Rety. Prawie zdążyłem -.-' Musicie mi wybaczyć te czterodniowe opóźnienie :P
Niemniej jednak, chyba nie czekaliście aż tak długo, prawda? Mam nadzieję, że takie tempo pozostanie, ale nic nie mogę obiecać :)
Wygląda na to, że trochę wypaliłem się w tym fandomie. Zastanawiam się czy nie napisać czegoś autorskiego, bo męczy mnie trochę blondyn/brunet i powielanie schematów ;P Pytanie tylko, czy ludzie chcieliby coś takiego przeczytać :P Zanim jednak tak się stanie, że zabiorę się za coś nowego, chciałbym dokończyć Nagrodzonego i Historię Słodko Kwaśną. I wrzucić ostatnie dwa rozdziały WMC. A w trakcie strzelić kilka one-shotów. A przy obecnym tempie, nie wiem ile to potrwa -.-'
Przy okazji, jako, że wcześniej nie było czasu, chciałbym życzyć wszystkim Wam, drodzy czytelnicy, radości w Roku 2015 ;) Romansów jak w najlepszych opowiadaniach, facetów/kobiet jak z rozkładówek gazet, szczerości wśród przyjaciół i akceptacji po wsze czasy. No i odrobiny motywacji, żebyście dali radę zrealizować wszystko to, co zaplanowaliście przed sylwestrem :)
Nie przedłużam i zapodaję ten nieszczęsny rozdział piąty ;P Niebetowane, jeśli traficie na błędy, to funduję pomidory i sam zakuję się w dyby.
Rozdział dedykowany mnie samemu. Ktoś musi mi poprawić humor -.-' = P
Rozdział piąty
Nie wszystko w życiu układa się tak, jakbyśmy sobie tego
życzyli. Ludzie codziennie czegoś pragną lub potrzebują. Najgorzej, jeśli jedno
nie pokrywa się z tą drugą rzeczą. Dla Uzumakiego… Konflikt, który zrodził się
w jego głowie był zdecydowanie niepotrzebny. A jednak odczuwał potrzebę
kontaktu z Sasuke. Czuł dziwne przyciąganie, którego nie potrafił, lub może
poprawniej – nie chciał nazywać. W końcu to nic fajnego odkryć w sobie pociąg
do przedstawiciela tej samej płci. Tym bardziej biorąc pod uwagę wszystkie
problemy i wady, jakich Naruto zdołał dopatrzyć się w obiekcie swoich
westchnień.
Zawsze wydawało mu się, że pisana mu jest szczęśliwa
rodzina, biszkoptowy labrador i coroczne wakacje w tropikach. Zamiast tego
ostatnimi czasy jego głowa podsuwała mu zupełnie inne wizje. Przepełnionych
uczuciem czarnych oczu, szczupłych dłoni błądzących po jego ciele i głębokiego
głosu wibrującego w uszach, wypowiadających słowa od których masło samo
rozsmarowywałoby się na kanapkach.
To zabawne, jak jego ciało reagowało na obecność chłopaka.
Nie pamiętał, kiedy ostatnio, przed poznaniem Sasuke, czuł w brzuchu motyle.
Kiedy nie mógł zasnąć w nocy, zastanawiając się, co porabia obiekt
zainteresowania.
Był jednak na tyle dojrzały, że nie powinien pozwalać
swojemu ciału przejmować kontrolę i spychać mózg na dalszy plan.
Potrzebował jedynie częstych zimnych pryszniców, by zachować
odrobinę godności i zdolność logicznego myślenia. Przecież mózg doskonale
wiedział, że jeśli w jakiś sposób odpowie na zainteresowanie Sasuke, Naruto
będzie skończony. Wizja szczęśliwej rodziny, u boku kobiety, z gromadką dzieci,
życia pełnego akceptacji i spełnienia była zbyt ważna dla niego, by mógł z niej
tak łatwo zrezygnować. A mimo to drżał na samą myśl o chłopaku. I nie były to
nieprzyjemne dreszcze.
Westchnął ciężko układając pudła w magazynie. Musiał coś
wymyślić. Nie powinien był mówić tych rzeczy w święta. Powinien był zachować
zimną krew.
