Nigdy nie prosiłem o to, żeby być innym. Nie muszę być
wyjątkowy. Chciałbym mieć tylko normalną rodzinę i rozwijać się prawidłowo.
Zamiast tego ktoś podciął mi skrzydła zanim jeszcze wyfrunąłem z gniazda. Nie
istnieje coś takiego, jak szczęśliwy homoseksualista. W każdym z nas pierwsze
co kiełkuje, to samotność i strach. A kiedy już raz znajdziesz się w ich
objęciach, nigdy się z nich nie uwolnisz. Powoli przestajesz ufać ludziom,
doszukujesz się ukrytych motywów, zaczynasz wierzyć, że miłość nie jest dla
ciebie, a potem udajesz, że wcale jej nie chcesz. Gorzkniejesz coraz bardziej
aż budzisz się w późnym wieku z gromadką kotów wokół siebie i choćbyś bardzo
chciał, czasu nie cofniesz.
- Więc problemem jest twoja orientacja? – zapytała, starając
się zabrzmieć jak najłagodniej.
- Chyba. To znaczy, są momenty, dni, kiedy czuję się w
porządku. A nawet bardziej niż w porządku. Czasem myślę, że to jaki jestem
wpłynęło na mnie w pewien sposób pozytywnie. Jestem dużo bardziej tolerancyjny,
wrażliwy na świat, swoją drogą czasem aż za bardzo, nie oceniam zbyt szybko
ludzi i nie jestem jakąś chorą konserwą. A z drugiej strony zdaję sobie sprawę,
że się izoluję, zamykam i nie dopuszczam do siebie łatwo ludzi. Skoro sam
siebie ranię, dlaczego ktoś inny miałby mnie nie ranić?
Zamrugał gwałtownie, czując, jak wilgotnieją mu oczy. Z
trudem przełknął ślinę.
- Więc problemem nie jest to, jak ty się z tym czujesz,
tylko to, jak inni do tego podchodzą?
- Nie wiem. Nie zawsze rozumiem co się ze mną dzieje –
odparł wymijająco. Brzmiało to jednak prawdopodobnie.
- Czy przez to, że powiedziałeś mi prawdę i się otworzyłeś,
uważasz, że cię w jakikolwiek sposób skrzywdzę? – zapytała.
- Nie – padła po chwili cicha odpowiedź.
- Czy jest ktoś jeszcze, komu powiedziałeś prawdę?
- Neji. Znaczy, mój przyjaciel.
- Co z nim? Przestał być przyjacielem?
- Nie. Jest nawet lepiej. Tyle, że on też jest homoseksualny
– odparł Sasuke, splatając palce obu dłoni.
- I to tyle?
- Tak…nie. Są jeszcze moi r-rodzice – odparł załamanym
głosem. Nie mógł powstrzymać trzęsących się rąk.
- Oh – wydusiła z siebie Kushina, unosząc bezwiednie brwi. –
I…jak poszło?
- W skrócie nienawiść, rozwód, matka z poczuciem winy i
problemem z alkoholem. I ja z poczuciem winy. Niekończącym się poczuciem winy.
Nie ma dnia, żebym mógł spojrzeć na matkę bez tego ciężaru w klatce.
Do oczu znów napłynęły mu łzy. Czuł się tak bezsilny…
- Sasuke… to przecież nie twoja wina – odparła Kushina,
pochylając się nad biurkiem i kładąc dłoń na dłoniach Sasuke. – Twoi rodzice
byli tymi dorosłymi. Nie powinieneś brać na siebie odpowiedzialności za ich
rozwód czy problemy. To ty jesteś tutaj dzieckiem, które powinno czuć się
bezpiecznie i otrzymywać od rodziców wsparcie i zapewnienie, że jest się
kochanym. Bez względu na to, kogo lubisz.
- Łatwo pani powiedzieć, kiedy pani syn nie sprawia żadnych
problemów – zaoponował, czując, jak w gardle rośnie mu ogromna gula.
