środa, 9 stycznia 2013

Rozdział trzydziesty piąty


Rozdział trzydziesty piąty


Hearts gone astray deep in hurt when they go.
I went away just when you needed me so.
You wont regret I'll come back begging you.
Wont you forget, welcome love we once knew.

Open up your eyes, then you'll realise.
Here I stand with my everlasting love
Need you by my side.


Wyniki były do odebrania w dzień mistrzostw Naruto. On jednak stwierdził, że gdyby wynik okazałby się pozytywny, nie dałby rady wystartować, tak więc postanowiliśmy odebrać go dopiero następnego dnia.

- Jak wyglądam? – spytał, patrząc się na mnie rozbłyskanymi ślepiami.

- Pytasz mnie jako osobę postronną, czy jako swojego chłopaka? – zapytałem, podchodząc do niego i zahaczając palcem o jego kciuk.

- Chłopaka. Chcę żebyś mi powlewał zanim ruszę czarować ludzi na lodzie – żachnął się, opierając czoło o mój obojczyk. Czułem jak jego ciało drży, od nadmiaru adrenaliny. Obejrzałem się na telewizor ukazujący poprzednika Naruto. Właśnie schodził z lodu, by wraz ze swoim trenerem czekać na noty.

- Powinieneś się już zbierać – mruknąłem, odgarniając grzywkę z jego czoła. – Leć na lód i pokręć dla mnie tyłeczkiem.

- Seksistowska świnia – odburknął, kradnąc mi szybki pocałunek i podskakując z nogi na nogę ruszył w stronę wyjścia. Pobiegłem szybko by zdążyć na widownię.


***


Przez chwilę wpatrywałem się w stojącego na środku lodu Naruto. Martwiłem się o niego. Jeśli mu się coś nie uda, to tylko popsuje jego nastrój, a jeśli w dodatku wynik okaże się pozytywny, wszystko by się popsuło. Ostatnio Naruto często wpadał w bardzo melancholijny nastrój. Gapił się przez pół dnia za okno czy w książki i czasem tylko coś burknął do mnie pod nosem, kiedy moje dłonie pozwalały sobie na zbyt dużo.
Teraz stał w epicentrum całego gwarnego hałasu, skupiając na sobie spojrzenia tysięcy ludzi.
Kiedy pomyśleć, że ten sam chłopak rumieni się, gdy tylko moja dłoń znajdzie się na jego udzie…
Muzyka ruszyła, a wraz z nią zaczął poruszać się Uzumaki. Gdzieś głęboko wewnątrz mnie rozlało się dziwne ciepło, obserwując jak Naruto dwoi się i troi, byleby tylko przebić konkurencję.
Nie raz widywałem go na treningach. Patrzyłem jak jego ręce tańczą w akompaniamencie jego ruchów. Obserwowałem zafascynowany jak przekłada smukłe nogi i uśmiecha się promiennie. Ostatnio żadko uśmiechał się w ten sposób. Jeśli miałbym być szczery, byłem strasznie zazdrosny, że jedynie taniec na lodzie wywoływał u niego tak szeroki uśmiech.

Wstrzymałem na chwilę oddech, by wypuścić go dopiero gdy nogi Naruto ponownie dotknęły lodu. Wśród tłumu zaczęły się szmery, a z głośników doszły mnie okrzyki komentatorów, które jednak puszczałem mimo uszu.

Zaciskałem kciuki tak, że aż bolały, jednak ani mi się śniło poluźnić uchwyt. W ustach miałem strasznie sucho, dłonie pociły mi się niemiłosiernie, a oczy bolały, bo nie chcąc uronić ani kawałka występu prawie ich nie przymykałem.

Naruto znowu skoczył, a moje oczy samoistnie w końcu się zamknęły, zaledwie na ułamek sekundy. Kiedy ponownie je otworzyłem, moich uszu doszedł okrzyk tłumu. Okrzyk który nie brzmiał jak wiwat, lecz tak, jak krzyczą zdziwieni, przestraszeni ludzie. Kiedy przemierzyłem wzrokiem lód, zobaczyłem Naruto leżącego na lodzie. Nie poruszał się, a jego włosy zabarwiły się na czerwono. W następnych sekundach już biegłem w stronę bramki, nawet nie orientując się, kiedy wstałem z miejsca. Obserwowałem cały czas drobne ciało Naruto, niesione na noszach przez opiekę medyczną. Ledwo dobiegłem do bramki, gdy minęli mnie ludzie niosący go na noszach. Oczy miał zamknięte, a niegdyś złociste włosy zlepiły się w krwawe kołtuny. Coś ścisnęło mnie za gardło, a serce tłukło się o żebra.