Dlaczego tak ciężko było mu się skupić, gdy spoglądał w te
oczy? Kiedy jego nozdrza wypełniał jego zapach, a w pamięć zapadały mu te
wszystkie słowa?
Dręczył go problem utożsamienia się. Przez pojawienie się w
jego życiu bruneta wraz z tymi wszystkimi zbędnymi uczuciami zaczął zastanawiać
się, co z nim jest nie tak. Był hetero? Bi? Może homo? Jak bezpiecznie znaleźć
odpowiedź, nie wkopując się w jakieś bagno i nie niszcząc nikomu życia?
Miał już siedemnaście lat. Gdyby był gejem, to chyba już by
o tym wiedział, prawda?
Patrząc na całą sprawę obiektywnie, nigdy z nikim nie był.
Przez natłok nauki, rzeczy do zrobienia w ośrodku i może trochę z lenistwa,
nigdy nie udało mu się z kimś związać. Pikantniejszych szczegółów w jego życiu
też nie trzeba było szukać, bo po prostu ich nie było. Chyba, że liczy się
krótka akcja po pijanemu z dziewczyną, której nawet nie pamiętał. Ale skoro jej
nie pamiętał, to chyba nie mogło być wyjątkowo. Gdyby było, zapamiętałby,
prawda?
Czuł dziwny ciężar w klatce piersiowej. Musiał z kimś o tym porozmawiać.
Czuł dziwny ciężar w klatce piersiowej. Musiał z kimś o tym porozmawiać.
- Mamo? – zapytał, zamykając za sobą drzwi od jej gabinetu.
- Coś się stało? – zapytała, spoglądając na niego znad
rozrzuconych na biurku papierów.
- W sumie nic. Chciałem pogadać.
- Z mamą, czy pedagogiem?
- Gdzieś pomiędzy – burknął, sadowiąc się naprzeciwko.
- Więc? O co chodzi? – zapytała, zbierając papiery i
stukając nimi o biurko dwukrotnie, by je zrównać.
- Co byś zrobiła, gdybym…eee…
- Jeśli chcesz się umówić z Sasuke, to nie mam nic
przeciwko. Tylko postarajcie się zachowywać się profesjonalnie w ośrodku,
zgoda? – zapytała, a na jej ustach wykwitł szeroki uśmiech, gdy tylko zauważyła
w jakim szoku jest jej syn.
- Aż tak to widać?
- Co masz na myśli?
- Wyglądam na pedzia? – wypalił Uzumaki, zaciskając usta w
wąską linię.
- A czy Sasuke wygląda na homoseksualistę?
- Nie…
- Więc jak twoim zdaniem wygląda homoseksualista? –
zapytała, opierając się wygodnie na krześle.
- No, nie wiem. Pedalsko?
- Musisz popracować nad doborem słów, inaczej obrazisz w
życiu wiele osób – zauważyła Kushina, upijając łyk z kubka z kawą.
- Wiesz o co mi chodzi. On zachowuje się chyba normalnie.
Albo nie znam go wystarczająco dobrze. Sam nie wiem. Mam mętlik w głowie. Już
nie jestem nawet pewien, czy wolałbym umawiać się z dziewczynami czy z
chłopakami.
- W czym problem? – zapytała, a kiedy Naruto zrobił kolejną
zdziwioną minę, kontynuowała: - Powinieneś przestać się nad tym zastanawiać.
Nic dobrego z tego nie wyjdzie. Zamiast tego, jeśli szczerze kogoś lubisz, to
zacznij to okazywać. Zanim ucieknie ci wiele szans na szczęście. Naruto, musisz
pamiętać, że świat nie jest prosty. I nawet będąc twoją matką, nie mogę ci
powiedzieć: wybierz tę religię, umów się z tą osobą, idź na ten uniwersytet. To
są twoje decyzje, które będziesz musiał nauczyć się podejmować. Chodzi mi
jedynie o to, że doskonale wiesz, jak silne jest uczucie jakim darzy matka
dziecko. A to, czy umówisz się z chłopakiem, czy z dziewczyną, w żaden sposób
tego nie zmieni – zapewniła, pochylając się nad stołem, by nakryć wierzch dłoni
Naruto własną.
- Jesteś najlepszą mamą na świecie – bąknął chłopak, a na
jego twarz wpłynął szczery uśmiech.