- Nie, Sasuke, wcale nie jest mi łatwo. A Naruto nie zawsze
bywa taki grzeczny, za jakiego go masz. Każdy ma coś za uszami. Ale to nie
powinno wpływać na uczucia jakimi darzą się członkowie rodziny. Jesteś ich
dzieckiem, Sasuke, a w dodatku nie popełniłeś żadnego błędu. Leży on ewidentnie
po stronie twoich rodziców. Hej, spójrz na mnie – poprosiła, a kiedy Sasuke
powoli podniósł na nią spojrzenie, uśmiechnęła się kojąco i powiedziała:
- Jestem z ciebie dumna, Sasuke. Gdybyś był moim synem,
byłabym jeszcze bardziej dumna, że czujesz się ze mną na tyle komfortowo, by ze
mną porozmawiać. I właśnie tak powinni czuć się twoi rodzice, którzy, jak
widać, nie dorośli wystarczająco by zmierzyć się z rodzicielstwem.
- Dziękuję – bąknął po chwili Sasuke. Pociągnął nosem,
czując, jak rozkleja się coraz bardziej. Kushina wstał z miejsca i obeszła
biurko, po czym klęknęła przy chłopaku i objęła go ciasno. Ostatnia bariera trzymająca
Sasuke w ryzach pękła pod naporem jej ramion i Sasuke zapłakał.
***
Następnego dnia czuł się dużo lepiej. Mniej bólu sprawiało
mu także obcowanie z matką. Nigdy by się nie spodziewał, że szczera rozmowa
może mu tak bardzo pomóc. Czuł się lepiej we własnej skórze. Pewniejszy,
silniejszy i tkwiła w nim energia, którą bezsprzecznie należało spożytkować.
Nawet zajęcia szkolne nie wytrąciły go z równowagi. Wchodząc do ośrodka minął
się w drzwiach z Naruto, który pomimo unikania jego spojrzenia, po głośnym
,,cześć’’ ze strony Sasuke, wreszcie zwrócił na niego uwagę.
- Cześć – odparł z dziwną chrypą, kierując swe kroki w
stronę samochodu.
Sasuke wbijał przez chwilę spojrzenie w plecy blondyna, po
czym potrząsł głową i wpakował się do środka. Stwierdził, że kara może tym
razem poczekać chwilę aż lekko się zagrzeje przy kubku kawy. Zrezygnował jednak
z wizyty w pokoju dla pracowników, a zamiast tego udał się do kuchni. To
zaskakujące, jak przez jeden uśmiech przyklejony do twarzy ludzie odnoszą się
do ciebie okazując dużo więcej sympatii.
- Nie mógłbym zrobić sobie tutaj kawy? – zapytał, odkładając
swoje rzeczy na stoliku w stołówce. Gotujące za ladą kobiety spojrzały się na
siebie zdziwione, po czym wzięły go w obroty, wypytując wreszcie o imię, powody
dla których musiał odpracować swoje i, o dziwo, wiele, wieeele innych rzeczy. W
połowie wypitego kubka czuł się jakby go przepuścili przez imadło. Widocznie
nawet ploteczki w takim ośrodku czasem się kończą i trzeba wtedy wpuścić nieco
świeżej krwi. Oh, Sasuke nie miał wątpliwości, że tego dnia był na ustach
wszystkich. Odbiło się to ogólnym zainteresowaniem ze strony kadry. Nie było
korytarza, który mógłby przebyć niezauważony. Ci bardziej śmiali zaczepiali go
i zamieniali z nim chociaż parę zdań. Sasuke zastanawiał się, czy rozdawałby
teraz autografy, gdyby fakty, którymi uraczył kucharki, były odpowiednio
bardziej pikantne. Uśmiechnął się na myśl o powrocie Naruto do ośrodka, w
którym huczy od ich intymnych stosunków.
Potem prawdopodobnie Naruto by go zabił i to tyle, jeśli chodzi o autografy.
Potem prawdopodobnie Naruto by go zabił i to tyle, jeśli chodzi o autografy.
Niemniej jednak, zainteresowanie jakim go obdarzono było
zdecydowanie miłym uczuciem.
Westchnął ciężko, po czym naciągnął na dłonie rękawiczki i
poszedł myć toalety.
To tyle, jeśli chodzi o miłe uczucia.
***
Czuł, że jest obserwowany. Starał się olać to uczucie i nie
odwracać się w stronę tego spojrzenia. Przypuszczał, że to Naruto, a nie miał
tylu sił, żeby spojrzeć w jego oczy.
Nawet nie wiedział, czy kiedykolwiek w przyszłości da radę
to zrobić.
Dziwne, jak wszystko ulega zmianie. Wcześniej nie chciał na
niego patrzeć, bo bał się kiełkującego w nim uczucia, teraz nie chce na niego
patrzeć, bo uczucie wykiełkowało. Co będzie następne? Wydłubie sobie oczy?