Ruszyłem za korowodem medyków. Gdy postawili go na ziemi nie odstępowałem go ani na krok, cały czas pozostawałem obok. Z rozmów lekarzy wywnioskowałem, że nie obejdzie się bez szwów, i możliwy jest wstrząs mózgu, ale z kręgosłupem wszystko powinno być wporządku.
Kiedy nadjechała karetka wepchnąłem się do środka, twierdząc, że jestem jego bratem. Gdybym powiedział im prawdę, nie dopuściliby mnie do niego, a kto wie, czy nie miałby z tej racji jakichś nieprzyjemności.
Sygnał karetki tępił moje zmysły, to były zdecydowanie najgorsze minuty mojego życia – ciągnęły się bowiem w nieskończoność, podczas której siedziałem bezczynnie i obserwowałem bezwładnego blondyna.


***


Siedziałem na stołku obok i obserwowałem jak mężczyzna w białym fartuchu szył głowę mojego chłopaka. Zaciskałem ze zdenerwowania zęby na wardze, zastanawiając się, czy go to boli, kiedy moich uszu doszedł syk. To Naruto, mrużący oczy przed napierającym z żarówek światłem.

Przy następnym ruchu doktora Naruto ponownie syknął.

- Gdzie jestem?

- W szpitalu – powiedział beznamiętnie doktor, zakańczając swoją ręczną robótkę. – Raczej wszystko powinno być okey. Jak się czujesz? Nie kręci ci się w głowie?

- Strasznie mi pulsuje – odburknął blondyn spoglądając na swoje dłonie. Zaraz jednak podniósł się na łokciach i szukał czegoś wzrokiem, by w końcu zatrzymać spojrzenie na mnie. Jęknął z bólu i zarazem westchnął z ulgą. – Plany poszły się rypać, co, Sasuke?

- Zależy, niektóre wciąż mogą wypalić – rzuciłem, wzruszając ramionami.

- Poleż sobie jeszcze chwilę, a potem możecie iść. Jeśli miałbyś zawroty głowy lub wymiotowałbyś, nie masz co zwlekać i natychmiast leć do szpitala – mruknął zwyczajową formułkę i zostawił nas w sali samych.

Podszedłem do niego i pocałowałem.

- Strasznie się martwiłem – mruknąłem w jego rozwarte usta. – Nie rób tego więcej, dobrze?

- Mhm – odparł, zakładając dłonie na mojej szyi i ponawiając pocałunek. – Zabierzesz mnie do domu?

- Gdzie tylko zechcesz – rzuciłem, łapiąc go w talii i pomagając mu wstać. Przez chwilę wyglądał naprawdę blado, ale na szczęście nie trwało to długo i powoli ruszyliśmy ku wyjściu. – Może zamówimy pizze po powrocie? – zapytałem, próbując oderwać jego myśli od tematu zawodów.

- Jak chcesz – odburknął.

Tak więc nasza rozmowa zakończyła się fiaskiem, a Naruto z minuty na minutę markotniał coraz bardziej. Oboje pogrążaliśmy się w dziwnej apatii. On zapewne dlatego, że marzył o wygranej i stanięciu na nogach, na swoim; ja natomiast dlatego, że nie lubiłem gdy Naruto był markotny.


***


Zapukałem trzy razy zanim uchyliłem drzwi.

- Cześć, może coś zjesz? – zapytałem, wcisnąwszy głowę między drzwi a framugę.

- Nie jestem głodny – odparł beznamiętnie. Miał na sobie tylko czarne spodenki.

- Jesteś pewny? Kiba się nastawał żeby zrobić kolację.

- Nie mam ochoty… - mruknął, odwracając głowę ku ścianie.

- Mam wyjść? – spytałem.

- Rób co chcesz – rzucił, po czym rozmowa się urwała.

Usiadłem obok niego na łóżku, łapiąc w palce kosmyki jego włosów.

- Jutro pójdziemy po wyniki?

- Nie – rzucił, odwracając twarz w moją stronę. – Nie chcę się dowiedzieć. Nie jestem na to gotów. Chcę być jak najdłużej przy Tobie.