- Tego też trzeba się nauczyć.
- Więc… Myślisz, że ja i on…wypaliłoby?
- Masz siedemnaście lat. Prawdopodobieństwo, że pierwszy
partner będzie tym jednym jedynym nie jest zbyt wysokie. Ale złamane serce to
nie koniec świata, a jeśli nie spróbujesz, nigdy się nie dowiesz. Jeśli już
koniecznie chcesz znać moje zdanie, to wyglądalibyście razem całkiem nieźle –
mruknęła, mrugając do niego pocieszająco.
- Tylko nieźle? – zdziwił się, unosząc nieco brew.
- Będę waszą pierwszą fanką. Teraz, skoro już rozwiałam
twoje wątpliwości, zmykaj. Ja mam papiery do dokończenia, a ty masz do
zorganizowania nieszczęsną imprezę w naszym domu, którego będzie mi bardzo brak
jeśli impreza skończy się pożarem. I co najmniej jednego uroczego chłopaka,
którego warto byłoby zaprosić.
- Dzięki. W takim razie już mnie nie ma. Jak będziesz
potrzebować, żebym cię odebrał, to dzwoń.
***
- Słucham? – zapytał, ale przez dłuższy czas żadne słowo nie
dobiegło z drugiej strony.
- Sasuke? – usłyszał w końcu głos Naruto. – Eee…Cześć?
- Cześć – odparł, nie kryjąc zdziwienia. – Co jest?
- W sumie nic takiego. Leżę i zastanawiam się, czy masz
jakieś plany na dziś wieczór.
- Oczywiście, że mam plany. Jest sylwester…
- Uhum. W takim razie sorki, po prostu organizuję imprezę u
siebie w domu i pomyślałem, że jeśli nie masz planów…
- Przyjdę – odpowiedział, wymierzając sobie mentalnego kopniaka.
Jeszcze podaj mu się
na talerzu, związany czerwoną kokardą. Rzuć całe dotychczasowe życie i skacz w
ciemno, geniuszu.
- S-serio? – usłyszał zdziwiony głos Naruto, po czym chłopak
odchrząknął dwukrotnie i dodał: - eee, to ten. Jakoś koło 21?
- Mogę zabrać przyjaciela? – zapytał, zanim zdążył się
ugryźć w język.
Przez chwilę nikt mu nie odpowiedział. Dopiero po jakimś
czasie Naruto zapewnił:
- Jasne, miejsca nie zabraknie.
Jego głos wydał się nieco zasmucony na wieść, że Sasuke
kogoś przyprowadzi. Chyba nie myśli, że…?
Myśli?
- Powinienem coś przynieść?
- Tylko alkohol, na własne potrzeby. Raczej niczego innego
nie zabraknie.
- Strój?
- Jak dla mnie możesz przyjść bez – usłyszał przez
słuchawkę. Potem krótkie kurwa,
niemal niesłyszalnie. – Mam na myśli, bez krawatu? W sensie, ubierz się w co
chcesz, raczej wszyscy przyjdą ubrani normalnie.
- Ok. To, do zobaczenia w takim razie?
- Yup. Muszę lecieć, mam rozróbę w kuchni.
- Uhum – rzucił już po tym, jak chłopak się rozłączył. – Co
jest z tobą nie tak, Sasuke? – zapytał sam siebie, wybierając numer do Nejiego.
Brunet definitywnie go zabije.
***
- Co jak Naruto nie będzie cię chciał? – zapytał Neji,
stojąc ramię w ramię z brunetem na ulicy, na wprost domu Uzumakich. Z budynku
dobiegała głośna muzyka, na werandzie zasiadło kilka obcych mu ludzi,
trzymających butelki. Jakaś para miała już widocznie wystarczająco promili, by
półnago cieszyć się swoim towarzystwem na huśtawce zawieszonej w ogrodzie z
boku domu.
- Dobry z ciebie przyjaciel – sarknął Sasuke. Neji
niepotrzebnie siał mu w głowie większy mętlik.
- Wiem. Pomyślałem, że jeśli cię odrzuci, to go uwiodę,
stuknę, zrobię upokarzające fotki i dam Ci wolną rękę w związku z ich
rozpowszechnianiem?