Westchnął cicho, wsypując cukier do kawy. Zamieszał
intensywnie łyżeczką. W pokoju socjalnym było jeszcze kilka osób, które
prowadziły niezobowiązującą konwersację. Nawet Naruto co chwila odburkiwał coś
w odpowiedzi.
Brunet westchnął, zabrał swoją torbę i kawę, po czym
wyszedł. Postanowił, że przed wyjściem odwiedzi jeszcze raz biuro Kushiny.
Zapukał. Zaczęło mu to wchodzić w nawyk. Pukając, mógł
ominąć większość reprymend ze strony Kushiny.
Kiedy z pomieszczenia dobiegło ,,proszę’’, nacisnął na
klamkę i pchnął drzwi.
- Nie poszedłeś jeszcze do domu? – zapytała, patrząc na
niego znad papierów rozłożonych na biurku.
- Zaraz wychodzę. Chciałem jedynie podziękować jeszcze raz
za dzisiaj. Bardzo mi pani pomogła.
Kobieta przyglądała się mu przez chwilę badawczo.
- W takim razie cieszę się, że mi pozwoliłeś. Coś jeszcze? –
zapytała, wracając do uzupełniania papierów.
- Nie, to tyle. W takim razie do jutra.
- Sasuke – rzuciła za nim kobieta, kiedy miał już za sobą
zamykać drzwi.
- Tak?
- Wejdź jeszcze na moment. Jest pewna delikatna sprawa.
Kuratorka pyta o twoje postępy i potrzebuję faktów, a nie tylko mojej dobrej
opinii o tobie – wytłumaczyła, upijając łyk z kubka stojącego na biurku. – Nie
wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale święta zbliżają się z olbrzymią prędkością,
a w ośrodku mamy trochę dzieci, którym przyda się oderwać od szarej
rzeczywistości. Chciałabym, żebyś w tym roku robił za naszego lokalnego
mikołaja i spróbował trochę poprawić im humor. Mam nadzieję, że nie masz nic
przeciwko?
- Mogę odpowiedzieć nie?
- W tej kwestii jak najbardziej. To twoja decyzja. Ale
pomyślałam, że coś takiego zrobi ci dobrze. A i dzieciaki na tym skorzystają.
- Czemu nie Naruto? Wydaje się…odpowiedniejszy do tej roboty
– zauważył Sasuke, poprawiając torbę na ramieniu. Przez jego głowę przeszła
fala myśli, obejmująca chyba wszystkie plusy i minusy zaistniałej sytuacji.
Naruto był bardziej otwarty, nie bał się kontaktu, był pewny siebie, patrzył w
oczy…
W gruncie rzeczy, był dosyć niedotykalski. A przecież jako
mikołaj będzie musiał pewnie sadzać te dzieci na kolanach, dawać ciągać się za
brodę (choć nie swoją), i robić masę innych rzeczy, które niekoniecznie leżą w
jego naturze.
- Dzieciaki już go znają, nawet zbyt dobrze, a nie chcę, by
przestały wierzyć w mikołaja. Więc?
- Mogę się zastanowić nad tym?
- Oczywiście – odparła kobieta, kiwając ze zrozumieniem
głową.
Miał już ponownie opuścić pokój, kiedy obrócił się na pięcie
i powiedział:
- Zrobię to. Ale może się to skończyć tak, że znowu wyląduję
u pani z nadszarpniętą psychiką.
Kushina posłała mu ciepły uśmiech i pokręciła głową.
- W takim razie będę gotowa. I dziękuję – dodała, mrugając
intensywnie.
- Do widzenia.
- Do jutra, Sasuke.
***
Dlaczego dał się namówić?
Dlaczego był tak głupi…
Wyglądał grubo i staro. A strój śmierdział stęchlizną. I
wszystko go swędziało.
Obrócił się bokiem. To nie były jego klimaty. W dodatku w
czerwieni wyglądał po prostu źle.
Ten moment wybrał sobie Naruto, żeby wejść do pomieszczenia
bez pukania. O dziwo, Sasuke nie poczuł się z tym źle. Właściwie, od razu
poprawił mu się humor.
- A myślałem, że to ja wyglądam źle w moim stroju – sarknął,
taksując chłopaka roziskrzonym spojrzeniem. – Elf do ciebie pasuje.
