Rozdział
trzydziesty piąty
Hearts gone astray deep in hurt when they go.
I went away just when you needed me so.
You wont regret I'll come back begging you.
Wont you forget, welcome love we once knew.
Open up your eyes, then you'll realise.
Here I stand with my everlasting love
Need you by my side.
I went away just when you needed me so.
You wont regret I'll come back begging you.
Wont you forget, welcome love we once knew.
Open up your eyes, then you'll realise.
Here I stand with my everlasting love
Need you by my side.
Wyniki były do odebrania w dzień mistrzostw Naruto. On
jednak stwierdził, że gdyby wynik okazałby się pozytywny, nie dałby rady
wystartować, tak więc postanowiliśmy odebrać go dopiero następnego dnia.
- Jak wyglądam? – spytał, patrząc się na mnie rozbłyskanymi
ślepiami.
- Pytasz mnie jako osobę postronną, czy jako swojego
chłopaka? – zapytałem, podchodząc do niego i zahaczając palcem o jego kciuk.
- Chłopaka. Chcę żebyś mi powlewał zanim ruszę czarować
ludzi na lodzie – żachnął się, opierając czoło o mój obojczyk. Czułem jak jego
ciało drży, od nadmiaru adrenaliny. Obejrzałem się na telewizor ukazujący
poprzednika Naruto. Właśnie schodził z lodu, by wraz ze swoim trenerem czekać
na noty.
- Powinieneś się już zbierać – mruknąłem, odgarniając
grzywkę z jego czoła. – Leć na lód i pokręć dla mnie tyłeczkiem.
- Seksistowska świnia – odburknął, kradnąc mi szybki pocałunek
i podskakując z nogi na nogę ruszył w stronę wyjścia. Pobiegłem szybko by
zdążyć na widownię.
***
Przez chwilę wpatrywałem się w stojącego na środku lodu
Naruto. Martwiłem się o niego. Jeśli mu się coś nie uda, to tylko popsuje jego
nastrój, a jeśli w dodatku wynik okaże się pozytywny, wszystko by się popsuło.
Ostatnio Naruto często wpadał w bardzo melancholijny nastrój. Gapił się przez
pół dnia za okno czy w książki i czasem tylko coś burknął do mnie pod nosem,
kiedy moje dłonie pozwalały sobie na zbyt dużo.
Teraz stał w epicentrum całego gwarnego hałasu, skupiając na
sobie spojrzenia tysięcy ludzi.
Kiedy pomyśleć, że ten sam chłopak rumieni się, gdy tylko
moja dłoń znajdzie się na jego udzie…
Muzyka ruszyła, a wraz z nią zaczął poruszać się Uzumaki.
Gdzieś głęboko wewnątrz mnie rozlało się dziwne ciepło, obserwując jak Naruto
dwoi się i troi, byleby tylko przebić konkurencję.
Nie raz widywałem go na treningach. Patrzyłem jak jego ręce
tańczą w akompaniamencie jego ruchów. Obserwowałem zafascynowany jak przekłada
smukłe nogi i uśmiecha się promiennie. Ostatnio żadko uśmiechał się w ten
sposób. Jeśli miałbym być szczery, byłem strasznie zazdrosny, że jedynie taniec
na lodzie wywoływał u niego tak szeroki uśmiech.
Wstrzymałem na chwilę oddech, by wypuścić go dopiero gdy
nogi Naruto ponownie dotknęły lodu. Wśród tłumu zaczęły się szmery, a z
głośników doszły mnie okrzyki komentatorów, które jednak puszczałem mimo uszu.
Zaciskałem kciuki tak, że aż bolały, jednak ani mi się śniło
poluźnić uchwyt. W ustach miałem strasznie sucho, dłonie pociły mi się
niemiłosiernie, a oczy bolały, bo nie chcąc uronić ani kawałka występu prawie
ich nie przymykałem.
Naruto znowu skoczył, a moje oczy samoistnie w końcu się
zamknęły, zaledwie na ułamek sekundy. Kiedy ponownie je otworzyłem, moich uszu
doszedł okrzyk tłumu. Okrzyk który nie brzmiał jak wiwat, lecz tak, jak krzyczą
zdziwieni, przestraszeni ludzie. Kiedy przemierzyłem wzrokiem lód, zobaczyłem
Naruto leżącego na lodzie. Nie poruszał się, a jego włosy zabarwiły się na
czerwono. W następnych sekundach już biegłem w stronę bramki, nawet nie
orientując się, kiedy wstałem z miejsca. Obserwowałem cały czas drobne ciało
Naruto, niesione na noszach przez opiekę medyczną. Ledwo dobiegłem do bramki,
gdy minęli mnie ludzie niosący go na noszach. Oczy miał zamknięte, a niegdyś
złociste włosy zlepiły się w krwawe kołtuny. Coś ścisnęło mnie za gardło, a
serce tłukło się o żebra.