- Wiedziałem, że planujesz coś podobnego.
- Dla ciebie wszystko. Przy okazji, myślałem, że impreza
zaczyna się o 21? – zapytał Neji, przelatując spojrzeniem po zalanych
nastolatkach.
- Widocznie goście przyszli wcześniej. Mam nadzieję, że
Naruto jakoś się trzyma.
- Czyżby? Z moich doświadczeń wynika, że zalanego gospodarza
dużo łatwiej nakłonić na zwiedzanie sypialni – zasugerował Neji, a na jego
twarz wypłynął błogi uśmiech. Sasuke nie miał pojęcia, o czym dokładnie jego
przyjaciel pomyślał, ale wiedział jedno: definitywnie nie był w humorze tego
słuchać.
- Tak się składa, że już byłem w jego sypialni – bąknął,
przygryzając nerwowo wnętrze policzka.
- Och, pamiętny pocałunek?
- Zamknij się – prychnął Sasuke, licząc do trzech zanim
postawił pierwszy krok w stronę domu Uzumakich.
- Gbur! – rzucił za nim Neji, kręcąc z politowaniem głową i
ruszając za chłopakiem.
Muzyka była za głośno. Ludzi zbyt wiele. W powietrzu unosił
się zapach potu i alkoholu, którego Sasuke nie był zbytnim fanem. Ale gdy tylko
w tłumie mignęła mu blond czupryna ruszył w jej kierunku, balansując między
poruszającymi się ciałami. Kiedy jego ręka wreszcie spoczęła nad nadgarstkiem
blondyna, poczuł się o wiele spokojniej.
- Cześć – powiedział głośno, przez dłuższą chwilę
spoglądając w niebieskie tęczówki, lekko rozszerzone pod wpływem alkoholu.
Blondyn wyglądał…zjawiskowo. Był spocony, jego włosy stały w nieładzie, zapewne
podniesione czymś w górę, usta nieco suche, ale pod Sasuke i tak niemal ugięły
się kolana. Kiedy wargi blondyna wygięły się w szerokim uśmiechu jego wnętrze
niemal zapiszczało.
- Jesteś! – krzyknął, poruszając się w rytm muzyki.
- Mówiłem, że będę – odpowiedział, zbliżając usta do ucha
Naruto, by ten słyszał go bez konieczności krzyczenia. Nie był przyzwyczajony
do podnoszenia głosu. Przynajmniej z jego strony. – Nie jestem za późno?
- Rok się jeszcze nie skończył! Za mną! – zakomenderował,
ruszając w drugą stronę i prześlizgując się między kolejnymi osobami. Tuż za
Sasuke wynurzył się Neji, o którym brunet, oczywiście nieświadomie, zupełnie
zapomniał.
- Jeszcze raz mnie zostaw i to ciebie wykorzystam, zrobię
fotki i prześlę dalej! – fuknął, wbijając mu łokieć w bok. – Słodki jest.
- Wieeeem. Sorry za to, spróbuj nadążać – rzucił przez
ramię, wysforowując się naprzód.
***
W drugim pomieszczeniu trwała błoga cisza, porównując z
piekłem w poprzednim. Tutaj ludzie głównie pili, część rozsiadła się na
kanapie, fotelach czy krzesłach, reszta zaś zajęła podłogę. Sasuke nawet nie
starał się zliczyć ustawionych w każdym możliwym miejscu butelek. Ciekawe co na
to Kushina, pomyślał.
- Ludzie! Poznajcie mojego znajomego, Sasuke. I…eee?
- Neji – rzucił Hyuga, podając kolejno zgromadzonym dłoń,
bądź tuląc się do damskiej części zgromadzonych. Spojrzenie Sasuke spoczęło na
chłopaku z jego klasy, Kibie.
Brwi mimo woli powędrowały mu niespotykanie wysoko.
- Cześć – bąknął, sadowiąc się koło Nejiego, który już
prowadził wysoce zapalczywą konwersację z blondynką siedzącą obok niego.
- Hej! – odparł mu szatyn, zaskakująco przyjacielsko jak na
to, co do tej pory charakteryzowały słowa zimna
wojna.
- Bądź miły – wyszeptał mu do ucha Naruto, pochylając się
tuż nad jego ramieniem. Klepnął go dwa razy i wyszedł, zostawiając Sasuke
samego z całą bandą obcych ludzi.