Naruto spojrzał się na niego spode łba i burknął coś
niezrozumiałego, po czym podszedł do niego, chwycił za pas na jego brzuchu i
zaciągnął go tak mocno, że jeszcze chwila, a oczy Sasuke wyszłyby z orbit.
- Au – stęknął, gdy Naruto z uśmiechem satysfakcji puścił
pasek i obrócił się do lustra, tak, że obaj stali obok siebie i wpatrywali się
w swoje odbicia.
- Tworzymy dobrany duet – zauważył Sasuke, co poskutkowało
poirytowanym spojrzeniem blondyna. Brunet od razu pożałował swoich słów.
Za szybko, pacanie.
Chciał jeszcze dodać, żeby chłopak wyluzował, że nie rzuci
się na niego i że nie jest jakimś chorym dewiantem czy perwersem, ale słowa
utknęły mu w gardle. Tym bardziej, że prawdopodobnie był dewiantem i perwersem,
szczególnie kiedy Naruto wyglądał w ten sposób. Ze strojem podkreślającym linię
jego talii, zaróżowionymi policzkami i z tym zadziornym spojrzeniem, którym
taksował sam siebie w lustrze.
Zdał sobie sprawę, że od momentu pocałunku Naruto ani razu
(poza krótkim cześć z zaskoczenia) nie skierował do niego swoich słów. Kiedy o
tym pomyślał, coś ciężkiego stanęło mu w żołądku, a gardło wyschło szybciej,
niż byłby w stanie wymienić wszystkie swoje zalety. A nie zajęłoby to długo.
Moment, w którym Sasuke był bliski przełamania się i
przeproszenia, a może nawet rozmowy na temat zajścia w pokoju Naruto, Kushina
wybrała sobie na wtargnięcie do pomieszczenia.
- Jak się mają moje gwiazdeczki? – zapytała, a jej ton
nabrał dziwnej łagodności, która kojarzyła się mu z ich ostatnią pogawędką.
- Fatalnie. Dorzuciłbym się na pralnie, gdybym wiedział w co
się wpakuję. Swędzi mnie w takich miejscach, że…
- Jest nieźle, mamo. Masz prezenty?
- Jasne. Są w worku przed drzwiami. Sasuke? Jesteś zielony i
wyglądasz, jakbyś miał zaraz zwymiotować.
- Dzięki. Od razu poczułem się pewniej – bąknął w
odpowiedzi, zamykając oczy i próbując się uspokoić.
- Dasz radę. Ja uciekam, mam gościa w biurze, ale spróbuję
złapać was w trakcie. Głowa do góry. To tylko dzieci – przypomniała im Kushina
i uśmiechnęła się promieniście, zanim zniknęła za drzwiami.
- Nie będziesz wymiotować, prawda? – zapytał Naruto,
posyłając mu niepewne spojrzenie.
- Nie. Po prostu trochę się denerwuje. Nie mam ręki do
dzieci.
Przez chwilę zapadła między nimi cisza.
- Dasz sobie radę – mruknął Naruto, przerywając ją. Odkąd
wyszła Kushina, unikał jego spojrzenia. Cóż, nawet jedno pełne zdanie uzyskane
ze strony Uzumakiego czyniło jakiś progres. Sasuke przyglądał się chłopakowi
przez chwilę, zastanawiając się, czy zostaliby dobrymi przyjaciółmi, gdyby
wszystkiego nie zepsuł pocałunkiem. W końcu uważał, że do pewnego momentu
dogadywali się całkiem nieźle. Dopiero potem wszystko się spieprzyło, wraz z
pojawieniem się tego dziwnego napięcia pomiędzy nimi. Przynajmniej z jego
strony.
- Dzięki. Więc…będziesz cały czas obok, taaak? – zapytał po
chwili, po czym przygryzł wargę w oczekiwaniu na odpowiedź.
Dobra. To było żenujące.
- Jeśli cię to uspokoi, to tak – odparł spokojnie blondyn,
poprawiając getry.
Sasuke kiwnął głową, po czym ostatni raz poprawił pas na
brzuchu, przeczesał brodę i naciągnął na głowę czapkę, po czym otworzył drzwi.
- Elfy przodem – zawyrokował, co mu się opłaciło. Tyłek
chłopaka w ciasnym ubranku elfa sprawił, że nie tylko strój, ale i twarz
mikołaja prezentowały się w czerwieni.