Uniosłem w zdziwieniu brwi.

- Przecież wiesz, że nie ważne jaki będzie wynik, chcę być z tobą… Jakim okazałbym się chłopakiem, jeśli bym cię opuścił w takiej chwili?

- Och, a więc to tak? Nie potrzebuję twojej litości – warknął, marszcząc brwi. – Jeśli nie chcesz, żeby ludzie na ciebie krzywo patrzyli, to adoptuj sobie dziecko, a nie niańcz chorego na AIDS.

Na chwilę mnie zatkało, ale szybko odzyskałem rezon.

- Co ty w ogóle pleciesz? Masz jakiekolwiek pojęcie? Nigdy nie robiłbym tego z litości.

- Swoje wiem. Nie musisz uda… - urwał, bo miażdżyłem mu w tej chwili usta swymi wargami. Trwało to tak długo, że po oderwaniu się od niego musiałem zaczerpnąć potężny haust powietrza.

- Kocham cię młocie – wyszeptałem w jego usta. Palcami ująłem jego podbródek, by chociaż na mnie spojrzał. – Nie ważne jaki będzie wynik, to się nigdy nie zmieni, rozumiesz?

- Mhm – mruknął, przymykając oczy i zaplatując dłonie na mojej szyi.

Nachyliłem się by ponownie skosztować jego ust. Nigdy nie miałem dość ich smaku, intensywności, delikatności. Znów pojawiła się we mnie ta rządza dotykania i bycia dotykanym. Pragnąłem go całego, jego dobre, i złe strony, które dla mnie i tak były tymi dobrymi.

- Kochasz mnie, Naruto? – spytałem, chwytając ustami płatek jego ucha.

- Kocham.

- Ufasz mi?

- Ja… - zaczął, jednak głos mu się załamał. – Tak.

- Chcesz mnie?

- Jak nikogo innego – mruknął, po czym głośno westchnął, kiedy podgryzałem jego obojczyk.

- Więc pozwól mi… - szepnąłem miękko, przejeżdżając dłonią przez brzuch aż do krocza.

- Jesteś pewny? Co jeśli…

- Ciiii – przerwałem mu, całując jego rozchylone wargi. – Chcę to zrobić teraz. Zanim dostaniemy wyniki. Jeśli będziesz zdrowy, będziemy żyć razem, długo i szczęśliwie. Jeśli jesteś chory, będziemy żyć razem, krótko i szczęśliwie – powiedziałem, spoglądając mu w oczy i uśmiechając się by go rozluźnić.

- Czy to propozycja?

- Nie – prychnąłem. – Propozycję można odrzucić, a ja nie zostawiam ci wyboru. A teraz leż sobie wygodnie, a ja się trochę pomęczę – mruknąłem głębokim głosem, po czym zacząłem składać na jego klatce nieśpieszne pocałunki. Powoli kierowałem się coraz niżej, sunąc nosem po jego gładkim brzuchu i rozkoszując się tą chwilą. Pożądanie zmąciło mi umysł, odbierałem tyle bodźców, że nie potrafiłem skupić myśli na choćby jednej rzeczy.
W końcu dotarłem do jego czarnych spodenek, które wraz z bielizną nie ostały się długo na jego ciele.

- Kocham cię, Naruto.

7 komentarzy:

  1. będzie kolejna część

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!! Kiedy następna notka? Czekam z niecierpliowscia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie dorwałam tego bloga i jak widać pochłonęłam wszystkie rozdziały. Ja nie mogę! Po prostu teraz mnie będzie całymi dniami nosić! Ja chcę znać wyniki! To takie straszne jest! Bo ja nie chcę tak bardzo, żeby było smutno QQ

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam jak czytałam to na twoim starym blogu, i powiem ci ,że są każdym razem jak to czytam jestem wniebowzięta . Gratuluję talentu < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle wspaniałe ^^ Uwielbiam tego bloga ^^ Zrywam się o 5:00 aby sobie przeczytać po raz kolejny Twoje opo ^^ Chyba zwariowałam ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu! Krew xD kiedyś myślałam że Naru będzie miał zanik pamięci xD
    Rozdział genialny i słodki ^^ Idę czytać dalej bo mnie ciekawi XDDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja się przestraszyłam, że po upadku Naru nie będzie nic pamiętał! ;-;
    Ale, jest dobrze ^^

    OdpowiedzUsuń