Super.
***
- Więc? Sasuke, skąd znasz Naruto? – zapytała dziewczyna
siedząca na fotelu, po przeciwnej stronie. W dłoni miała szklankę z jakimś
zielonym napojem, który ciekawie kontrastował z jej niemal czerwonymi
policzkami i różowymi włosami.
Widocznie była na tyle dobrze wychowana, by na siłę próbować
zawiązać rozmowę z nieznajomym. Super.
- Pracujemy razem w ośrodku jego mamy – odparł, krzywiąc się
nieco nad własną szklanką. Dobrze, że dostał colę do tej wódki, bo nie widział
tutaj nikogo, kto piłby czystą.
Może to ten wpływ matki alkoholiczki wyrobił mu zły
światopogląd.
- Jesteś wolontariuszem? – zapytał jakiś chłopak, dziwnie
przytulony do paczki chipsów.
Jemu już starczy.
- Nie, wyrok sądowy. Muszę odrobić całkiem sporo godzin.
- Nie gadaj! Poważnie? Nie wyglądasz na jakiegoś patola.
Sasuke zabrakło na moment słów.
- Zapytaj Kiby, to jemu zdemolowałem twarz i sklep –
burknął, po czym zaczął sączyć swojego drinka. Reakcja osób zgromadzonych przy
stole była przekomiczna. Zaczęło się od szybkiej wymiany spojrzeń, potem słabo
skrywanej konsternacji, a wreszcie dziewczyna, z którą wcześniej gadał Neji nie
wytrzymała.
- Żartujesz!? Powaaażnie? – zapytała Kiby, którego twarz
pokryła się szkarłatem.
Szatyn wstał ze swojego miejsce i podszedł do niego.
- Pozwolisz na moment? – zapytał, odstawiając swoją szklankę
na stół.
Mięśnie na twarzy Sasuke stężały, tak samo jak spojrzenie,
które wbił w tęczówki chłopaka. Czuł, jak krew przyspiesza, pompuje i napędza i
zdał sobie sprawę, że jeśli tak dalej pójdzie, dojdzie między nimi do walki. A
gdy ponownie wpłynie na niego skarga, nie skończy się na odrobieniu
kilkudziesięciu godzin w ośrodku opieki.
- Po co? – zapytał, zaciskając palce na szklance.
- Chcę pogadać – zapewnił Kiba, robiąc dziwną minę. Nie
wyglądał na kogoś, kto ma zamiar wszcząć bójkę. – Spokojnie, zaraz wrócimy –
rzucił do reszty, równie spiętej jak przed chwilą Sasuke. Brunet postanowił w
końcu wstać i podążył za chłopakiem, uspokajając po drodze podnoszącego się już
z podłogi Nejiego.
Zaszli do ogrodu. Przez długi czas gapili się na siebie.
Sasuke był ciekaw, kiedy Kiba wreszcie zbierze wystarczająco dużo odwagi, by mu
przyłożyć.
- Przepraszam – wydusił zamiast tego, podając Sasuke dłoń.
- To jakiś chory żart? – zapytał, rozglądając się dokoła.
Kamer jednak żadnych nie zauważył. Byli sami, owinięci chłodną nocą i muzyką
wydobywającą się z domu.
- Popełniłem błąd. Znałem twoje słabości i kiedy mnie
odepchnąłeś chciałem, żeby to ciebie bolało bardziej. Powinienem był zrozumieć
i być twoim przyjacielem, a nie pizdą, za jaką pewnie mnie uważasz.
- Mówisz poważnie? – zapytał Sasuke, spoglądając na
zatrzymaną w powietrzu dłoń.
- Nie każ mi tego powtarzać, ośle – sarknął Kiba, zaciskając
usta w wąską kreskę.
- Dlaczego teraz?
- Postanawiam w przyszłym roku nie być takim kutasem. Lepiej
ci z tą wiedzą? – zapytał Kiba, marszcząc się z zimna. Para z jego ust płynęła
i rozchodziła się w powietrzu. Zdążyła zniknąć, kiedy Sasuke postanowił
wreszcie podać mu dłoń.