***
Od dłuższej chwili zastygł w pozie, wpatrując się w równie
sparaliżowane dziecko. Oboje mieli oczy szeroko otwarte i rozdziawione usta. Jak
drapieżnik i ofiara, tylko Sasuke nie miał pojęcia, w jakiej roli przyszło mu
się odnaleźć.
Zrób coś, Sasuke.
Gdyby tylko wiedział, co. Czuł na ramionach dłonie
Uzumakiego, który wepchnął go do pokoju siłą, kiedy był bliski rozmyślenia się
pod pierwszymi drzwiami.
- Kimiko – szepnął mu do ucha blondyn. Ciało zdradziło
Sasuke, który zadrżał w reakcji na ciepły oddech owiewający mu policzek.
- Eee…Ty musisz być Kimiko, prawda? – zapytał, siląc się na
głęboki ton głosu i, po szturchnięciu jakie otrzymał od Uzumakiego w plecy,
wypiął brzuch do przodu i położył na nim dłoń. Albo raczej na poduszce, która
niemiłosiernie go grzała odkąd zapiął swój kostium. Kiedy dziecko pokiwało
głową, nadal w szoku, kontynuował.
- Powiedz Mikołajowi, Kimiko, czy byłaś grzeczną dziewczynką
w tym roku? – Okej. Jeśli do końca dnia nikt go nie zamknie za pedofilskie
teksty, będzie dobrze. Może nawet upije się z radości. Byle z dala od
Uzumakiego. Zerknął przelotem na matkę dziewczynki, która z uśmiechem i lekkim
zdziwieniem obserwowała zaistniałą sytuację.
Uzumaki wykorzystał lekkie zdezorientowanie towarzyszące
brunetowi i pchnął go na tyle mocno, że wylądował na łóżku. Cudem.
- Ugh. Wredne elfy – prychnął, co wywołało śmiech ze strony
Kimiko i jej mamy. Dziewczynka nieco ośmielona podeszła do niego i dotknęła
jego brody, wpatrując się w niego jak w obrazek. Sasuke wpatrywał się w jej
duże oczy przez chwilę, czując się niemal zahipnotyzowany.
Jak Mikołaj, to Mikołaj – pomyślał, po czym złapał
dziewczynkę i posadził ją sobie na kolanie. Skrzywił się nieco, jednak broda
skutecznie to zamaskowała. Naprawdę nie lubił, gdy dotykał go ktoś obcy.
Rzucił krótkie spojrzenie uśmiechającemu się nieopodal
seksownemu elfowi. Boże, nie wiedział, czy bardziej w tym momencie pragnął
zerwać z niego ten strój, czy kontynuować jedynie bez spodni.
Zdążył się jednak opamiętać. Zważywszy, że na kolanie
siedziała mu mała dziewczynka, wbijająca w niego zniecierpliwione spojrzenie.
- Ho ho ho, na pewno byłaś grzeczna, prawda? W takim razie
mam dla ciebie prezent. Elfie Pupku, podaj Mikołajowi jego magiczny worek
prezentów! – zawołał, wymierzając sobie mentalnego kopniaka.
- Naprawdę jesteś Świętym Mikołajem? – zapytała
zdezorientowana dziewczynka.
- Hm. A jak uważasz? – zapytał, posyłając jej życzliwe
spojrzenie i uśmiechając się szeroko.
Dziewczynka kiwnęła ostrożnie głową.
- I masz rację – odparł, dotykając palcem jej małego nosa. –
Gdybym nie był Mikołajem, to Elfy by się mnie nie słuchały! A popatrz: Elfie
Pupku! Skacz na jednej nodze! – zawołał, zacierając w głowie rączki na samą
myśl o drzwiach, jakie właśnie stanęły przed nim otworem.
Uzumaki posłał mu zirytowane spojrzenie, przyklejając do ust
nieco sztuczny uśmiech, ale po chwili, w której przeskakiwał wzrokiem od Mikołaja
do dziewczynki i z powrotem, zaczął skakać na jednej nodze.
- Teraz piruet! – zadecydował, a Uzumaki, jako, że przecież
nie miał innego wyjścia, spełnił kolejne polecenie. Dziewczynka zaczęła się
śmiać i klaskać w dłonie, obserwując poczynania elfa.