Ruszyłem za korowodem medyków. Gdy postawili go na ziemi nie
odstępowałem go ani na krok, cały czas pozostawałem obok. Z rozmów lekarzy
wywnioskowałem, że nie obejdzie się bez szwów, i możliwy jest wstrząs mózgu,
ale z kręgosłupem wszystko powinno być wporządku.
Kiedy nadjechała karetka wepchnąłem się do środka,
twierdząc, że jestem jego bratem. Gdybym powiedział im prawdę, nie dopuściliby
mnie do niego, a kto wie, czy nie miałby z tej racji jakichś nieprzyjemności.
Sygnał karetki tępił moje zmysły, to były zdecydowanie
najgorsze minuty mojego życia – ciągnęły się bowiem w nieskończoność, podczas
której siedziałem bezczynnie i obserwowałem bezwładnego blondyna.
***
Siedziałem na stołku obok i obserwowałem jak mężczyzna w
białym fartuchu szył głowę mojego chłopaka. Zaciskałem ze zdenerwowania zęby na
wardze, zastanawiając się, czy go to boli, kiedy moich uszu doszedł syk. To
Naruto, mrużący oczy przed napierającym z żarówek światłem.
Przy następnym ruchu doktora Naruto ponownie syknął.
- Gdzie jestem?
- W szpitalu – powiedział beznamiętnie doktor, zakańczając
swoją ręczną robótkę. – Raczej wszystko powinno być okey. Jak się czujesz? Nie
kręci ci się w głowie?
- Strasznie mi pulsuje – odburknął blondyn spoglądając na
swoje dłonie. Zaraz jednak podniósł się na łokciach i szukał czegoś wzrokiem,
by w końcu zatrzymać spojrzenie na mnie. Jęknął z bólu i zarazem westchnął z
ulgą. – Plany poszły się rypać, co, Sasuke?
- Zależy, niektóre wciąż mogą wypalić – rzuciłem, wzruszając
ramionami.
- Poleż sobie jeszcze chwilę, a potem możecie iść. Jeśli
miałbyś zawroty głowy lub wymiotowałbyś, nie masz co zwlekać i natychmiast leć
do szpitala – mruknął zwyczajową formułkę i zostawił nas w sali samych.
Podszedłem do niego i pocałowałem.
- Strasznie się martwiłem – mruknąłem w jego rozwarte usta.
– Nie rób tego więcej, dobrze?
- Mhm – odparł, zakładając dłonie na mojej szyi i ponawiając
pocałunek. – Zabierzesz mnie do domu?
- Gdzie tylko zechcesz – rzuciłem, łapiąc go w talii i
pomagając mu wstać. Przez chwilę wyglądał naprawdę blado, ale na szczęście nie
trwało to długo i powoli ruszyliśmy ku wyjściu. – Może zamówimy pizze po
powrocie? – zapytałem, próbując oderwać jego myśli od tematu zawodów.
- Jak chcesz – odburknął.
Tak więc nasza rozmowa zakończyła się fiaskiem, a Naruto z
minuty na minutę markotniał coraz bardziej. Oboje pogrążaliśmy się w dziwnej
apatii. On zapewne dlatego, że marzył o wygranej i stanięciu na nogach, na
swoim; ja natomiast dlatego, że nie lubiłem gdy Naruto był markotny.
***
Zapukałem trzy razy zanim uchyliłem drzwi.
- Cześć, może coś zjesz? – zapytałem, wcisnąwszy głowę
między drzwi a framugę.
- Nie jestem głodny – odparł beznamiętnie. Miał na sobie
tylko czarne spodenki.
- Jesteś pewny? Kiba się nastawał żeby zrobić kolację.
- Nie mam ochoty… - mruknął, odwracając głowę ku ścianie.
- Mam wyjść? – spytałem.
- Rób co chcesz – rzucił, po czym rozmowa się urwała.
Usiadłem obok niego na łóżku, łapiąc w palce kosmyki jego
włosów.
- Jutro pójdziemy po wyniki?
- Nie – rzucił, odwracając twarz w moją stronę. – Nie chcę
się dowiedzieć. Nie jestem na to gotów. Chcę być jak najdłużej przy Tobie.
Uniosłem w zdziwieniu brwi.