- To całkiem dobre postanowienie. Ja też przepraszam. Nie
powinienem był podnosić na ciebie ręki – odparł, stanowczo i z dziwną siłą,
której się po sobie nie spodziewał. – Byłem zły, rozgoryczony i czułem się
zdradzony. A wiesz, że częściej w takich sytuacjach gadam pięścią, niż ustami.
- Ta, coś o tym wiem – uśmiechnął się krzywo Kiba, zbliżając
się, niemal przytulając, by poklepać go w ramię. – Więc, myślisz, że może być
jak kiedyś? – zapytał, nieco roztrzęsionym głosem, kiedy już się odsunął na
bezpieczną odległość.
- Musisz mieć już nieźle w czubie, skoro dajesz radę mówić
takie rzeczy, co? – zapytał się Sasuke, śmiejąc się cicho, gdy Kiba pokiwał
głową. – Nie wiem, stary. To trochę potrwa. Ale zero pocisków z twojej strony i
zero pięści z mojej, a może wyjdziemy na prostą.
- Lepiej już wracajmy. W środku pewnie się martwią, a mi
zaraz wszystko odmarznie.
To był definitywnie najdziwniejszy sylwester, w jakim Sasuke
brał udział. A przy jego patologicznej rodzinie, było to niezłym wyzwaniem.
Kiedy wrócił na swoje miejsce na dywanie, Neji przyglądał mu
się bacznie, zapewne szukając oznak szamotaniny czy bójki. Gdy Sasuke zbył go
krótkim gestem, brunet wzruszył ramionami i powrócił do rozmawiania z
dziewczyną po prawej stronie, która, jak się Sasuke później dowiedział, była
jego kuzynką.
- Jaki ten świat mały – bąknął Sasuke, wlekąc spojrzeniem za
Naruto, który wpadł na kieliszek wódki, po czym wrócił do drugiego pokoju.
Widać nie on jeden przyspieszyłby tempo. Z drugiej strony,
dzisiejszego dnia wolał mieć przewagę trzeźwości.
***
Przyjaciele Naruto byli nieco zakręceni, ale w gruncie
rzeczy wspaniali. Gdyby nie blond czupryna śmigająca w tłumie i odwracająca
jego uwagę, byliby nawet interesujący. Były momenty, w których nawet Sasuke
wkręcił się w aktualny temat, faktycznie słuchając co ktoś ma do powiedzenia i
dyskutując. Jego uwagi zdołały nawet kilkukrotnie wywołać radość wśród
towarzystwa, ale Sasuke zrzucił to na alkohol krążący w ich organizmach.
Po jakimś czasie wykręcił się z rozmów i wyszedł z pokoju,
podążając za blondynem.
- Naruto! – rzucił, kładąc dłonie na jego ramionach.
- Co jest? – rzucił, uśmiechając się promiennie. W jego
oczach Sasuke zobaczył niepewność, która przecież nie powinna w nich być,
prawda?
- Możemy pogadać?
Blondyn przyglądał się mu przez chwilę, po czym kiwnął głową
i wyprowadził ich na taras.
- Wszystko ok?
- Ta. Dlaczego bawisz się z dala, od, cytując Temari, swoich
najlepszych ziomków?
- Bo nie tańczą?
- A jaki jest prawdziwy powód? – drążył temat dalej,
zwracając przy okazji uwagę na wszystkie detale Naruto. To wina alkoholu, czy
twarz chłopaka naprawdę była idealna? Oczy, piegi, mały nos, lekko zadarty,
wąskie, różowe usta…
Definitywnie wina alkoholu.
- Nie jestem jeszcze dość pijany – wydukał chłopak, trzęsąc
się na mrozie.
- Na obcowanie z przyjaciółmi? – zdziwił się, powstrzymując
się cudem od przytulenia marznącego chłopaka.
- Na podważanie własnej orientacji – fuknął chłopak, marszcząc
brwi i pocierając dłońmi zmarznięte ramiona.
- Co masz na myśli?
- Że przy tobie właśnie to się dzieje, a nie czuję się
gotowy na taki krok. Cieszę się, że przyszedłeś i na serio cię lubię, ale mam
problem z samym sobą, okey? – rzucił na jednym tchu, wbijając spojrzenie w
jeden z guzików koszuli bruneta.