- Dobrze, wystarczy. Podaj wreszcie ten worek, bo Mikołaj ma
dzisiaj odwiedzić jeszcze wiele dzieci!
***
- Elfie Pupku? – dopadło go zza pleców, tuż po opuszczeniu
pokoju.
Odwrócił się na pięcie i spojrzał na chłopaka, próbując
powstrzymać cisnący się na usta uśmiech. Z marnym skutkiem.
- Improwizowałem.
- Zauważyłem – bąknął Uzumaki zrezygnowany, jednak kąciki jego
ust uniosły się delikatnie. - Następnym razem trochę szacunku dla elfa. To dużo
cięższa praca od bycia Mikołajem i zbierania wszystkich propsów.
- Szanuję cię – powiedział po chwili wzajemnego wpatrywania
się w siebie Sasuke. – I przepraszam za tamto.
- Za to, że mnie pocałowałeś, czy uciekłeś? – odparł chłopak,
unosząc do góry brwi.
- Za obie te rzeczy – mruknął, opuszczając spojrzenie na
swoje buty.
- Nie powinieneś przepraszać za to, że mnie pocałowałeś. A
ucieczkę jakoś odrobisz. – skwitował Naruto lekkim tonem, po czym zarzucił
worek Mikołaja na plecy i ruszył do następnego pokoju.
- Nie? – zdziwił się Sasuke, oglądając się przez ramię na
odchodzącego blondyna. Kiedy wróciła mu władza w nogach, pobiegł za nim z
uśmiechem na ustach.
***
Im więcej dzieci odwiedzili, tym łatwiej przychodziło mu
odgrywanie swojej roli. Nie wykorzystywał już autorytetu Mikołaja do
manipulowania Seksownym Elfem, za to czuł bez przerwy spojrzenia, jakie posyłał
mu jego pomocnik. Nie mógł do końca rozgryźć, o czym myślał Uzumaki, ale chyba
nie było to nic złego. W ciągu tego dnia zaczął zastanawiać się, czy może
jednak ma jakąś szansę u blondyna? Może nie wszystko stracone? A może po prostu
Uzumaki nie uważał, że powinno się przepraszać za pocałunki? Może po prostu
zareagował na luzie, ale nic do niego nie ma?
Niby dostał odpowiedź, ale zrodziła ona jeszcze więcej
pytań.
Kiedy ostatnie dziecko skończyło ściskać jego nogi i razem z
pomagierem mogli opuścić pomieszczenie, zaśmiał się cicho, ściągnął czapkę i
zjechał na ziemię oparty plecami o ścianę.
- Leć po moje renifery, bo nie mam siły się ruszać – jęknął,
wyjmując poduchę z ubrania i wkładając ją sobie pod plecy. Uzumaki dołączył do
niego po dłuższym zastanawianiu się. Byli na tyle blisko, że stykali się
ramionami i nogami i Sasuke nie miał pojęcia, czy jest mu tak gorąco przez
kostium, który miał na sobie, czy elfa, który mu towarzyszył.
- Ładnie wyglądasz w stroju elfa – bąknął, ledwo wytrzymując
utrzymywanie kontaktu wzrokowego.
- Och? To teraz tak będzie wyglądać? Będziesz mi prawić
banalne komplementy? – zapytał Naruto, rozwiązując muszkę spod szyi.
Sasuke nie potrafił znaleźć odpowiedzi na takie słowa, więc
po prostu umilkł i wpatrywał się w twarz chłopaka. Była idealna. Szczupła, z
delikatnie zaostrzonymi krawędziami, lekko piegowata przy nosie. I
najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widział. Gdyby był poetą, mógłby napisać
o nich całe tomy wierszy. Zamiast tego jednak po prostu się gapił, co wprawiało
Uzumakiego w widoczne zakłopotanie.
- Gapisz się.
- Wiem. Niecodziennie widzę elfy.
- Powiedział Mikołaj?
- Fakt. Miejmy nadzieję, że nikt nie podsłuchiwał, bo nasza
przykrywka straciłaby wiarygodność.
- Otóż to. Wyglądasz lepiej jako chudy Mikołaj, niż jako
gruby.
- Czy ty ze mną flirtujesz? – zaryzykował i zapytał. Tracił
przy tym chłopaku zdrowy rozsądek.
- Nie wiem, Sasuke. Powinienem?
- Wiedzieć, czy flirtować?
- Flirtować.