- Przecież wiesz, że nie ważne jaki będzie wynik, chcę być z
tobą… Jakim okazałbym się chłopakiem, jeśli bym cię opuścił w takiej chwili?
- Och, a więc to tak? Nie potrzebuję twojej litości –
warknął, marszcząc brwi. – Jeśli nie chcesz, żeby ludzie na ciebie krzywo
patrzyli, to adoptuj sobie dziecko, a nie niańcz chorego na AIDS.
Na chwilę mnie zatkało, ale szybko odzyskałem rezon.
- Co ty w ogóle pleciesz? Masz jakiekolwiek pojęcie? Nigdy
nie robiłbym tego z litości.
- Swoje wiem. Nie musisz uda… - urwał, bo miażdżyłem mu w
tej chwili usta swymi wargami. Trwało to tak długo, że po oderwaniu się od
niego musiałem zaczerpnąć potężny haust powietrza.
- Kocham cię młocie – wyszeptałem w jego usta. Palcami
ująłem jego podbródek, by chociaż na mnie spojrzał. – Nie ważne jaki będzie
wynik, to się nigdy nie zmieni, rozumiesz?
- Mhm – mruknął, przymykając oczy i zaplatując dłonie na
mojej szyi.
Nachyliłem się by ponownie skosztować jego ust. Nigdy nie
miałem dość ich smaku, intensywności, delikatności. Znów pojawiła się we mnie
ta rządza dotykania i bycia dotykanym. Pragnąłem go całego, jego dobre, i złe
strony, które dla mnie i tak były tymi dobrymi.
- Kochasz mnie, Naruto? – spytałem, chwytając ustami płatek
jego ucha.
- Kocham.
- Ufasz mi?
- Ja… - zaczął, jednak głos mu się załamał. – Tak.
- Chcesz mnie?
- Jak nikogo innego – mruknął, po czym głośno westchnął,
kiedy podgryzałem jego obojczyk.
- Więc pozwól mi… - szepnąłem miękko, przejeżdżając dłonią
przez brzuch aż do krocza.
- Jesteś pewny? Co jeśli…
- Ciiii – przerwałem mu, całując jego rozchylone wargi. –
Chcę to zrobić teraz. Zanim dostaniemy wyniki. Jeśli będziesz zdrowy, będziemy
żyć razem, długo i szczęśliwie. Jeśli jesteś chory, będziemy żyć razem, krótko
i szczęśliwie – powiedziałem, spoglądając mu w oczy i uśmiechając się by go
rozluźnić.
- Czy to propozycja?
- Nie – prychnąłem. – Propozycję można odrzucić, a ja nie
zostawiam ci wyboru. A teraz leż sobie wygodnie, a ja się trochę pomęczę –
mruknąłem głębokim głosem, po czym zacząłem składać na jego klatce nieśpieszne
pocałunki. Powoli kierowałem się coraz niżej, sunąc nosem po jego gładkim
brzuchu i rozkoszując się tą chwilą. Pożądanie zmąciło mi umysł, odbierałem
tyle bodźców, że nie potrafiłem skupić myśli na choćby jednej rzeczy.
W końcu dotarłem do jego czarnych spodenek, które wraz z
bielizną nie ostały się długo na jego ciele.
- Kocham cię, Naruto.
będzie kolejna część
OdpowiedzUsuńSuper!!! Kiedy następna notka? Czekam z niecierpliowscia...
OdpowiedzUsuńWłaśnie dorwałam tego bloga i jak widać pochłonęłam wszystkie rozdziały. Ja nie mogę! Po prostu teraz mnie będzie całymi dniami nosić! Ja chcę znać wyniki! To takie straszne jest! Bo ja nie chcę tak bardzo, żeby było smutno QQ
OdpowiedzUsuńPamiętam jak czytałam to na twoim starym blogu, i powiem ci ,że są każdym razem jak to czytam jestem wniebowzięta . Gratuluję talentu < 3
OdpowiedzUsuńJak zwykle wspaniałe ^^ Uwielbiam tego bloga ^^ Zrywam się o 5:00 aby sobie przeczytać po raz kolejny Twoje opo ^^ Chyba zwariowałam ^^
OdpowiedzUsuńJezu! Krew xD kiedyś myślałam że Naru będzie miał zanik pamięci xD
OdpowiedzUsuńRozdział genialny i słodki ^^ Idę czytać dalej bo mnie ciekawi XDDD
Jak ja się przestraszyłam, że po upadku Naru nie będzie nic pamiętał! ;-;
OdpowiedzUsuńAle, jest dobrze ^^