- To brzmi jak komplement – powiedział Sasuke, i mógłby
niemal przysiąc, że kąciki ust chłopaka nieco się podniosły, nim wróciły do
poprzedniego stanu, a Naruto pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Daj mi jeszcze trochę poszaleć. Zaraz nowy rok i obiecuję,
że ten moment podzielę z tobą. A potem porozmawiamy czy coś. Bo nie dam rady z
całym tym bałaganem, jakiego narobiłeś mi w mózgu.
- Obiecujesz? – zapytał, a kiedy chłopak kiwnął głową,
wepchnął go niemal z powrotem do domu. Jeszcze się rozchoruje przez jego egoizm
i niepewność.
***
Kilka minut przed nowym rokiem wszyscy wypełzli z domów na
ulicę. Tak samo postąpili znajomi Naruto, przepychając się i robiąc wokół
niezłą rozróbę. Sasuke, ściśnięty niemiłosiernie z przyjaciółmi Naruto,
dryfował wśród tłumu w stronę drzwi wyjściowych. Po drodze dał radę potknąć się
dwa razy i uderzyć barkiem boleśnie o schody na piętro.
Z wdzięcznością odetchnął wreszcie świeżym powietrzem, z
zadowoleniem przyjmując odrobinę luzu, która wytworzyła się między nim a resztą
ludzi. Zajęli miejsce na chodniku po przeciwnej stronie drogi, ustawiając się w
kółko i dyskutując o postanowieniach noworocznych. Wszyscy zareagowali
zaskakująco radośnie na ,,odkutaszenie się Kiby’’, jak sam zainteresowany
nazwał swoje plany.
Sasuke nie myślał wcześniej o swoich postanowieniach. Nigdy
wcześniej niczego nie planował, nic sobie nie obiecywał. Obniżenie pragnień,
wyzbycie się marzeń i wszystko, co wiązało go w teraźniejszości pozwalało mu
ograniczyć rozczarowania, jakich z pewnością by doświadczył. Wychodzenie ze
sfery komfortu nigdy nie było dla niego proste. Mówienie o uczuciach,
poznawanie nowych ludzi, czy nawet obcowanie z nimi przez zbyt długi czas…To
wszystko nie był on. Ale chciałby być kimś takim. Zdrowym, a może raczej całym, nie rozbitym na miliony
kawałeczków trzymających się ze sobą za sprawą cienkiej taśmy, gotowych do rozsypania
się pod najlżejszym z dotyków.
Wzdrygnął się, gdy ktoś zaszedł go od tyłu i oparł czoło na
jego ramieniu. Obrócił delikatnie głowę i ujrzał blond kosmyki pokrywające jego
bark.
- Żyjesz?
- Jeszcze tak. Jutro będzie źle – podsumował bełkotliwie,
unosząc głowę. Mimo wszystko uśmiechał się, a na przekór sensacjom żołądkowym,
trzymał w dłoni butelkę ruskiego szampana. – To nie fair, jesteś trzeźwy –
burknął, zmagając się z opakowaniem.
- Daj. Jak tak dalej pójdzie nie zdążysz go otworzyć do
Wielkanocy, a zostało z dwie minuty.
- Okey. Chodź, usiądziemy na tych schodach! – rzucił, po
czym nie czekając na Sasuke ruszył w stronę domu sąsiadów, zataczając się
niebezpiecznie.
Sasuke podążył za nim i pomógł mu usadowić się na schodach. Wziął
od niego butelkę i zaczął otwierać.
Siedzieli w krępującej ciszy, obserwując nocne niebo. Sasuke
zdążył uporać się z otwarciem butelki równo z zakończeniem odliczania do nowego
roku. Korek wystrzelił, a Naruto odebrał butelkę od chłopaka, by wziąć porządny
łyk. Później podał ją Sasuke, który postąpił tak samo.
Kiedy odstawił butelkę zauważył, że blondyn bacznie się mu
przygląda.
- Szczęśliwego nowego roku, młotku – rzucił, uśmiechając się
i rozcierając zmarznięte dłonie.