- Nie wiem, Naruto. Jak uważasz?
- Czasem jesteś nieokrzesanym dupkiem.
Sasuke zamilkł na tę uwagę i przygryzł dolną wargę. Jego
spojrzenie powędrowało na elfie buty z czubkiem, które definitywnie były
najśmieszniejszym elementem stroju Uzumakiego.
- A czasem sprawiasz, że mam mętlik w głowie i sam już nie
wiem, co czuję. Mój mózg zachowuje się wtedy jak toster wrzucony do wanny
pełnej wody i nie do końca wiem, co się właściwie dzieje wokół.
Spojrzenie Sasuke powędrowało z powrotem na twarz blondyna.
- Jak mam to rozumieć?
- Masz przestać myśleć i roztrząsać tamten pocałunek –
zadecydował chłopak, podnosząc się i wyciągając dłoń w kierunku Sasuke. Brunet
bez chwili wahania chwycił ją i z pomocą blondyna podniósł się z siadu.
- Znaczy, zapomnieć o nim? – spytał zachrypłym głosem,
czując coś ciężkiego w gardle.
- Tego nie powiedziałem – mruknął uśmiechnięty Uzumaki, a po
chwili obrócił się na pięcie i odszedł spokojnym krokiem.
W końcu, jaśnie królewicz raczył coś wyprodukować. Pff, za dużo wpatrywania się w ciasteczka mi się wydaję D:
OdpowiedzUsuńCo tu dużo pisać, po za czymś co Ci już wytknąłem - bardzo ładnie, pięknie - dostatecznie :3
Ah i w końcu dostałem!
Niepozpozorny
Wchodzę na bloga, tak troszku bez nadziei, a tu nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuńOd razu banan na twarzy :D
Rozdział super, a jak wyobraziłam sobie Saska w ubraniu mikołaja, to po prostu.... Leżę i nie wstaję xD
Rozdział genialny, czekam na następny :D
Hahaha, w końcu rozdział. ^ ^
OdpowiedzUsuńA rozdział świetny, i Sasuke niepotrzebnie się głowił nad pocałunkiem, wszystko wyjdzie po jego myśli, tak zakładam. ^ ^
Wesołych Świąt. :3
No wreszcie :D Niby długi, ale za krótki ten rozdział.
OdpowiedzUsuńBył po prostu genialny. Na bloggera weszłam raczej dla zasady niż spodziewając się tu czegokolwiek, aż nagle nie dość że śnieg zaczął wreszcie padać, to jeszcze nowy rozdział "Nagrodzonego". Dostałam swoje prezenty mogę zacząć nowy rok w spokoju ducha ;p
Nareszcie skończyli te podchody i coś się zacznie dziać. Muszę pisać, że niecierpliwię się na ciąg dalszy? Bo to chyba oczywiste.
No, ale wiedz, że teraz będę zaklinać niebiosa o następny rozdział i to jak najszybciej.
Pozdrawiam, życzę wesołych świąt, udanego Sylwestra i dużo weny =3
Nareszcie jeeeee <3 Czekała na nowy rozdział tak długo. Notka naprawde super. Nie mogę się doczekać następnych. Przeprasza, za nieskładny komentarz, ale jestem szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę ;D
<3 ale przed sylwestrem poproszę o jeszcze jeden:D
OdpowiedzUsuńUgh -.- Mam zmieścić dwa miesiące walki z rozdziałem w cztery dni ? To tak się da? *_* xD
OdpowiedzUsuńZobaczymy :3
Dasz radę! xD
OdpowiedzUsuńchce kolejny rozdzialik !!! proszeee *.*
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńSasuke otworzył się przed Kushiną, och jak on wspaniale wyszedł w roli Mikołaja, Naruto nie jest wcale zły o ten pocałunek, ale o to, że ten zwiał, czyżby dawał mu szansę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Sasuke -mikołaj, Naruto - elf... Niewiem wiem Którego widok jest bardziej picieszny... A może wziąć ich tak do kupy w jednym obrazku...
OdpowiedzUsuńCieszy mnie że Sasuke się "otworzył"... Z własnego doświadczenia wiem ze to nie jest łatwe, choć zdecydowanie łatwiejsze przed kimś obcym, kogo zdanie mało się dla nas liczy... Odcinek bardzo mi się podobał ;) juz nie.mogę się doczekać ich flirtowania xD