Naruto pokiwał głową, spoglądając przez chwilę w dół. Wrócił
spojrzeniem do góry tylko po to, by w następnym momencie pochylić się i musnąć
ustami wargi Sasuke. Brunet mógł przysiąc, że czas zatrzymał się na sekundę,
która przeciągała się zaskakująco długo, tylko po to, by w następnej chwili ich
usta ponownie się zetknęły, tym razem nieco pewniej. Wargi Naruto były miękkie
i zaskakująco ciepłe. W niczym nie przypominało to tego niezręcznego pocałunku,
którego doświadczyli w pokoju Naruto. Tym razem chłopak coraz śmielej atakował
jego usta, a początkowo niewinne muśnięcie warg zamieniło się w pełen pasji
pocałunek. Ręka Sasuke powędrowała na biodro blondyna, druga spoczęła na jego
kolanie. Mruknął z zadowolenia, kiedy Uzumaki objął dłońmi jego szyję,
przesuwając palcami po włoskach na jego karku. Oderwali się od siebie, by
zaczerpnąć nieco tchu.
- Kurwa – wyszeptał Naruto, wpatrując się w czerwone usta
chłopaka. Nie dał mu nic odpowiedzieć, ponownie całując Sasuke, wpraszając się
do środka i siejąc zniszczenie w głowie bruneta.
Nowy rozdział! I to jaki długi <3 A ja jeszcze poprzedniego nie skomentowałam, a miałam to zrobić. Kushina to idealna matka, no i pierwsza fanka Sasunaru ^.^ A Sasuke zachowuje się zadziwiająco dorośle, zazwyczaj w jest przedstawiany jako osoba, której nieszczególnie zależy na okazywaniu i nawet posiadaniu uczuć...
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego 2015! :)
Może już poruszałeś ten temat, ale szczerze mówiąc do tej pory wstępy sobie zawsze odpuszczałam. Co z opowiadaniem 'Out of Order'? Czy to koniec? Ma taki potencjał...
Szczęśliwego nowego roku :D Świetny rozdział nie mogła się doczekać . Dodasz resztę rozdziałów do W mroku ciszy ? Nao
OdpowiedzUsuńCudowne i wciągające opowiadanie, jeju życzę dużo weny i zapraszam do siebie ;p
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, jak zresztą wszystkie Twoje opowiadania c:
OdpowiedzUsuńMam nadzieję jednak, że nie zostawisz nas na tak długo i rozdziały będą pojawiać się troszkę częściej.
A tak poza tym to życzę Ci dużo zdrówka, weny przede wszystkim i ogólnie wszystkiego najlepszego :3
Jaki długi i genialny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńHyhyhy xD Pijany Naruto! Już sobie to wyobrażam xD
Tobie również życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku, dużo weny, zdrowia, szczęścia, miłości, yaoi *2 godziny później* i ogólnie czego tam jeszcze chcesz :D
Rozdział cudowny. Nie mogłam się oderwać. Po prostu genialne, niesamowite, pełne pasji i zaangażowania. Oby tak dalej <3
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę
Witam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, ten dialog o stroju, czy że bez niego wygląda lepiej rewelacja... Naruto o czym ty myślisz, Kushina jest wspaniałą matką, Sasuke przyszedł na imprezę nawet nie zamierzał odmawiać... i ten pocałunek na końcu mmmm
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Super! Wiem ze to takie słowo "worek" ale nie wiem co innego mogła bym napisać... Szczególnie że dzisiaj to już siódmy komentarz na twoim blogu...
OdpowiedzUsuńOdcinek świetny xD całe opowiadanie bardzo mi się podoba :) Czasami żałuję że tak rzadko czytam yaoi ze świata Naruto... Tyle perełek pewnie przeoczyłem... Ale ważne ze trafiłam do ciebie ;) naprawdę masz talent ;) jestem zaszczycona możliwością czytania twojej twórczości;)
Pozdrawiam cieplutko i życzę weny Niebieski Cosiu ;)
P.S Resztę opowiadań przeczytam jutro, dzisiaj nie mam już siły... Jest 00:49 a musze wstać o 5:30... Także do następnego komentarza ;)
Witam. :D
OdpowiedzUsuńZnalazłam twojego bloga dzisiaj i zdążyłam przeczytać już wszystko.
Bardzo mi się podoba jak piszesz i nie mogę doczekać się następnego rozdziału ^^
Życzę dużo weny.
Roo~chan